Rozdział 10

159 4 6
                                    


Witam was moi kochani! Z okazji walentynek, składam wam najsłodsze życzonka! Sama nie obchodzę tego święta, jednak mam nadzieję, że jest to dla was dzień wspaniały.


Pragnę także przeprosić was za tą dość długą przerwę w dodawaniu rozdziałów ale po raz kolejny zrezygnowałam z bety i starałam się poprawić wszystko sama, na czym moje teksty z całą pewnością ucierpiały jeszcze bardziej. Jednak od tej chwili posty będą dodawane regularnie, co powinno być dobrą wiadomością dla tych którzy podjęli się czytania tego opowiadania.


To wszystko co miałam do powiedzenia. Dziękuję wam, że jesteście i zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału ~ Dorothy




Miłość zaczyna się wtedy, kiedy szczęście drugiej osoby staje się ważniejsze niż twoje. ~ H. Jackson Brown, Jr






Była godzina dziewiętnasta kiedy to Harry po zajęciach postanowił wrócić do swojego pokoju. Piątek był dniem, który najbardziej wymęczał i dawał w kość Ślizgonom. Ponieważ zajęcia odbywały się od godziny ósmej rano do osiemnastej, bez nawet godziny na jakikolwiek odpoczynek.


Potter kierując się do terytorium Ślizgonów sam nie wiedział dlaczego szedł akurat korytarzem na trzecim piętrze. W końcu to jedna z najdłuższych dróg prowadzących do pokoju wspólnego...


—Pozwól mi. — Głos wydobywający się zza drzwi jednej z pustych klas z niewyjaśnionych przyczyn sprawił że Harry przystanął.


— Nie możemy. Jeszcze ktoś wejdzie.


— Jest teraz uczta. Przecież wiesz, że to tylko chwila.


— Ale... Alex Nie! — Harry drgnął kiedy coś spadło. — Jak się dowiedzą będziemy mieć kłopoty.— Powiedział ktoś szybkim i zdenerwowanym głosem. — Ludzie nie tolerują takich jak my.


— Astoria wie. Z resztą...


— Ale Blaise tego nie toleruje — przerwał mu Max. Harry teraz był pewien, że jego współlokator rozmawia właśnie z Mosbym . "Takich jak my" powtórzył sobie w myślach Harry zastanawiając się o co może chodzić. — Jak się dowie nie będzie chciał się z nami zadawać. — . "Są Śmierciożercami?" przeszło Potterowi przez myśl, jednak po chwili pokiwał głową, karcąc się jednocześnie w głowie za to o czym pomyślał. W końcu to, że są Ślizgonami nie musi oznaczać, iż są również poplecznikami Voldemorta.


— Powiem mu.


— Chyba sobie kpisz! — Harry po raz pierwszy w życiu słyszał żeby głos Maxa był tak głośny.—Nie zrobisz tego.


— A założymy się?


— Alex... — jęknął Max. — Proszę cię nie mów mu. On jest naprawdę miły.


— Mam być zazdrosny? —Zaśmiał się francuz, a Harry odsunął się o krok od drzwi. Chyba już wiedział dlaczego Zabini wolał nie mówić mu co sprawia, że Max jest dziwny...


— Dlaczego nie jesteś na uczcie? – Potter drgnął odwracając się powoli do osoby, która się do niego odezwała. Lauren i Theodor stali teraz obok niego, za to po ciele Wybrańca przeszedł dreszcz. Dziewczyna patrzyła na niego z oczekiwaniem a on szybkim wzrokiem spojrzał na drzwi a potem natychmiast na Aquilinę. Lauren nie mogła tam teraz wejść...


— Nie mam apetytu – odparł chcąc ją zbyć, ale nawet jeśli mu nie uwierzyła zupełnie nie dała tego po sobie poznać. – A wy? — mruknął chcąc odbić piłeczkę by grać na czas. Miał nadzieję, że Ślizgoni znajdujący się w klasie jednak nie robią tego o czym właśnie myślał Potter.

Sama historia nie kończy się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz