Hej witajcie. Tak znów tu jestem, znów z czymś nowym.
Chciałabym tak uroczyście zacząć tę część. Doszliśmy już do tak wysokiego stanu, jakiego moje książki nigdy nie osiągnęły. Wasze uznanie i poparcie doprowadziło nas do tej części. To wasza zasługa.Tak więc...Zapraszam na pierwszy rozdział ostatniej części z serii "Painkiller"
Jest również nowa postać
Ben (23lat)
Pacjent ośrodka Black Cloud i współlokator w pokoju Andy'ego.
Bardzo szybko staje się agresywny gdy ktoś mu się sprzeciwia, lecz łatwo można go zmanipulować wpływając na jego ego.(Trzy miesiące później)
*Andy*Siedziałem na stołówce, w której zebrali się już wszyscy, którzy podobnie jak i ja byli na odwyku. Osoby siedzące ze mną przy stole prowadziły rozmowę na jakiś fascynujący temat, a ja nawet nie znałem ich imion. Od trzech miesięcy staram się jak najmniej żyć tym życiem, które zgotowała mi matka i ojczym. Codzienne wykłady i wyżyty z psychiatrami stawały się już nie do zniesienia. To wszystko mnie męczyło.
Wstałem od stołu i skierowałem się do wyjścia, a następnie do pokoju. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na moje drżące dłonie. Nie sądziłem, że brak narkotyków może doprowadzić do takiego stanu.
Boje się, że dłużej nie wytrzymam. Chcę jeszcze zobaczyć Brooklyna, Mikeya i Jacka. Nie chcę, by myśleli, że się poddałem.*
-Andy tak nagle wyjechałeś!-rzucił mi się na szyję i przywarł swoimi ustami do mojego policzka blondynek.
-Musiałem. Nie miałem słowa w tej sprawie.-mruknąłem, a mój przyjaciel się ode mnie odsunął.
-Spokojnie chwilę tu posiedzisz, pomogą ci i wrócisz do nas...-urwał szatyn stojący przy Brooku.
-Do nas i oczywiście do Ryana.-wtrącił się niepewnie Jack.*
Prychnąłem na dalekie wspomnienia. Straciłem wszystkie uczucia, którymi go darzyłem. Był dla mnie obojętny. Czasami nawet zapominałem, że coś mnie z nim łączyło, a czasami niechciane wspomnienia uderzały ze zdwojoną siłą.
*
-Nie możecie mu powiedzieć, gdzie jest ten ośrodek.-rozkazałem od razu.
-On się załamał. Nie możesz mu tego zrobić.-oburzył się Mikey.
-Nie będziesz za mnie decydował!-uniosłem się, zaciskając dłonie w pięści.
-Andrew koniec tego widzenia wracaj do środka!-zobaczyłem jedną z naszych opiekunek w oknie.
-Nie mówcie mu...proszę.-widziałem te ich spojrzenia między sobą. W końcu tak jak bym kazał im wybierać między mną a nim.
-Jeżeli on sobie coś zrobi, będziesz miał go na sumieniu.-pogroził mi Jack.*
Rye Beaumont już dla mnie nie istnieje. Jest osobą w tłumie, na którą nie zwrócę najmniejsze uwagi. To myśl, której starałem się trzymać za wszelką cenę.
Ojczym miał racje bycie gejem to choroba wyleczalna. Każde spotkanie z psychiatrą i...
Drzwi otworzyły się szeroko, a w nich staną mój współlokator. Ben. Wysoki i postawny chłopak, o włosach w kolorze ciemnego blondu, oczy miał jak morze, ale były skryte pod ciemną warstwą psychopatycznych historii, które mi opowiada.
-Witaj Andy.-uśmiechnął się szeroko. Ja jednak nie pisnąłem ani słówkiem.-Andy znów masz te ciche dni?-podszedł do mnie i usiadł naprzeciw. Jego dłoń szybko znalazła się na moim kolanie, a mi zrobiło się niedobrze.
-Nie dotykaj mnie.-wyszeptałem, a moje gardło było ściśnięte, jak by ktoś dusił mnie sznurem.
-Oj Andy...zawsze ta sama śpiewka. Przecież wiesz, że to dla twojego dobra.-pogładził mnie po policzku, a ja zadrżałem.-Gejów trzeba ci obrzydzić.-szepnął i przysunął twarz do mojego policzka.-Chyba nie chcesz, żeby jakiś obleśny chłopak robił ci takie rzeczy...-jego dłoń przesunęła się na moje krocze, spiąłem wszystkie moje mięśnie.-Andy...-wszeptał, a jego oddech oplótł moją szyję.
-Nie chcę.-jęknąłem. Chłopak odsunął się ode mnie i zaczął śmiać.
-Tak właśnie masz robić. Opieraj się temu.-poklepał mnie po ramieniu.-Zobaczysz ja cie nauczę opierać się facetom.-zapewnił mnie.
-Ja nie jestem gejem... Ben ja za niedługo będę wychodził.-chłopak przewrócił oczami.
-Kochany to cudownie. Tylko muszę cię ostrzec.-zmarszczyłem brwi zaciekawiony.-Otóż taki jeden chłopak z tej placówki. Też leczył się, by nie być gejem. Wyszedł i wyglądał już na zdrowego...jednak zobaczył swojego byłego. Nie mógł mu się oprzeć, a tamten, zamiast mu pomóc...on go skrzywdził.-słuchałem go w skupieniu.-Zamknął go w swoim domu i torturował. Wyrywał paznokcie, kazał jeść jedzenie dla psów, uwiązał go na smyczy, wyrwał kły...traktował go jak zwierze. A każdego wieczora gwałcił go.-zakryłem usta dłonią i zerwałem się z łóżka.-Andy.-mój współlokator wstał i złapał mnie za dłoń.-Wiesz, jak boli gwałt prawda?-wyrwałem dłoń z jego uścisku i wybiegłem z pokoju. Szybko wbiegłem do łazienki, która była na korytarzu i zamknąłem się w jednej z kabin.
Każda historia opowiedziana przez Bena była coraz to gorsza, ja już nie mogę tego słuchać. Boje się tego. Nie chcę by żadna z nich, stała się częścią mojego życia.
-Andy....Aaandy.-zadrżałem na głos chłopaka z mojego pokoju.-Andy, po co idziesz do tych obleśnych łazienek, skoro w naszych pokojach są łazienki.-starłem się zachowywać jak najciszej i miałem głupią nadzieję, że odpuści.-Kochany muszę wiedzieć, czy wiesz co to gwałt. Jeśli nie zdajesz sobie sprawy z tego, co ci okropni geje mogą ci zrobić, to muszę ci pomóc.-widziałem, jak jego cień zbliża się do kabiny, w której siedziałem. Zacząłem drżeć ze strachu, co nowego może wymyślić Ben. Mimowolnie łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
CZYTASZ
It is not in me This is part of me-*Randy*
Genç KurguCzwarta część książki "Painkiller" Niby zwykły ośrodek do leczenia uzależnień, ale za dodatkową opłatą można się tam pozbyć również innego problemu. Dla jednych problemu, a dla drugich po prostu normalnego życia. Jak człowiek czuje się po takiej te...