Mogłabyś napisać Leo/Frank, gdzie Leo jest kompletnie zakochany we Franku, ale przed śmiercią uświadamia sobie, że nigdy nie będą razem?
Dla kumihoe
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Siódemka sprawdzała i dokonywała ostatnich poprawek broni i ubrań, gdy Argo II leciał przez burzowe chmury nad pełnym ognia i dymu obozem — sytuacja nie wyglądała dobrze; Półbogowie biegali wokół, walcząc z potworami i Gigantami. Ziemia się trzęsła.
— Wszyscy wiedzą, co mają robić? — zapytał Jason, po raz setny tego dnia. Herosi pokiwali zgodnie głowami i blondyn odetchnął. — No dobra. Idziemy tam. — Spojrzał na Leo. — Jesteś pewien, że sam sobie tutaj poradzisz?
Leo skinął głową.
— Tak. Nic mi nie będzie.
Nie chciał okłamywać swoich przyjaciół, ale co niby miał im powiedzieć? Zostaję tutaj, bo zamierzam zabić się, żeby powstrzymać Gaję? Oczywiście nie chciał umierać, ale ktoś przecież musiał. Ktoś z siódemki i, być może, nie bez powodu było ich akurat siedmioro, pomyślał ironicznie. Zawsze był piątym kołem u wozu i już pogodził się z faktem, że będzie musiał się poświęcić, żeby uratować pozostałych. Jego oczy mimowolnie zwróciły się w kierunku Franka, który sprawdzał swój łuk, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Leo wiedział, że gdyby Frank powiedział mu, żeby tego nie robił, to by go posłuchał. Pieprzyć świat, pieprzyć Gaję, gdyby Frank poprosił Leo o to, żeby go nie opuszczał, Latynos posłuchałby go bez wahania. Gapił się na Franka, bo jego większa część nie chciała umierać i krzyczała teraz rozpaczliwie. Ale Frank nawet na niego nie spojrzał; nic nie wiedział o planie Leo, a nawet gdyby wiedział to, szczerze, Leo wątpił, żeby miał coś przeciwko niemu. Pewnie powiedziałby tylko coś w stylu: jesteś odważny, ale i tak pozwoliłby Leo to zrobić. Bo to właśnie on był tym najmniej kochanym z ich grupy. Najmniej kochanym przez Franka. Ale pomimo to, to ciągle bolało — fakt, że Leo nigdy z nim nie będzie. Z jedyną osobą, jakiej kiedykolwiek pragnął.
Nie wiedział, kiedy zakochał się w synu Marsa, wiedział tylko, że stało się to nagle i szybko, i bez względu na flirt i sugestie Leo, Frank nigdy nie patrzył i nigdy nie spojrzy na niego tak, jak patrzył na Hazel.
To nie czas na użalanie się nad sobą, skarcił się Leo. Spędzili razem miesiące, tygodnie na Argo II i Frank był po prostu zakochany w Hazel. Nigdy nie poświęcał Leo zbyt wiele uwagi. To bolało, tak bardzo, że czasami nie mógł oddychać, skulony pomiędzy wynalazkami w maszynowni, próbując nie płakać. Wiedział, że zawsze będzie sam, że Frank nigdy go nie zechce. A teraz podjął decyzję i powinien przestać szukać okazji do ucieczki. Przynajmniej jeden raz się na coś przyda.
— Do zobaczenia — powiedział Percy, optymistycznie jak zawsze. Poczochrał włosy Leo i podszedł do drabinki. Po chwili był już na dole, walcząc z potworami. Jego nonszalancja jedynie przypomniała Leo, że jego przyjaciele nie wiedzieli, co zamierzał zrobić; myśleli, że zobaczą się po bitwie. Leo przełknął ślinę, gdy Annabeth pomachała mu na pożegnanie i ruszyła za swoim chłopakiem. Jason objął go jedną ręką. Piper pocałowała w policzek.
Gdy Hazel go przytuliła, miała łzy w oczach. Była jedyną, która wiedziała.
— Kocham cię — wyszeptała gorączkowo, trzymając go mocno. — I będę kochać. Zawsze.
Swoimi słowami pocieszyła Leo, chociaż to nie jej miłości pragnął.
— Hazel, chodźmy — niecierpliwił się Frank. — Porozmawiacie, jak to wszystko się skończy.
Hazel odsunęła się i szybko wytarła wilgotne oczy. Leo nie mógł oddychać.
— Nie pożegnasz się z Leo, Frank? — Próbowała powiedzieć to swobodnie, ale jej głos drżał. Wiedziała o uczuciach Leo, ale nie nienawidziła go za kochanie chłopaka, który należał do niej. Frank zmarszczył brwi.
— Po co? Zobaczymy się na kolacji — uśmiechnął się. — Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, oczywiście.
Kocham cię, chciał wywrzeszczeć Leo, ale wiedział, że nie może. Nie teraz. Nigdy. Frank musiał zauważyć, jak niepewnie wyglądali Leo i Hazel, bo podszedł bliżej.
— Wszystko będzie dobrze — powiedział swoim przyjaciołom i wtedy, jakby pod wpływem impulsu, objął Leo. Latynos poczuł w brzuchu kiełkujący atak paniki, gdy desperacko trzymał drugiego chłopaka. Po zbyt krótkiej chwili, Frank się odsunął. Leo chciał być przy nim odrobinę dłużej. Chciał czuć jego ciepło, jego silne ramiona wokół siebie. Chciał tego. Chciał tego wszystkiego. Chciał, żeby Frank odwzajemniał jego uczucia. Ale syn Marsa był już w połowie drogi do drabinki. — Chodź, Hazel.
Dziewczyna delikatnie pocałowała Leo w policzek i bez słowa pobiegła za swoim chłopakiem. Zniknęli za burtą, a po chwili Leo widział, jak biegną razem przez zrujnowane pole truskawek. Frank zamienił się w lwa. Przez chwilę, syn Hefajstosa pozostał sam, z wiatrem i odległymi odgłosami bitwy. Wytarł oczy, uświadamiając sobie, że płacze. Bał się i był samotny i, być może, śmierć sprawdzi na niego spokój, którego pragnął. Może w końcu, będzie w stanie cieszyć się ze szczęścia Franka i Hazel, bez tego okropnego bólu pożerającego go od wewnątrz.
Powtarzał w głowie słowa, których nigdy nie miał okazji wypowiedzieć i przygotował Festusa do ich ostatniego lotu. Te słowa były jak mantra — tysiące kocham cię, krążące po jego głowie i odciągające go od jego zadania.
Gdy Leo wspiął się na grzbiet smoka, mógł poczuć pod łydkami ciepło metalowego ciała. Wzbił się w powietrze. Argo II zniknęło spod jego stóp i w końcu mógł zobaczyć wszechobecny chaos — Obóz był niszczony, ale lecąc, Leo ledwo to zauważył. To był koniec. Sokół przeleciał nad nim i Leo, żeby się pocieszyć, wmawiał sobie, że jest to Frank, dotrzymujący mu towarzystwa, gdy lecieli na pewną śmierć.