Rozdział 33

85 3 11
                                    


"Lepiej być nieszczęśliwą samotnie niż nieszczęśliwą z kimś innym" ~ Marilyn Monroe


Marzec to taka pora kiedy to wszystko zaczyna powoli się budzić, przygotowując się już do nadejścia z dawna wyczekiwanej wiosny. Powietrze staje się cieplejsze, temperatura wyższa, a słońce wychodzące zza chmur topi śnieg pod którym uśpione są rośliny, które na nowo budzą się do życia.

Życie... Czy tak jak w naturze powraca? Czy jeśli ktoś raz już zaśnie, budzi się na nowo gdzieś indziej? Przepoczwarza się w coś innego niczym gąsienica w motyla? Czy może po prostu zasypia, i potem nie ma już nic... To przerażająca myśl. Tym bardziej będąc kimś młodym nie powinno myśleć się o tym co się dzieje po śmierci. Bo często dzieje się tak, że im intensywniej się nad czymś zastanawiasz, lub czegoś się obawiasz, to przychodzi do ciebie jakbyś go zapraszał. Żebyś tylko przekonał się jak to jest doświadczyć coś takiego.


*

08:10 — Dziedziniec Zachodni



Cormack poprawił torbę na ramieniu zwracając uwagę na chłopaka, który właśnie pojawił się na dziedzińcu zachodnim. Czyli tym, który był zwykle zajmowany przez Gryfonów, jednakże w czasie zimy rzadko odwiedzanym przez uczniów o tej porze, ze względu na mróz, oraz to iż dziedziniec ten jest dosyć mocno oddalony od Wielkiej Sali, w której za chwilę miała zacząć się uczta poranna.

— Trochę jest za zimno na takie spóźnienia wiesz? — Mruknął Gryfon patrząc na zegarek. — Dziesięć minut obsuwy Malfoy. Wisisz mi za to Ognistą.

— Jak tam chcesz — mruknął chłopak odwracając głowę za siebie, jakby coś sprawdzał. McLaggen również spojrzał w tamtym kierunku, jednak nikogo ani niczego nie dostrzegł.

— Co to więc za sprawa niecierpiąca zwłoki? — Zapytał wracając wzrokiem do Ślizgona, który chwilowo milczał. — Bo przecież nie ryzykowałbyś przejrzenia nas, gdyby sprawa nie była naprawdę poważna.

— Fakt — mruknął przejeżdżając dłonią po włosach burząc tym swoje idealnie uczesane włosy. — Weasley zaczął posuwać się za daleko.

— Mi to mówisz — parsknął, przypominając sobie podsłuchaną rozmowę Rona z Finneganem, gdzie to Gryfon planował paskudną zasadzkę na Ślizgonów dziś o czternastej... Tym bardziej, że planują zaatakować pierwszorocznych Ślizgonów, którzy są najmniej temu wszystkiemu winni.

— Czyli już wiesz — westchnął zimno Draco, kopiąc czubkiem buta w ziemi. — Co chcesz w zamian za to by to jakoś wyciszyć? — Mruknął powoli a Cormack ponownie wzruszył ramionami patrząc w niebo, które dziś miało o połowę mniej chmur niż wczoraj.

— Stawka taka sama jak zwykle. To w końcu pierwszaki, więc pewnie poślą tylko z pięć osiłków. Z Donym damy im radę.

— Co? — Cormack wrócił wzrokiem do Malfoya, który patrzył na niego dziwnie. — O czym ty mówisz?

— A ty? — Odparł, przez co Malfoy wypuścił zirytowany powietrze znów odwracając głowę za siebie. — O zasadzce Weasleya na pierwszorocznych — odparł w końcu Gryfon, po czym zamrugał zdziwiony widząc w wejściu do dziedzińca Hermionę. — Granger? — Spytał a dziewczyna nieco się zaczerwieniła. Jednak nie z tego powodu iż on się do niej odezwał. A raczej z tego, że zrobił to Malfoy.

— Pięciu minut nie możesz ustać w miejscu? — Warknął a Gryfonka spiorunowała go wzrokiem podchodząc do obu uczniów.

— To się tyczy bardziej mnie niż ciebie więc się nie czepiaj.

— Idiotka — westchnął i wskazał Gryfonkę. — O nią mi chodziło.

— Ty... Wy... Czekaj. Od kiedy to rozmawiacie?

Sama historia nie kończy się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz