Liam
Wróciłem do domu Malika po załatwieniu paru spraw. Siedział w salonie, oglądając jakiś głupi serial. Zajadał się popcornem. Nawet nie zauważył, że wszedłem do pomieszczenia. Sięgnąłem po włącznik światła i je zapaliłem. Mulat mruknął i zmrużył oczy. Chyba przerwałem mu jego samotny maraton filmowy.
- Liam... - westchnął, odchylając głowę na zagłówek.
- Tak, ja - powiedziałem, podchodząc do niego bliżej.
Stanąłem przed nim i uważnie się przyjrzałem. Był w czarnych dresach, bez koszulki. Dzięki temu mogłem podziwiać jego tatuaże. Nie wyglądał, jakby usychał z tęsknoty za Louisem. Od chwili zniknięcia szukał go, a raczej zlecił to swoim ludziom. On sam przesiadywał w domu i nie robił praktycznie nic.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał, leniwie się przeciągając. - Spotkanie ma być dopiero jutro. Nie otrzymałem jeszcze informacji o kolejnych punktach zrzutu, możesz wracać do siebie. Przeklęty Styles...
- Znalazłeś już Louisa? - spojrzałem na niego uważnie.
- Niee... - pokręcił głową. - Przepadł jak kamień w wodę. Myślisz, że po prostu ode mnie uciekł?
- On cię kochał, głupku - warknąłem, drażniła mnie jego głupota i bezmyślność.
Szatyn zrobiłby dla niego wszystko. Wiele razy nakryłem Tomlinsona na chwilach słabości. Nieraz siedział w sypialni i cicho płakał. Nawet kołdra, którą się okrywał nie tłumiła jego płaczu. To było rozdzierające, nawet mi łamało serce, choć nie byłem zbyt blisko z niebieskookim.
- Kochał? - powtórzył. - Czyli już tego nie robi?
- Myślę, że nie zasługiwałeś na niego - powiedziałem pewnie. - Nie pasowaliście do siebie. Lou był zbyt delikatny, niszczyłeś go.
- Co ty wygadujesz, Li? - zmarszczył brwi, wstając z kanapy.
- Mówię to, co widziałem - odparłem. - Szantażowałeś go, groziłeś mu by z tobą został?
- Bzdury! - zawołał. - Był ze mną, ponieważ nie miał nikogo! Był sierotą błąkającą się po ulicach, ja sprawiłem, że stał się kimś. Znalazłeś go? Wiesz, gdzie on jest?!
- Nie podnoś głosu, Zayn - upomniałem go.
- Zapominasz się, Payne! - podszedł bliżej mnie tak, że prawie stykaliśmy się klatkami piersiowymi. - Jestem twoim szefem, ja tu wydaję rozkazy.
- Myślę, że sam się w tym wszystkim pogubiłeś - powiedziałem, wytrzymując jego mrożące spojrzenie. - Tylko byś wydawał polecenia, nic więcej. Znasz w ogóle swoich ludzi? Myślę, że nie. Nie obchodzi cię nic poza kasą, którą dla ciebie zarabiają. Tak samo było z Louisem.
- O czym ty pieprzysz? - zmrużył oczy, gubiąc się w rozmowie.
- Interesowało cię tylko to, że mogłeś go pieprzyć, od siebie nie dawałeś nic. Nie interesowało cię jego samopoczucie, jego własne potrzeby. Najważniejszy zawsze byłeś ty, nikt inny. A teraz gdy jego nie ma, ty również nic nie robisz. Nawet nie chcesz się pofatygować, by go odnaleźć.
- Nie odebrał pieniędzy od tamtego faceta - powiedział. - Nawet tam nie dotarł.
- Bardziej martwisz się chłopkiem, czy straconymi pieniędzmi? - zapytałem.
- Kurwa, Payne! O co ci chodzi?! - warknął, łapiąc mnie za koszulkę.
- Chcę, abyś przyznał, że nigdy nie obchodził cię Tomlinson, że traktowałeś go jak zabawkę, że nigdy nic do niego nie czułeś!
CZYTASZ
Enemy ~Larry ✔️
Fanfiction- Udawałeś, prawda?! - zawołał zielonooki , podchodząc do niższego mężczyzny coraz bliżej. - Od kiedy, Louis?! Od kiedy pamiętasz?! - Nie udawałem! - krzyknął, starając się nie pokazywać, jak bardzo się boi. - Podobało ci się, kiedy cię pieprzyłem...