8."Tell me when you grow up ..."

311 48 20
                                    

  Od Autorki: Wyzwanie dla chętnych pod rozdziałem.

Zapraszam do czytania!


Schowałem żyletkę, opatrzyłem sobie nogę, ubrałem się i wyszedłem prędko z pokoju. Zbiegłem na dół i zobaczyłem, jak Andy kończy robić śniadanie. Zobaczyłem jego dłoń, na której miał parę plastrów.

-Hej Rye.-powiedział niepewnie.

-Kto pozwolił ci ruszać moje rzeczy?-naskoczyłem na niego i stanąłem przed nim, na co ten się cofał, aż natrafił na blat.

-Tak sam, jak kto ci pozwolił, żeby mnie obmacywać?-zmarszczyłem brwi.

-O...o czym ty mówisz?-zmierzyłem go wzrokiem.

-Tak teraz nie pamiętam. Gdybym nie uciekł, to byś mnie tam zgwałcił.-pokiwałem głową z niedowierzaniem.

-Ja nie pamiętam. Naprawdę.-prychnął i mnie wyminął.

-Nie dotykaj mnie więcej.-warknął na odchodne i ruszył ze swoim talerzem do salonu.

-Andy przepraszam!-zawołałem za nim.

-Daj mi spokój i siedź sobie z Patrickiem bym nie musiał cie oglądać.-przetarłem twarz dłońmi. Nic nie pamiętałem, czarna dziura zamiast wspomnień. Po chwili wybrałem numer do Patricka, może on okaże się tym który zastąpi Andy'ego.

-Hej może wpadniesz. Obejrzymy coś razem.-

-Jasne. Będę za pół godziny.-

-Okej czekam.-szybko zjadłem i pobiegłem się przyszykować.

Kiedy minął wyznaczony czas, zszedłem na dół i zobaczyłem Andy'ego w salonie jak siedzi skulony na kanapie i oglądał coś na laptopie.

-Andy wybacz, że tak na ciebie naskoczyłem.-zacząłem, wchodząc do pomieszczenia, w którym był.-...i przepraszam za wczoraj. Totalnie nic nie pamiętam. Jeśli zrobiłem ci jakąkolwiek krzywdę. Wiedz o tym, że nie chciałem. Nigdy bym cię nie skrzywdził.-zapewniłem go.

-Nic się nie stało.-zacisnął usta w cienką linię. Nastała cisza, nie wiedziałem co mam mu jeszcze powiedzieć ani czy jego słowa były szczere.-Dlaczego się tniesz?-zmarszczyłem brwi na jego pytanie i wtedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.

-Eee...to Patrick zaprosiłem go.-wymamrotałem. Poszedłem otworzyć drzwi. Zobaczyłem za drzwiami jasnego blondyna. Zmieszany pytaniem Andy'ego po chwili się uśmiechnąłem do znajomego.

-Hej.-uśmiechnął się słodko.

-Hej. Wchodź.-zaprosiłem go gestem dłoni.

-Cześć Andy.-Patrick zwrócił się do blondyna w salonie. Ten tylko uniósł dłoń, nic się nie odzywając.

-Chodźmy do mnie.-popchnąłem go delikatnie w głąb domu. Zaprowadziłem do siebie i kazałem usiąść na łóżku. Sam zacząłem przygotowywać laptop na jakiś film. Nagle poczułem dłonie na tali, a po chwili oplotły mój brzuch od tyłu.

-Rye... Andy jest twoim chłopakiem?-spojrzałem na niego przez ramię. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy Patrick wbił mi się w usta, całując mnie. Byłem zaskoczony jego nagłym ruchem, ale oddałem pocałunek. Odwróciłem się do niego przodem i zarzuciłem mu dłonie na kark. Przemieniłem nasz niewinny pocałunek w namiętna walkę. Jednak miałem w tym swój cel. Usta Patricka nie smakowały i nie przypominały tych Andy'ego. Ja za wszelka cenę chciałem w nim odnaleźć, choć kawałek podobieństwa do mojego byłego chłopaka. Nagle jasny blondyn się ode mnie oderwał.-Jaki zachłanny.-zamruczał, a jego dłonie powędrowały pod moja koszulkę. Spojrzałem mu w oczy. Zobaczyłem w nim obcego człowieka, a chciałem w nich widzieć tego, którego znam, którego chciałbym chronić przed złem, całe żyjcie. Chciałem w nich zobaczyć Andy'ego.

-Nie.-szepnąłem.

-Co?-niezrozumienie na oczach chłopaka było wręcz wypisane na jego białych gałkach ocznych.

-Przepraszam, nie potrafię.-cofnąłem się.

-Rye to powiedz mi, chociaż czy mam u ciebie szanse? Czy mam się o ciebie starać.-czułem, że się duszę. Brakowało mi powietrza, obecność Patricka mnie przytłaczała.

-Możesz już iść?-wymamrotałem.

-Odpowiedz mi.-zażądał.

-Wyjdź!-krzyknąłem, dysząc.

-Rye, dlaczego ty się tak boisz uczuć? To przez tego blondyna tak? To on jest powodem twojego strachu?-on jednak nadal drążył temat.

-Proszę! Idź już...-starałem się uspokoić. Jednak czułem się tak okropnie, jak bym zdradzał Andy'ego. Nagle drzwi się otworzyły.

-Wszystko dobrze?-zapytał niepewnie blondyn.

-Patrick idź już.-poprosiłem i spojrzałem to na niego to na mojego tymczasowego współlokatora.

-Rye wyjaśnij mi to przynajmniej.-pokiwałem przecząco głową. Andy podszedł do jasnego blondyna i wyprowadził go z mojego pokoju.

Oparłem się plecami o ścianę i osunąłem się po niej. Łzy zaczęły spływać po mich policzkach. Czułem się jak w klatce, która z każdą moją próbą znalezienia nowej miłości jest wpuszczana do wody, a ja nie mam drogi ucieczki i tonę.

It is not in me This is part of me-*Randy*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz