Harry
- Pojedziemy do miasta? - zapytał szatyn, siedząc na moim biurku i machając nogami.
- Nie dzisiaj, kochanie - westchnąłem, próbując skupić się na papierach.
Były to dokumenty, które dotyczyły gangu. Kiedyś znalazł je Louis i przeczytał część kartek, na koniec stwierdzając, że to nie dla niego. W końcu nic mu nie mówiły same nazwiska z kwotą gotówki, jaką te osoby zalegały z oddaniem. Powiedział, że nie chce angażować się w żadne kryminalne sprawy, jak to określił. Chciał po prostu być moim nic nieświadomym chłopakiem. Nie pytał też nigdy o to, w jakiej sprawie schodziłem do piwnicy. Wiedział, że tam spotykałem się z członkami gangu, ale nie przepadał za wizytami tam, więc zostawał na górze, oglądając seriale. Było mi to oczywiście na rękę. Nie musiałem dłużej się ukrywać czy wymykać.
- Nie możesz później zrobić to... coś - postukał ręką w stos papierów. - Tak naprawdę nigdzie nie wychodziliśmy od czasu, gdy mnie znalazłeś w tamtej uliczce - westchnął.
- Ponieważ nie ma potrzeby, byśmy gdzieś wychodzili. Na dworze jest zimno i szaro, nie lepiej posiedzieć w domu?
- Moglibyśmy pójść do jakiejś kawiarni, wyjść do ludzi - upierał się. - I nie mówię tu o twoich bandziorach.
- Naszych, Lou - poprawiłem go. - I naprawdę muszę to dziś zrobić. Nie chcę zwlekać z tym do świąt, a są już niedługo.
- Cały dzień siedzę tylko w domu... - mruknął, przesuwając się bardziej w stronę środka biurka, wręcz siadając na moich dokumentach.
Westchnąłem, odkładając długopis. Spojrzałem na niego uważnie i pokręciłem głową. Czasami naprawdę miałem chęć, aby udusić tego szatyna. Coraz bardziej narzekał i bałem się, że w końcu zrobi po swojemu i wyjdzie z domu beze mnie. Gdy zobaczy go któryś ze członków gangu Malika, cały plan trafi szlag. Chciałem się jeszcze pobawić nową zabaweczką.
Złapałem niebieskookiego za biodra i pociągnąłem, by zsunął się z biurka wprost na moje kolana. Zapiszczał przy tym cicho i złapał się mojej szyi. Dałem mu szybkiego buziaka w policzek i uśmiechnąłem się.
- Pójdziemy, ale wieczorem, dobrze? - zapytałem, w końcu mu ulegając. - Wybierzemy się na pyszne ciastko do pobliskiej cukierni.
- Brzmi świetnie - ucieszył się i tym razem on mnie pocałował.
Złapałem go za kołnierz bluzki i wymusiłem długi i namiętny pocałunek. Ochoczo oddawał tę pieszczotę, mrucząc przy tym cicho. Ścisnąłem jego pośladki, co spotkało się z jękiem zachwytu. Tomlinson miał naprawdę świetny tyłek. Poczułem, jak zaczął się o mnie ocierać. Próbowałem przytrzymać jego biodra, ale nie przyniosło to efektu. Po jakimś czasie stałem się boleśnie twardy i to przez samo ocieranie się. Dostrzegłem błysk w niebieskich tęczówkach i szeroki, podstępny uśmieszek na jego twarzy.
Byłem zaskoczony, jak wszystko sobie to zaplanował. Od naszego pierwszego zbliżenia, kochaliśmy się jeszcze przez te dni pięć razy. Widocznie Tomlinson nie miał dość. Wstałem z fotela z szatynem uwieszonym mojej szyi. Posadziłem go na biurku. Wpiłem w jego miękkie wargi, jednocześnie wkradając się dłońmi pod jego koszulkę. Kciukami zahaczyłem o sutki, co spotkało się z westchnieniem.
- Nie mam prezerwatyw, Louis - powiedziałem, odrywając się od jego ust. - Wszystkie się skończyły.
- Hazz - mruknął, próbując znów połączyć nasze wargi razem.
- Cholera - zakląłem, w końcu szarpiąc za pasek od swoich spodni.
Rozpiąłem go i zsunąłem spodnie w dół, wraz z bokserkami. Szybko ściągnąłem dolną garderobę Louisa. Teraz leżał na moim biurku tak, że tylko nogi z niego zwisały. Zignorowałem fakt, że gniótł kartki z dokumentami, później mogę je wyprostować, prawda? Nachyliłem się nad nim, by pocałować go po raz kolejny.
