Harry
- Gdzie Louis? - zapytał Niall, wchodząc do mojej sypialni.
- Śpi - wskazałem podbródkiem na zawiniętego w koce szatyna.
Wyglądał naprawdę uroczo. Przez pół godziny po prostu siedziałem po drugiej stronie łóżka i przyglądałem się, jak miarowo oddychał. Leżał na brzuchu, trzymając jedną rękę pod poduszką. Twarz miał zwróconą w stronę okna. Na głowie widać było biały opatrunek, który zrobił Lucas. Gdy Louis się kąpał, pozwolił sobie pomóc w umyciu włosów, które były posklejane od krwi. Cieszyłem się z tego, jak szybko niebieskooki nabierał do mnie zaufania. Oczywiście będąc w wannie osłonił się pianką, abym przypadkiem nie mógł go podejrzeć. Mały spryciarz.
- Możemy pogadać? - zapytał. - Załatwiłem dla ciebie to, co chciałeś.
Skinąłem głową i ostatni raz rzuciłem spojrzeniem na śpiącego chłopaka. Powoli zszedłem z materaca i ruszyłem do wyjścia zaraz za blondynem. Zeszliśmy na dół, a potem jeszcze niżej, docierając do piwnicy. Tu znajdowała się baza główna mojego gangu. Było to duże pomieszczenie, przypominające raczej nocny klub. Teraz byliśmy tu sami, tylko we dwóch. Nawet Louis by się tu nie dostał, gdyż musiał znać kod dostępu.
- I czego się dowiedziałeś? - zapytałem, rozsiadając się wygodnie na kanapie.
- To był Timon i JJ - odparł, zajmując miejsce na fotelu przede mną. - To oni natrafili na Tomlinsona. Rozpoznali go jako intruza z wrogiego gangu i spuścili mu łomot. Podobno od razu upadł na ziemię. Kilka razy go kopnęli i uciekli. Myśleli, że go załatwili, gdyż na śniegu pojawiło się sporo krwi.
- Świetna robota, Ni - uśmiechnąłem się. - Wyślij tę dwójkę za miasto, niech pomogą chłopcom przy zrzutach towaru. Nie mogę kręcić się w pobliżu Louisa. Może ich rozpoznać, chociaż nie mam pewności czy widział swoich napastników. Lepiej dmuchać na zimne.
- O tym samym pomyślałem - pokiwał głową. - Już wyruszyli w drogę, mają wrócić dopiero na twój znak.
- Co ja bym bez ciebie zrobił, frytko - zaśmiałem się. - Myślisz, że dobrze zrobiłem, zabierając w to miejsce naszego wroga?
- Myślę, że to genialny plan, Hazz - zapewnił. - Pomyśl o tym, jak bardzo wkurwiony będzie Malik, gdy już się o tym dowie. Ale nie chwal się tym za wcześnie, gdyż wybuchnie wojna, a na nią musimy się przygotować. Spróbuj upokorzyć Zayna, on kocha tego szatyna i wpadnie w szał, gdy dowie się, że się z nim zabawiłeś. Uważasz, że będzie jeszcze go chciał, gdy już skończysz?
- Przekonamy się - zaśmiałem się, stukając palcami o zagłówek. - Myślisz, że za ile dni Tomlinson rozłoży przede mną nogi i mi się odda?
- Słódź mu dalej i szepcz te miłe słówka, nazywając go słoneczkiem i kochaniem - powiedział. - Rozkochaj go w sobie, a wtedy zrobi dla ciebie wszystko.
- Z tym nie będę miał problemu - zapewniłem. - Pozwolę mu się najpierw nieco rozejrzeć po otoczeniu i spędzę z nim dużo czasu. Czy nasze urocze zdjęcia zakochanej pary są już gotowe?
- Już nawet stoją na kominku w salonie oraz w paru innych miejscach w domu. Dla Petera i Ericka nie ma rzeczy niemożliwych, potrafią zdziałać cuda. Wiesz jak realnie te zdjęcia wyszły? Muszę przyznać, że pasujecie do siebie.
