28. Sam się prosił

6.9K 610 920
                                    


Harry


- Stój, Styles! - usłyszałem głos Zayna za sobą.

- Chodzi ci o mnie czy Lou? - zaśmiałem się, nawet się nie zatrzymując.

Chyba jednak za bardzo zdenerwowaliśmy Malika. Dokładnie jak wtedy, gdy jego samochód stał się kupą złomu. Nie wiedziałem też, że tak szybko biega. Niepotrzebnie wplątałem w to Lou. Ale niebieskooki tak bardzo uparł się, by pójść ze mną. Nie mogłem odmówić mojemu mężowi, prawda? Potem byłby na mnie obrażony i znów spałbym na kanapie, jak wtedy, gdy zjadłem cały jego przepyszny sernik, który miał być na kiedy indziej.

Byliśmy ze sobą już drugi rok. I uwierzcie, wcale nie miałem tego szatyna dość. Był kochany i świetnie się dogadywaliśmy.

Teraz mieliśmy drobny problem, gdyż znaleźliśmy się na terytorium naszego wroga - Zayna. Może aż tak bardzo by się nie wściekł, gdyby nie nasi ludzie. Podobno dorwali Liama i nieco ,,upiększyli'' jego twarz. Nic dziwnego, że Malik był wkurwiony. Payne wylądował aż w szpitalu.

- Pośpiesz się, Lou - powiedziałem, biegnąc cały czas  za szatynem.

- Przed nami ogrodzenie  - zawołał.

- Przeskocz - odparłem, oglądając się za siebie.

Malik zwolnił i teraz powoli szedł w naszą stronę, jakby był pewny, że nas dorwie. W ręku trzymał pistolet, więc w każdej chwili mógłby strzelić. Sam też nie byłem bezbronny. Dotarliśmy do siatki, gdzie Louis miał małe problemy z przeskoczeniem jej. Podsadziłem go, lecz po chwili poczułem ból w ramieniu. Za plecami słyszałem śmiech mulata, który mierzył do mnie z  broni. Strzelił do mnie! Ten dzień naprawdę nie mógłby być gorszy. A Niall mówił, abyśmy przestali drażnić Malika.

- I co teraz, Harry? - zapytał, uśmiechając się zadziornie. - Nigdzie nie uciekniesz.

- Jesteś tego taki pewien, Zayn? - również się uśmiechnąłem.

Podszedłem do niego o dwa kroki. Oparłem ręce na biodrach i patrzyłem na lekkie zdezorientowanie na jego twarzy. Moja pewność siebie nieco zbiła go z tropu. Bo jaka osoba w którą mierzy się z broni, nie robi absolutnie nic, nie błaga, a nawet sama pcha się pod lufę pistoletu?

- Odwróć się, Zayn - podpowiedziałem.

Malik lekko odkręcił głowę i zauważył Louisa, który stał za nim z bronią wycelowaną w jego głowę. To się Zayn zdziwił. Szatyn uśmiechał się do mnie i czekał na mój ruch. Zdążył małą uliczką obejść Malika, który niczego się nie spodziewał. W końcu wszystko zaczęło iść zgodnie z planem.

- Louis... - westchnął mulat, powoli opuszczając rękę.

Zanim jednak całkiem się poddał, odwrócił się do niebieskookiego i wycelował do niego tak, że obaj mierzyli się z pistoletu. Czy Zayn był taki głupi? Ja również posiadałem broń, którą właśnie wyciągałem zza paska spodni. Ruszyłem szybkim krokiem do dwójki osób. Adrenalina choć w minimalnym stopniu łagodziła ból w moim ramieniu. Louis ciągle milczał i pozwolił mi robić swoje.

- Dwóch na jednego, Zayn - powiedziałem. - A teraz oddawaj tę zabaweczkę, zanim komuś stanie się krzywda.

- Myślisz, że zawaham się do niego strzelić? -  zapytał obojętnym tonem głosu. - Louis jest już moim wrogiem od... tamtego dnia. Z miłą chęcią go zabiję, a ciebie również to zaboli.

- Nie - pokręciłem głową. - Myślę, że do niego nie strzelisz dlatego, że boisz się o swoje życie. A gdy ty zginiesz, następny w kolejce będzie twój ukochany Liam.

