- Zaczekaj, Zee - sapnąłem. - Daj mi chwilkę, abym się przyzwyczaił.
- Lou - mruknął, po raz kolejny cofając swoje biodra. - Dasz radę, jesteś dużym chłopcem, prawda?
- To boli - szepnąłem, przygryzając dolną wargę, aby powstrzymać cichy szloch.
- Robiliśmy to wczoraj kochanie - powiedział. - Wytrzymasz.
Pchnął biodrami, po raz kolejny się we mnie zagłębiając. Wykonywał szybkie i mocne ruchy. Nie lubiłem tego. Zayn zawsze wolał ostry seks. Rzadko kiedy liczył się z moim zdaniem. Ale kochałem go, więc mu na wszystko pozwalałem. Bo bez niego byłbym nikim.
Zacisnąłem mocno dłonie w pięść na prześcieradle i błagałem, aby to szybko się skończyło. Zamknąłem oczy i łapałem urwane oddechy. Słyszałem odgłos uderzania skóry o skórę oraz trzeszczenie łóżka. Po kilkunastu pchnięciach w końcu doszedł. Czułem ciepło rozlewające się wewnątrz mnie. Skrzywiłem się na to uczucie. To była kolejna rzecz, jakiej nie znosiłem. Czułem się brudny przez to, ale nigdy nie powiedziałem tego na głos. Zayn w życiu nie zgodziłby się na prezerwatywy, gdyż on sam ich nie znosił. Teraz wysunął się ze mnie i opadł obok na materac. Przygarnął ramionami do swojego ciała i pocałował w mokry od łez policzek.
- Byłeś wspaniały - szepnął.
Wtulił się w poduszkę i chyba zasnął. Odczekałem chwilę i uwolniłem się od jego ramion. Powoli zsunąłem się z materaca i ruszyłem w stronę łazienki, krzywiąc się przy każdym kroku. Włączyłem wodę w prysznicu i wszedłem do kabiny. Przez długie minuty po prostu stałem i pozwalałem kroplom wody obmywać moje ciało. Próbowałem pozbyć się resztek jego nasienia. Gdy porządnie wyszorowałem się gąbką, zakręciłem wodę i wyszedłem spod prysznica. Owinąłem się w ręcznik i wróciłem do naszej sypialni. Zayn smacznie sobie spał. Wyglądał na zrelaksowanego, uśmiechał się lekko przez sen. Zazdrościłem mu tego. Już dawno nie odczuwałem żadnej przyjemności podczas stosunku. Starałem się tylko to wytrzymywać, robiłem to dla niego, z miłości.
Podszedłem do szafy i zabrałem z niej swoje ulubione spodnie dresowe oraz zwykły t-shirt. Najpierw założyłem na siebie bokserki. Gdy byłem w pełni ubrany, zszedłem na dół, aby przygotować dla nas śniadanie. Zdecydowałem się na zwykłe tosty z serem i szynką oraz malinową herbatę. Kończyłem właśnie układanie jedzenia, gdy do kuchni wszedł Zayn.
- Pięknie pachnie - powiedział, przytulając się do mnie. - Dziękuję, kochanie.
Pocałował w czubek głowy i zajął miejsce przy stole. Sam po chwili do niego dołączyłem i zaczęliśmy jeść w ciszy przyrządzone przeze mnie śniadanie.
- Myślałeś o tatuażu? - zapytał, chrupiąc swojego tosta.
Spojrzałem na niego, marszcząc brwi. O co mu chodziło? Miałem już kilka tatuaży, ale na chwilę obecną nie planowałem więcej. Dobrze się czułem ze swoim ciałem.
- Rana już ci się zagoiła - powiedział, podciągając lekko rękawek mojej bluzki, ukazując bark.
Spojrzałem w tamtą stronę i zauważyłem białe kreski, które układały się w literę ,,H''. Minęły już trzy miesiące od tamtego zdarzenia. Tak jak sądziłem, pozostała mi po tym okropna blizna.
- Można ją zakryć tatuażem - podsunął. - Wtedy będziesz wyglądał o wiele lepiej.
- Nie wiem - odparłem, spuszczając wzrok na swój kubek z parującym napojem.
Nie podobam mu się? To przez tę bliznę nie patrzy na nie tak jak kiedyś?
- Pyszne śniadanie, Lou - przerwał niezręczną ciszę, która zapadła na długie minuty.
- To tylko zwykłe tosty - odparłem, chwytając kubek i upijając nieco herbaty.
- Lou? Mógłbyś dziś pójść odebrać zaległy dług od pewnego faceta? - zapytał, spoglądając na mnie uważnie.
- Nigdy nie zajmowałem się tym, przecież wiesz, że to niebezpieczne. Nie umiem strzelać, zwykle wysyłasz Liama lub któregoś z chłopców...
- Tak... - westchnął. - Ale oni mają ważniejsze sprawy na głowie, a ten dług nie może czekać. Jeśli nie odbierzemy go dzisiaj, ten stary dziad może wyjechać z miasta, a naprawdę nie chce mi się z nim bawić.
- A ty? - spytałem. - Nie mógłbyś pojechać ze mną?
- Kotku, gdybym tylko mógł, sam bym się tym zajął - odparł. - Tylko ten jeden raz, kochanie. To starszy mężczyzna, na pewno nie będziesz miał problemu z odzyskaniem pieniędzy. Nie potrzebujesz broni. Mieszka na Maple Street 73.
- Kiedy muszę po to iść? - zapytałem. - Teraz okropnie prószy śnieg i jest zimno.
- Najlepiej, gdybyś załatwił to przed południem, kochanie - uśmiechnął się. - Dziękuję jeszcze raz, Lou.
Wstał od stołu i podszedł do mnie, składając pocałunek na moich wargach. Po chwili już go nie było w kuchni. Zostałem sam i przyglądałem się parującej herbacie. Naprawdę nie chciałem wychodzić teraz na dwór, gdy było tak okropnie zimno. Miałem spory kawałek do przejścia.
Podczas gdy sprzątałem po śniadaniu, Zayn wyszedł z domu. Słyszałem, jak odjeżdża samochodem. Sam również opuściłem dom po dwóch godzinach. Na zewnątrz wiał zimny wiatr, przez co zdążyłem skostnieć już po pięciu minutach. Zacząłem przeklinać siebie za to, że zostawiłem telefon na szafeczce przy łóżku, przez co nie mogłem zadzwonić po taksówkę. Już lepsze by było to, niż przemierzenie na piechotę całego miasta. Z tego co pamiętałem, Maple Street leżało na terenie Stylesa. Postanowiłem iść mniejszymi uliczkami, by nie natknąć się na kogoś z jego gangu. Liczyłem, że w taką pogodę nie będą szwendać się po mieście.
Jednak okazało się to niezbyt dobrym pomysłem, gdyż usłyszałem za sobą kroki. Zanim zdążyłem cokolwiek zobaczyć czy powiedzieć, oberwałem w tył głowy. Potem nastąpiła kompletna ciemność.
♠♠♠♠♠♠♠
Witajcie!
Już w następnym pojawi się Harry ;)
Jak myślicie, w jaki sposób zareaguje na intruza?
Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥
CZYTASZ
Enemy ~Larry ✔️
Fanfic- Udawałeś, prawda?! - zawołał zielonooki , podchodząc do niższego mężczyzny coraz bliżej. - Od kiedy, Louis?! Od kiedy pamiętasz?! - Nie udawałem! - krzyknął, starając się nie pokazywać, jak bardzo się boi. - Podobało ci się, kiedy cię pieprzyłem...