- Och zamknij się - mruknąłem, podnosząc się z miejsca. - Będę jak coś w sypialni, możesz zrobić obiad dla trzech osób, byłbym bardzo wdzięczny.
- Zjem wszystko sam! - zawołał, zanim wyszedłem z pomieszczenia.
Pokonałem schody na górę i ponownie usiadłem na łóżku w sypialni. Louis nawet nie drgnął, nie ruszył się z poprzedniego miejsca. Ciągle smacznie sobie spał. Nachyliłem się nad nim i przeczesałem posklejane od wody kosmyki karmelowych włosów. Lou zmarszczył swój mały nosek, lecz dalej spał. Odsunąłem się od niego i oparłem o ramę łóżka.
Gdy się kąpał, ja szybko rozpakowałem kilka ubrań po bracie Chrisa i umieściłem je w szafie. Dopiero teraz dostrzegłem coś leżącego na biurku. Podniosłem się z łóżka i podszedłem tam. Był to album ze zdjęciami. Moimi i Louisa. Naszymi wspólnymi zdjęciami. Niall miał rację, chłopcy nieźle się postarali, w życiu nie powiedziałbym, że są przerobione. Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem razem z tym przedmiotem na łóżko. Powoli przewracałem strony, a uśmiech na mojej twarzy się poszerzał. Louis wyglądał naprawdę uroczo.
- Co oglądasz? - usłyszałem zaspany głos szatyna.
Nieco mnie tym wystraszył, ale nie dałem tego po sobie poznać. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lekko. Uniosłem album, by mógł zobaczyć kilka zdjęć. Podsunąłem się do niego bliżej, opierając łokciem o poduszki.
- To... my? - zapytał, rumieniąc się nieznacznie.
- Tak, kochanie - skinąłem głową. - To było podczas zeszłorocznych wakacji, a tu byliśmy na urodzinach Nialla, tego blondyna, którego widziałeś wtedy, gdy cię znaleźliśmy.
- Przepraszam, ale niczego nie pamiętam - powiedział zawstydzony. - Nie potrafiłem ci do końca uwierzyć, że jesteś moim chłopakiem, ale raczej te zdjęcia nie kłamią. Przyjaciele się nie całują, prawda?
Spojrzałem teraz na zdjęcie, na którym nasze usta były złączone. To zdjęcie coś mi przypominało. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że tak naprawdę wtedy całowałem się z Liz, lecz chłopaki po mistrzowsku przerobili dziewczynę na Louisa, a raczej wstawili jego zdjęcie, zamiast brunetki.
- To prawda, Lou - skinąłem głową. - Ale to nie szkodzi, nie zadręczaj się tym kochanie.
- To musi być dla ciebie przykre, Harry - powiedział cicho. - Myślę, że potrzebuję odrobiny czasu i naprawię to, obiecuję.
- Dla mnie najważniejszy jesteś ty, Loueh - zapewniłem. - Dziś było zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień, więc po obiedzie powinieneś znów się przespać. Będzie ci przeszkadzało, jeśli znów będę nad tobą czuwał?
- Nie, to bardzo miłe, Harry - uśmiechnął się. - Cieszę się, że się o mnie troszczysz.
♠♠♠♠♠♠♠
Witajcie!
Ale ten Louis naiwny XD
Harry z chęcią to wykorzysta 8)
Miłego dnia, kadeci!
Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥
CZYTASZ
Enemy ~Larry ✔️
Fanfiction- Udawałeś, prawda?! - zawołał zielonooki , podchodząc do niższego mężczyzny coraz bliżej. - Od kiedy, Louis?! Od kiedy pamiętasz?! - Nie udawałem! - krzyknął, starając się nie pokazywać, jak bardzo się boi. - Podobało ci się, kiedy cię pieprzyłem...