Rozdział 20

88 5 1
                                    


"Popełniłam wiele błędów, wiem. Ale dzięki nim nauczyłam się, że życie nie jest takie proste i trzeba nauczyć się walczyć z każdą przeciwnością losu. Być silnym, nie poddawać się. Tylko wstać i walczyć o to by było nam jak najlepiej. Walczyć o swoje szczęście"


Harry rozejrzał się po pomieszczeniu w którym aktualnie się znajdował. Była to przestronna sala o beżowym odcieniu wypełniona kosztownościami i porcelanowymi wazonami w których znajdowały się bukiety białych kwiatów, których gatunku Potter nie potrafił zidentyfikować, po raz pierwszy widząc tak fikuśne rośliny. W pokoju poza nim był mężczyzna, który właśnie przestał przeglądać jakąś grubą książkę i na niego spojrzał a Potter rozpoznał w nim księdza. Tylko... co ksiądz robił w tym miejscu?... Co sam Harry tam robił?!

Kapłan przeszedł przez pomieszczenie i przystanął przy nim witając się uprzejmie a w chwili kiedy Potter mu odpowiedział pokój wypełnił się ludźmi. Zupełnie obcymi Potterowi ludźmi.

— Co jest grane? — zapytał, po czym zastygł widząc na przeciwko siebie uśmiechniętą brunetkę o kręconych włosach i całkiem uroczych piegach na nieco zaokrąglonej twarzy.

— Romilda — powiedział cicho po czym odskoczył nieco do tyłu widząc w co ta jest ubrana. — Vane bierzesz ślub!?

— My bierzemy Harry.

— Że jak?!

— Czy ty, Harry Jamesie Potterze, bierzesz sobie Romildę Sabrinę Vane za żonę i obiecujesz miłość wierność i uczciwość małżeńską? —Odezwał się uradowany kapłan a Potter spojrzał na niego z szokiem.

— Że niby co?

— Harry wszyscy czekają.

— Nie. Nie biorę! O co tutaj chodzi ?! Romilda. Znamy się może dzień...

— Przecież mi obiecałeś

— Nic ci nie obiecywałem

— Właśnie, że obiecałeś — zmarszczyła brwi. — Powiedziałeś, że jestem niesamowita!

— Niby kiedy? — warknął a dziewczyna zdarła z siebie sukienkę a pod nią miała wyzywającą czarną koronkową bieliznę. Potter rozejrzał się w poszukiwaniu ratunku. Jednak ludzie zupełnie ich ignorowali. —Nie wiem co sobie ubzdurałaś ale nigdy nie powiedziałem...— Nagle ujrzał widok tak dziwny, że nawet się zaśmiał, bo to uświadomiło go iż nie jest w prawdziwym świecie. Bowiem, Voldemort żonglujący sklątkami tylnowybuchowymi nie był z całą pewnością realny. Później jedynie poczuł kojący zapach szałwii i tymianku.

Potter otworzył oczy, budząc się z tego zwariowanego snu i dotknął się lewą dłonią o głowę, która bolała go jak diabli. Wiedział, że dopicie z Blaisem, McLaggenem i Vane ostatniego wina Sluthorna nie było dobrym pomysłem. Czuł się jakby ktoś bił go olbrzymim młotem w głowę. Spojrzał na baldachim łóżka. Nie miał pojęcia jak trafił do swojego dormitorium. Właściwie, to niewiele pamiętał. Wiedział, że rozmawiał o czymś z również, nieźle wstawioną Romildą. To wyjaśniało jego dziwaczny sen. Ponoć sny uwarunkowane są myślami lub sytuacjami, których było się uczestnikiem chwilę przed zaśnięciem. Dobył różdżki, która leżała na szafce i machnął w swoje oczy wypowiadając formułę zaklęcia, freshoklumis, a cały świat stał się znów przyjemnie wyraźny. Potter odstawił różdżkę i znów spojrzał w sufit zastanawiając się nad tym co powinien zrobić. Była sobota, dlatego też wstawanie z łóżka o wczesnej porze nie miało żadnego sensu. Jednak leżenie w nim do dwunastej, również nie było zbyt ciekawe, jeśli podobne sny mają zamiar nawiedzać go podczas drzemki.

Poczuł jak nagle coś dotknęło go w okolice klatki piersiowej, przez co wyraźnie się spiął, wystraszony tym iż wcześniej nie dostrzegł jak ktoś do niego podchodzi. A później ostrożnie spojrzał w dół. I prawie wydał z siebie pisk przerażonego dziecka, kiedy to ujrzał, że owe coś. Jest pogrążoną we śnie dziewczyną! I to nie jakąś przypadkową, Potter po poprzednim śnie pamiętał doskonale te ciemne, kręcone pasma włosów właścicielki. Romilda spała w jego łóżku... Nie... Romilda spała pół naga w jego łóżku! Poprawił kiedy to zorientował się, że na jego nagą skórę naciskają dwa całkiem mocne wybrzuszenia ocierając się swoim gorącem o jego ciało, przez co Potterowi zrobiło się gorąco. Spojrzał po pokoju. Nie było w nim ani Alexa. Był tylko on i Romilda... Potter jęknął w myślach, zdając sobie sprawę z tego iż i on nie ma na sobie żadnego ubrania.

Sama historia nie kończy się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz