Wyszło na to, że Harry nie rzucał słów na wiatr. Po powrocie do domu kazał mi odpoczywać, gdy sam z Horanem urzędował w kuchni. Słychać było stukanie garnków, a czasem przekleństwa wydobywające się z ust zielonookiego. Mówił poważnie, święta nas nie ominą.
Zrozumiałem, że to nie sen z chwilą, gdy na stole w jadalni na śnieżnobiałym obrusie wylądował półmisek z indykiem. Bardzo soczystym i wspaniale wyglądającym indykiem. Ledwo powstrzymywałem się przed tym, by nie zacząć się ślinić. Co było trudne, uwierzcie. Chłopcy naprawdę się postarali. Przygotowali wszystkie potrawy, które kilka dni temu sam chciałem przygotować.
Kto by pomyślał, że będę świętować wraz z moim największym wrogiem - Harrym Stylsem i jego przyjacielem, Niallem Horanem? To kiedyś dla mnie byłoby nierealne. Zamiast wspólnego obiadu, leżałbym w sypialni Malika i oddawałbym mu swoje ciało. Właśnie tak spędzaliśmy święta. Czasami nawet zamiast seksu, on wychodził i nie wracał przez cały dzień. Ja siedziałem sam w domu i czekałem na niego z nadzieją, że tym razem nie zapomni o moich urodzinach.
Teraz wszystko było inaczej. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Próbowałem przepysznych potraw i czułem się naprawdę dobrze, tak... rodzinnie. Nie chciałem tego zmieniać.
- A teraz pora na prezenty! - Zawołał niebieskooki z błyskiem podekscytowania w oczach.
Zerwał się od stołu i gdzieś pobiegł. Uśmiechnąłem się, odprowadzając go spojrzeniem. Przez chwilę zostaliśmy z Harrym sami. Czułem na sobie jego spojrzenie, lecz nie odważyłem się na niego spojrzeć.
- Lou? - odezwał się, by zwrócić na siebie moją uwagę.
- Tak? - niepewnie na niego spojrzałem.
Bałem się, że nagle każe mi się wynosić, że to był kolejny nieśmieszny żart z jego strony. Teoretycznie mógłby to zrobić. Najpierw dał nadzieję i patrzył, jak coraz bardziej mu ufam, a potem wbiłby mi nóż w plecy i wyrzucił mnie ze swojego życia. Ale... Harry nie mógłby być aż takim potworem, nie on, już nie. Na pewno chodzi o coś innego, prawda? A może....
Stop! Nie mogę ciągle wymyślać czarnych scenariuszy. Muszę po raz ostatni zaufać. Ten ostatni raz.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał. - Nagle zbladłeś, nie chcesz się położyć?
- Nie - pokręciłem głową. - Jest w porządku, naprawdę.
- Gdyby coś się działo, to mi powiedz - dodał. - Na resztę dnia zaplanowaliśmy oglądanie filmów, więc położysz się na kanapie i odpoczniesz. W zasadzie teraz możemy tam przejść.
Skinąłem głową i wymusiłem uśmiech. Wstaliśmy najedzeni od stołu i poszliśmy do salonu. Mogliśmy podziwiać pięknie udekorowaną choinkę. Po chwili do nas dołączył blondyn, szczerząc się szeroko. W rękach trzymał kilka torebek z prezentami.Wszystkim porozdzielał prezenty, oznajmiając, że on otwiera jako pierwszy.
- Dzięki! - zawołał, wyciągając kupony rabatowe czy bony do swoich ulubionych restauracji z fast-foodami. - Będę mógł kupić więcej jedzenia, nie wydając tylu pieniędzy!
- Otwórz drugi prezent - powiedziałem, czekając na jego reakcję.
Nie miałem przecież pieniędzy, a przynajmniej nie tyle, by kupić mu jakiś drogi zegarek czy co innego z wyższej półki. Zdecydowałem się na skromny upominek.
- Jest wspaniała! - zawołał, rzucając mi się na szyję.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na jego głowę, gdzie była czapka z barwami flagi Irlandii. Po jego reakcji mogłem uznać, że mu się spodobała i się na mnie nie zawiódł. Przeniosłem swój wzrok na Harry'ego. Był zadowolony i ciągle się we mnie wpatrywał.
CZYTASZ
Enemy ~Larry ✔️
Fanfiction- Udawałeś, prawda?! - zawołał zielonooki , podchodząc do niższego mężczyzny coraz bliżej. - Od kiedy, Louis?! Od kiedy pamiętasz?! - Nie udawałem! - krzyknął, starając się nie pokazywać, jak bardzo się boi. - Podobało ci się, kiedy cię pieprzyłem...