- Ssij - nakazałem, przystawiając dwa palce do jego ust.
Obserwowałem, jak grzecznie wykonał mój rozkaz i wziął palce do buzi, dokładnie je nawilżając śliną. Czułem jego język pod opuszkami palców. Widok był cholernie gorący. Nie mogłem dłużej czekać. Cofnąłem rękę i odszukałem dłonią pośladki chłopaka. Rozdzieliłem je i wsunąłem pierwszy palec w jego dziurkę. Sapnął zaskoczony i zamknął na chwilę oczy. Kciukiem drugiej ręki wytarłem jego podbródek ze śliny. Gdy poczułem, że choć trochę się rozluźnił, dodałem kolejny palec. To rozciąganie było zbyt szybkie i chaotyczne, ale Louis nie protestował, a wręcz przeciwnie, błagał, abym go już wypełnił.
I jak na dobrego chłopaka przystało, spełniłem jego życzenie. Chwyciłem go za biodra, podsuwając pod krawędź biurka i uniosłem jego nogi. Wszedłem pewnym ruchem w spragnioną dziurkę Tomlinsona. Oplótł mnie swoimi nogami, dając mi jeszcze większy dostęp do swojego wnętrza.
- Harry... - zaczął, na co wywróciłem oczami.
- Tak, wiem - westchnąłem. - Mam być delikatny, pamiętam.
Twarz chłopaka pokryła się rumieńcem, gdy skinął głową. Po raz kolejny uciekł ode mnie spojrzeniem. Chwyciłem go za szczękę, aby patrzył mi w oczy. Zacząłem wykonywać pierwsze pchnięcia, czując delikatny opór z jego strony. Poczekałem jeszcze chwilę i zwiększyłem tempo. Musiałem przytrzymywać jego biodra, aby nie przesuwał się po biurku, podczas gdy w niego wchodziłem. Przy każdym ruchu mebel poruszał się w rytm pchnięć. Miałem tylko nadzieję, że się nie rozpadnie. Uśmiechnąłem się z satysfakcją widząc, jak szatyn był zrujnowany, a dopiero co zaczęliśmy. Gdy chłopak nie protestował, zacząłem wykonywać coraz to głębsze pchnięcia. Natrafiłem na jego prostatę, gdyż jęknął przeciągle i wygiął plecy w łuk, jednocześnie drapiąc moje ręce paznokciami. Niall znów zacznie te swoje żarty o drapieżnych kotach mieszkających pod moim łóżkiem. Tak naprawdę był tylko jeden kot, zwany Louisem.
Niebieskooki łapał ciężko powietrze, próbując hamować swoje jęki. Byliśmy na parterze, gdzie Niall siedział w salonie i oglądał telewizję. Nie było takiej możliwości, by nie słyszał. Ja się tym nie przejmowałem. Czułem, że jestem blisko, więc zwolniłem ruchy bioder, by przedłużyć tę chwilę. Umieściłem swoją dłoń na ociekającego preejakulatem penisa niebieskookiego. Zacząłem go pompować, napawając się odgłosami przyjemności dochodzącymi z ust Louisa. Wyszedłem z niego, co z kolei spotkało się z jękiem niezadowolenia. Wolną ręką złapałem się również za swojego penisa i w równym tempie zacząłem nam obciągać. Wytrysnęliśmy prawie równocześnie, brudząc brzuch Louisa. Przymknąłem oczy z przyjemności i próbowałem uspokoić oddech. Serce biło mi jak szalone, ale nie byłem jedyny. Spojrzałem na swoją dłoń, na której znajdowała się biała ciecz. Podążyłem palcami do rozchylonych ust Louisa. Patrzył na mnie pytająco, na co miałem ochotę zaśmiać się z jego niewinności.
- Wyczyść to pięknie, kochanie - szepnąłem.
Niebieskooki z niepewnością wystawił język i posłusznie spróbował swojego nasienia. Skrzywił się przy tym, co wywołało u mnie szeroki uśmiech. Zabrałem rękę i go obserwowałem.
- Koniecznie musimy pójść na jakieś ciastko - zaśmiałem się, nachylając nad nim, by go pocałować.
♠♠♠♠♠♠♠♠
Witajcie!
Co u was ciekawego słychać? Jak wakacje?
Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥
CZYTASZ
Enemy ~Larry ✔️
Fiksi Penggemar- Udawałeś, prawda?! - zawołał zielonooki , podchodząc do niższego mężczyzny coraz bliżej. - Od kiedy, Louis?! Od kiedy pamiętasz?! - Nie udawałem! - krzyknął, starając się nie pokazywać, jak bardzo się boi. - Podobało ci się, kiedy cię pieprzyłem...