Louis
- Mogę wziąć to czekoladowe ciasto? - zapytałem, przeglądając kartę.
- Oczywiście, kochanie - uśmiechnął się Harry, zwracając się teraz do osoby, która czekała już na nasze zamówienia. - Dużo czekolady dla tego słodziaka, poproszę.
Zarumieniłem się, odkręcając głowę na bok, aby zielonooki tego nie widział. Jednakże słysząc jego śmiech, nie udało mi się. Przeklinałem siebie za to, że nawet najmniejszy komplement potrafił wywołać na mojej twarzy czerwone rumieńce. A Styles uwielbiał mnie zawstydzać, to było pewne.
- A dla pana? - zapytała kobieta, notując wszystko w małym notesie.
- Ja poproszę szarlotkę - odparł swobodnie. - Tylko bez cynamonu, proszę.
- Czy ciasta mają być podane z gałką lodów waniliowych? - dopytała.
- O lody zatroszczymy się sami - puścił mi oczko, przez co myślałem, że spłonę ze wstydu.
Kobieta się zmieszała i jej różowe policzki mówiły same za siebie. Pokiwała energicznie głową i oddaliła się jak najszybciej.
- Nie musiałeś tego mówić - mruknąłem, bawiąc się serwetką. - Co ona sobie pomyśli?
- Że nie ma u mnie szans, gdyż mam uroczego chłopaka - powiedział z uśmiechem.
Westchnąłem, przewracając oczami. Harry był niemożliwy, ale bardzo go kochałem. Rozmawialiśmy na luźne tematy, czekając na swoje zamówienia. Naprawdę miałem ochotę na słodkie. Cieszyłem się jak dziecko, gdy kręconowłosy zgodził się zabrać mnie w to miejsce. Myślałem, że po raz kolejny mi odmówi.
Gdy nasze zamówienie dotarło, zabraliśmy się za jedzenie. Harry nabił na widelczyk nieco szarlotki i podsunął mi pod buzię. Spróbowałem jej i przyznałem, że jest naprawdę dobra. Sam zrobiłem to z moim ciastem. Zacząłem się śmiać, gdy ubrudziłem go czekoladą. Próbował się wytrzeć serwetką, ale ciągle nie trafiał w odpowiednie miejsce. Pokręciłem głową z politowania i nachyliłem się nad stolikiem, aby zetrzeć mu czekoladowy ślad kciukiem. Gdy mi się udało, zacząłem się śmiać, czym i jego rozbawiłem. Oblizałem swój palec i zająłem się swoją porcją.
Po kilku minutach Harry dostrzegł kogoś w lokalu. Zmarszczył brwi i zacisnął usta w wąską kreskę. Podążyłem spojrzeniem w tamtym kierunku. Przy ladzie stał wysoki mężczyzna w granatowej kurtce. Miał brązowe włosy oraz lekki zarost. Uśmiechał się do młodej kobiety i składał zamówienie. Gdy na nie czekał, rozejrzał się po wnętrzu. Jego wzrok padł na mnie. Wpatrywał się we mnie intensywnie, a uśmiech zszedł mu z twarzy. Było to dziwne, poznawał mnie? Czy to kolejny członek naszego gangu?
- Zaraz wrócę, kochanie - powiedział Harry, podrywając się ze swojego miejsca.
Zamierzałem zapytać się go o tego mężczyznę, ale już był w drodze do lady. Westchnąłem tylko i nie chciałem przeszkadzać. Styles miał widocznie ważną sprawę do załatwienia. Leniwie skrobałem widelczykiem talerzyk, nabierając nieco roztopionej czekolady.
Zauważyłem, jak Harry rozmawia chwilę z mężczyzną, a potem się rozchodzą. Zielonooki wrócił do mnie i wymusił na sobie uśmiech. Nie pasowało mi coś w jego zachowaniu. Wcześniej był w dobrym humorze, a teraz widocznie coś to zakłóciło.
- Kto to był? - zapytałem wprost.
- To... mój stary znajomy - odparł szybko, zbyt szybko.
- Jak ma na imię?
- Leeroy - wzruszył ramionami. - Przypomniał ci się? Kojarzysz go?
Pokręciłem przecząco głową. Nie przypominałem sobie nikogo o takim imieniu, choć miałem przeczucie, że skądś znałem tę twarz. Postanowiłem posłuchać Harry'ego i nie zaprzątać sobie tym głowy. Zamówiliśmy jeszcze po rurce z kremem i opuściliśmy lokal. Okryłem się szczelniej kurtką, gdy mocniej zawiał wiatr. Harry uśmiechnął się i przygarnął mnie do siebie, wiec szliśmy przytuleni. Trochę było niewygodnie tak iść, ale nie narzekałem. Przynajmniej było mi ciepło.
Pomimo niskiej temperatury i wiatru, udało mi się namówić zielonookiego na krótki spacer przez park. Do domu wróciliśmy późnym wieczorem. Harry przygotował ciepłą kąpiel, abyśmy mogli się rozgrzać. Śmiałem się, że teraz prysznica używa jedynie Niall. Zwykle my braliśmy kąpiele w wannie, siedząc w niej długie minuty.
Po kąpieli, poszliśmy do naszej sypialni. Nie miałem siły nic więcej w siebie wcisnąć, więc obyło się bez kolacji. Wystarczyły mi te słodkości, na które wybraliśmy się wraz z Harrym. Musiałem zapamiętać, aby częściej gdzieś go wyciągać. Myślę, że pokocham takie wypady. Nie musi być to koniecznie jakiś lokal z jedzeniem. Będę zadowolony nawet z krótkiego spaceru.
- O czym myślisz, Lou? - zapytał, bawiąc się moimi włosami.
- O nas - odpowiedziałem szczerze. - Cieszę się, że ciebie mam. Nie chciałbym zostać sam, bez rodziny, nikogo bliskiego. Nie zostawisz mnie, prawda?
Spojrzałem na niego uważnie. Odwrócił głowę, patrząc w stronę drzwi. Uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czubek głowy.
- Nie, Lou - zapewnił. - Przecież cię kocham.
♠♠♠♠♠♠♠♠
Witajcie!
Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥
CZYTASZ
Enemy ~Larry ✔️
Fanfiction- Udawałeś, prawda?! - zawołał zielonooki , podchodząc do niższego mężczyzny coraz bliżej. - Od kiedy, Louis?! Od kiedy pamiętasz?! - Nie udawałem! - krzyknął, starając się nie pokazywać, jak bardzo się boi. - Podobało ci się, kiedy cię pieprzyłem...