Uważnie obserwowałem jego ruchy. Przez chwilę się zastanawiał i analizował moje słowa. Ja nie żartowałem, nie wtedy, gdy ktoś mierzył do mojego męża.  Naprawdę powinienem kazać mu zostać w domu i wziąć kogoś innego do pomocy w tej zasadzce. Ale niebieskookiemu nie sposób odmówić.

- Czego chcecie? - zapytał zrezygnowany, w końcu opuszczając broń i odwracając się w moją stronę.

- Terenu - odparłem prosto. - Chcę, byś zabrał swoich ludzi z tej, oraz sąsiedniej dzielnicy.

- Po co ci te tereny? Czy nie masz ich wystarczająco dużo?

- Niezupełnie - pokręciłem głową. - To jak?

- Opłacało się robić tyle zamieszania o te dwie, głupie dzielnice? Co ci to da, Styles, co? - zmrużył gniewnie oczy.

- Nie twoja sprawa, Malik - mruknąłem. - Szybka decyzja...

- Chcę coś w zamian - powiedział, jakby dopiero teraz się budząc.

- Co  takiego?

- Bezpieczeństwo Liama - odparł poważnie. - Obiecasz mi, że żaden z twoich ludzi, a tym bardziej ty go nie zabijecie, ani nie tkniecie go. Wiesz, jak on teraz wygląda?

- Jakoś nigdy nie troszczyłeś się tak o mnie, Zayn - głos zabrał  Louis. - Dla ciebie było bez znaczenia, jak obrywałem za ciebie, kiedy tylko pomyliłem uliczki i wpadłem na ludzi Harry'ego. Nigdy nic z tym nie zrobiłeś.

- Bo nigdy cię nie kochałem - odparł szczerze, patrząc w oczy Louisa. - Ciebie się tylko dobrze pieprzyło.

- Kutas - powiedział Lou, naciskając spust.

Usłyszałem jęk mulata i po chwili padł na ziemię, ściskając swoją łydkę. Louis był niewzruszony. Ja jedynie przekręciłem oczami i zbliżyłem się do naszego wroga.

- Musiałeś? - westchnąłem, patrząc na zadowolonego szatyna.

- Sam  się prosił, zwlekałem już z tym dość długo - wzruszył ramionami.

Po odsłuchaniu całej wiązanki przekleństw, w końcu Malik się uciszył. Patrzył na mnie ze łzami w oczach, czekając na decyzję.

- Niech będzie - odparłem. - Nie tkniemy Liama, tak samo jak wy nie tkniecie Louisa, jasne?

Zayn pokiwał szybko głową zapewne błagając, abyśmy jak  najszybciej dali mu spokój. Powinien być nam wdzięczny, gdyż prawdopodobnie wyląduje w szpitalu, a jak się postara, dostanie salę z Liamem.

- A do tego nie chcę widzieć nikogo z twoich ludzi na tych dwóch dzielnicach. Radzę ci to zapamiętać, Malik.

Gdy wszelkie sprawy zostały omówione, postanowiliśmy z Louisem się stąd oddalić. Adrenalina powoli opuszczała moje ciało, a ja czułem rosnący ból. Lucas jak najszybciej powinien obejrzeć moje ramię. Może gdybym jeszcze pozrzędził, Lou mógłby stać się moim osobistym pielęgniarzem.

- Strzeliłem do niego - powiedział Louis, wsiadając za kierownicę naszego samochodu.

- Wiem, kochanie - pokiwałem głową.

- Naprawdę do niego strzeliłem - powtórzył, nie dowierzając.

- Zasłużył na to, Lou  - odparłem, wciąż uciskając ranę. - Byłeś dzielny. Ale teraz naprawdę byłbym wdzięczny, gdybyśmy wrócili do domu, ręka tak strasznie boli...

- Oops, wybacz - powiedział, szybko ruszając z miejsca.

♠♠♠♠♠♠♠♠

Witajcie!

Jutro będzie już ostatni rozdział.

Mam bardzo ważne pytanie: Czy ktoś wie, gdzie mogłabym przeczytać ff o Larrym ,,Książę siedmiu mórz"?

Może być nawet po angielsku, ale całe ff, bo wszędzie szukam i nie mogę znaleźć. Podejrzewam, że zostało usunięte, ale może ktoś jakimś szczęśliwym przypadkiem je posiada ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

Enemy ~Larry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz