Rozdział 18

101 3 5
                                    



"Jedyna rzecz której człowiek nigdy nie zwycięży to czas.
Cała reszta to po prostu kwestia czasu."










Mijały dni. W połowie listopada wszyscy już myśleli o grudniu i przerwie świątecznej. W Slytherinie Potter dostrzegł po raz pierwszy jakie to istotne święto. Boże Narodzenie. W tym świecie było czymś zupełnie innym niż w świecie mugoli. Polegało głównie na spotkaniu się z bliskimi. Ale nie tymi żywymi. Tylko martwymi. Astoria wyjaśniła Potterowi, że rodziny czarodziejów dnia bożego narodzenia nie spędzają na przygotowaniach do wieczornej wspólnej kolacji, a na cmentarzach, odwiedzając groby zmarłych. Opowiedziała mu o obrzędach i tradycjach, których w Hogwarcie nie odprawiano. Państwo Weasley również nie obchodzili świąt w taki sposób. Sam Potter nigdy nie przeżył czegoś takiego, dlatego też bardzo ciekawił go ten temat.


Poza tym, wydarzenia dziejące się po meczu, który pomimo złapania przez Ginny znicza, wygrali Ślizgoni posiadając obręcz więcej w punktacji, nie działo się nic nadzwyczajnego. Nott wyszedł ze skrzydła szpitalnego dopiero początkiem listopada, z jakiegoś powodu Pomfrey trzymała go tam tak długo póki mogła, co wywoływało zdziwienie nie tylko w domu Węża.


Jednak mimo iż wszystko wróciło do normy, Potter każdego dnia czuł wstręt do tego co robił. Do udawania najlepszego przyjaciela z największym wrogiem... Z kimś kto ich zdradził. Kimś kto wymazał wspomnienia osobie, która powinna być dla niego ważna! Bo taka powinna być Hestia... Harry w całym swoim życiu nie spotkał takiej osoby. Hestia Carrow była bardzo uprzejmą i radosną — zbyt miłą i radosną jak na gust Harry'ego— dziewczyną, która nie wykazywała wrogości do niczego. Nie narzekała i nie miała niezadowolonej miny. Tylko uśmiechała się i śmiała rozmawiając ze wszystkimi z jak znajomymi. Potter zaobserwował również, że Draco jedynie w stosunku do niej jest w stanie zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Był dla niej uprzejmy aż do przesady i jak na gust Pottera byłby w stanie zrobić dla niej wszystko. Nawet być miłym dla Rona. Ale Hestia najwyraźniej tego nie wyczuła. Jednak największym zaskoczeniem dla Harry'ego było to jak dziewczyna zwraca się uprzejmie i przyjacielsko do osób spoza Slytherinu. Temu też bolało go bardziej kiedy na nich patrzył, jak patrzył na Malfoya, który po prostu robi to co chce, uciekając od problemu. Harry udawał długo, że nic nie wie i wszyscy jak na razie zdawali się być zadowoleni, ale on tak nie potrafił.



*


— Uspokój się w końcu Potter — mruknął Zabini kiedy razem z Draco, Hestią i tą dwójką ponuraków, szli do Hogsmade. Astoria ostatnimi czasy zaczęła spędzać czas w towarzystwie siostry, co zasadniczo nie przeszkadzało nikomu, poza Harry'm. Oddaliła się od nich. Zaczęła kłamać i unikać rozmów. Potter martwił się o to co dzieje się z młodszą Greengrass, jednak nie miał pojęcia jak jej pomóc. Skoro ona, jak twierdzi, takowej nie potrzebuje.


— Jestem spokojny — powiedział Harry nieco bardziej wrogo niż zwykł odzywać się na co dzień. Blaise roześmiał się cicho.


— Właśnie widzę — oznajmił na co otrzymał zirytowane spojrzenie od kumpla.


— Harry w porządku? — zagadnęła Hestia odwracając się do niego a Potter natychmiast się uśmiechnął i przejechał nieporadnie dłonią po włosach.


— Tak. Przypomniałem sobie tylko, że muszę napisać jeszcze esej do McGonagall, więc dziś za dużo nie wypiję. — Dziewczyna przytaknęła uśmiechając się pokrzepiająco, następnie wracając do rozmowy z siostrą. Ostatnimi czasy Zimna Carrow zaczęła częściej komunikować się z siostrą i resztą, należącą do "ich grupy". Wyjątkami byli Max i Alex, których ignorowała, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej niż kiedyś. Właściwie Potter dostrzegł iż cały Slytherin zaczął unikać Seijuuro bardziej niż zwykle. Tak, jakby ten wyrządził każdemu z nich krzywdę. Za to pewnego razu powstrzymał Zabiniego przed obiciem dziewczęcej buźki Alexa. Żaden nie powiedział mu, o co poszło.

Sama historia nie kończy się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz