- Przepraszam, Lou - szepnął mężczyzna, gładząc skórę mojej ręki swoim kciukiem. - Myślałem, że jesteś tuż za mną. Gdybym tylko wiedział...
- Gdybyś się choć raz obejrzał - mruknąłem, zabierając rękę od tej jego. - Wyjdź, chcę się przespać.
- Przepraszam - powtórzył.
Położyłem się na łóżku i twarz wtuliłem w poduszkę. Chciałem usnąć i zapomnieć o tym dniu. Ale to niemożliwe, gdyż to co zrobił Styles, zostanie mi na zawsze. Usłyszałem zamykane drzwi od sypialni. Dopiero teraz podwinąłem rękaw swojej długiej bluzy i jeszcze raz przyjrzałem się śladom noża.
Na moim barku znajdowały się głębokie cięte rany, tworzące literę ,,H'. Pomimo iż nacięć było tylko trzy, okropnie mnie bolało. Wciąż widziałem ten uśmieszek na twarzy kręconowłosego, gdy mnie okaleczał. Po tym wszystkim mnie puścił i pozwolił odejść. Nogi trzęsły mi się jak galarety i od płaczu bolała mnie głowa. Nie byłem małym dzieckiem, ale nigdy też nie byłem wytrzymały na ból. Trzech mężczyzn odsunęło mi się z drogi i patrzyło, gdy stawiałem powolne kroki. Byłem w szoku, spodziewałem się, że obetną mi palce, jak Jamesowi. Na szczęście tego nie zrobili. Sam nie wiedziałem, jak dotarłem do zaparkowanego samochodu. Gdy poczułem silne ramiona owijające się wokół mojego ciała, w końcu mogłem poczuć się bezpiecznie. Zayn zabrał mnie do domu, naszego domu.
Na pewno zostaną mi blizny. Z tą myślą zasnąłem. Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano. Obok mnie spał Zayn. Wyglądał tak pięknie. Promienie słońca padały na jego twarz, a rzęsy rzucały cień na policzki. Kochałem go, był całym moim światem. Oprócz niego nie miałem nikogo. Zanim go spotkałem, byłem nikim. Zwyczajny nastolatek błąkający się po ulicy bez dachu nad głową i planów na przyszłość. Dzięki Malikowi stałem się kimś, w końcu coś znaczyłem.
Ostrożnie wyplątałem się z ciepłych ramion swojego chłopaka. Poszedłem do łazienki, aby wziąć kąpiel. Napuściłem wody do wanny i gdy była zapełniona do połowy, zakręciłem kurek. Rozebrałem się i wszedłem. Spojrzałem z obrzydzeniem na swój bark. Nienawidziłem Stylesa. Z całego serca go nienawidziłem.
Sięgnąłem po gąbkę i zacząłem się myć. Po chwili usłyszałem odgłos otwierających się drzwi, przez które wszedł Zayn. Uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej.
- Witaj, kochanie - powiedział. - Mógłbym dołączyć do kąpieli?
- Cześć, Zee - odwzajemniłem uśmiech. - Możesz.
Przesunąłem się, aby zrobić mu trochę miejsca. Po chwili zdjął bokserki w których spał i wszedł do wanny, siadając zaraz za mną oraz obejmując mnie w pasie.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Wiem, Loueh - zapewnił i pocałował mnie w kark.
Skrzywiłem się lekko, gdy nie odpowiedział mi tym samym. To nie tak, że mnie nie kochał, wiem, że czuje do mnie to samo, ale nie lubi mówić o tym głośno. Troszczy się i mną opiekuje. Nie powinienem wymagać zbyt dużo.
- Jak się dziś czujesz? - zapytał, składając drobne pocałunki na mojej szyi. - Nadal jesteś na mnie zły?
- Nie jestem zły... - westchnąłem. - Inaczej byś tu nie siedział - zauważyłem.
- Racja - zgodził się.
Zabrał gąbkę z mojej dłoni i sam zaczął mnie myć. Powoli relaksowałem się pod jego dotykiem. Przymknąłem powieki i oparłem się o tors mężczyzny. Wokół roznosił się zapach pomarańczy.
- Bo mi zaraz uśniesz, kochanie - szepnął, przygryzając płatek mojego ucha.
Uśmiechnąłem się na jego słowa. Gdy Zayn się umył, wyszliśmy z wanny. Owinęliśmy się w szlafroki i opuściliśmy łazienkę. Mężczyzna zaproponował, że zrobi dla nas śniadanie. Usiadłem przy stole i podziwiałem jego zdolności kulinarne. W kilka minut przyrządził przepyszną jajecznicę na boczku.
- Dla najlepszego chłopaka pod Słońcem, a niedługo najwspanialszego męża - powiedział wesoło.
Ucieszyłem się na te słowa. Malik już dawno planował, żebyśmy się pobrali. Nigdy mi się nie oświadczył, ale nie narzekałem. Ważne, że miałem przy sobie tego kochanego mężczyznę.
***
- Dasz radę dziś pójść do Tylera po towar, który ma dla mnie? - zapytał, naciągając na siebie koszulkę.
Znajdowaliśmy się teraz w sypialni. Ja już zdążyłem się ubrać, a mulat właśnie kończył. Posłał mi proszące spojrzenie i nie mógłbym mu odmówić. Chyba nie było rzeczy, której bym dla niego nie zrobił. Kochałem go całym sercem.
- W porządku - wzruszyłem ramionami. - Jak dużo tego jest?
- Tylko kilka paczuszek dragów, dasz radę - zapewnił. - Liam będzie jechał do doków, więc cię podrzuci, ale musisz wrócić sam.
Skinąłem głową i zacząłem bawić się sznureczkiem od swoich szarych dresów. Teraz przeklinałem się w myślach, że nie miałem prawa jazdy. Zayn kiedyś namawiał mnie i obiecywał, że nauczy prowadzić auto, ale odmawiałem. Później jakoś nie było czasu, a teraz wyszło na to, że mam dwadzieścia cztery lata i nie potrafię prowadzić pojazdu. Ciągle jeżdżę gdzieś z Zaynem, ewentualnie chodzę na piechotę.
- Miłego dnia, skarbie - podszedł do mnie i pocałował w czoło. - Będę późno w nocy, nie czekaj na mnie.
Po raz kolejny tylko skinąłem głową. Nie lubiłem zasypiać sam, ale nie pozostawiał mi wyboru. Ciągle wracał późno, a nawet dopiero na drugi dzień. Cały czas był zajęty. Prowadzenie gangu zajmowało mu sporo czasu i uwagi.
- Też cię kocham, Zayn - szepnąłem, gdy do moich uszu dobiegł odgłos trzaskania wyjściowych drzwi.
♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠
Witajcie ponownie!
Jak obiecałam, wstawiłam kolejny rozdział ^.^
To kto obstawiał, że Louis stracił palce? ☺
Miłej nocy! ♥
CZYTASZ
Enemy ~Larry ✔️
Fanfiction- Udawałeś, prawda?! - zawołał zielonooki , podchodząc do niższego mężczyzny coraz bliżej. - Od kiedy, Louis?! Od kiedy pamiętasz?! - Nie udawałem! - krzyknął, starając się nie pokazywać, jak bardzo się boi. - Podobało ci się, kiedy cię pieprzyłem...