czekolada z truskawkami.
Jeśli istnieje jedna rzecz na świecie, której kobiety nienawidzą niemal tak bardzo jak okresu, definitywnie jest to odrastanie włosów na ciele. Oczywiście, nie każda z nas musi się golić, to jest wybór, nie żaden przymus, ale ja akurat byłam zwolenniczką gładkiego ciała, a z zarostem, nazwijmy to po imieniu, nie czułam się komfortowo.
Dlatego korzystając z chwili gdy Asthon i Cassie zabrali Tianę oraz Nate'a na Long Island, Calum z Jackie zaoferowali się do opieki nad maluchami, by pewnie móc hartować się na przyszłość, weszłam pod prysznic, by podjąć walkę z żyletką, przy okazji wynagradzając sobie te akrobacje cudownymi chwilami w ramionach... Słuchawki prysznicowej.
Ja wiem, to jest okropne, ale czułabym się podle, znów, nazywajmy rzeczy po imieniu, lecąc na ręcznym w świadomości, że dzieciarnia bawi się ścianę obok, albo nie daj Bóg, moja siostra ze swoim mężem bawią się właśnie lepiej w tych samych kategoriach.
Moje życie erotyczne umarło z momentem wylotu do Stanów, ale zastanówmy się, czy od początku związku z Rickiem ono w ogóle było? Wegetowało, lepsze określenie.
Nie będę się w to zagłębiać, robię się tym samym bardziej żałosna niż być powinnam.
Ale miałam wolne mieszkanie, pełną swobodę, dni płodne, a potem ochotę żeby powydzierać się trochę w rytmie Nirvany. Nie mogłam wybrać kawałka, co moment wychylałam się spod prysznica po telefon (popękany telefon!), by zmienić nutę. Wreszcie sobie odpuściłam i śpiewałam Zombie, uderzając palcami w opakowania od płynów, płytki i szybę.
Miałam jednymi słowy hałas, ale on nie ustał kiedy wyłączyłam wodę oraz komórkę. Zdezorientowana krokami w salonie, związałam mokre włosy ręcznikiem, założyłam luźne spodenki do spania i ogromną koszulkę, zapewne jeszcze ojca z napisem "ratujmy jeże", o jakąkolwiek akcję chodziło. Mój tata często się udzielał w Chelford odnośnie jakiś eco freak akcji.
- Cassie?! - Rozejrzałam się po salonie.
Pokój już był gotowy na przyjście gości, słynna zapiekanka mojej siostry, sałatki i przyprawione steki na elektrycznego grilla chłodziły się w lodówce wraz z piwem przyniesionym przez Hemmingsa. Wraz z Cassie nakryłyśmy stół, wysprzątałyśmy cały pokój dzienny, a teraz zostało nam tylko lekkie zmęczenie dzieciarni i doprowadzenie siebie do porządku.
Z resztą... Ja i tak nie zamierzałam tam siedzieć, miałam robotę, wzięłam sobie papiery na niedzielę, by znalazła się wymówka, więc trudno. Przyjechałam tam pracować, nie urodzinniać się, zwłaszcza że Luke ledwo co pojawił się na horyzoncie i już zdążył wyprowadzić mnie z równowagi. Chociaż nie powiem, czasem bywał zabawny.
- Może to dziwnie zabrzmi, ale nie spodziewałem się, że zastanę ciebie wyjącą do księżyca.
O wilku mowa, he he, odnośnie.
Luke Hemmings opierał się o lodówke, podjadając oliwki z mojej sałatki! Po raz kolejny tamtego dnia podniosło mi się ciśnienie na jego widok.
- Mam zadzwonić po policję? Bo tak jakby się włamałeś i kradniesz jedzenie. - Założyłam ręce na piersiach.
Byłam czerwona ze złości i wstydu. Dlaczego nie zapukał?! A może pukał tylko ja go nie słyszałam? Z resztą... Ugh, idiotyczna sytuacja. Czasem doprowadzał mnie do szału fakt, że nie jest nam dane utrzymywać stosunki wyłącznie zawodowe.
- Luke!
Nie zareagował dlatego po chwili namysłu zdjęłam z głowy mokry ręcznik, a formując go w kulkę, rzuciłam materiałem, robiąc mu wilgotną plamę na plecach. Moja fryzura natomiast miała coś wspólnego z Szopenem.
CZYTASZ
chocolate eclairs {hemmings} ✓
Fanfiction- Jesteś słodki, Luke. - Słyszałem żałosny, beznadziejny, irytujący, prawa ręka diabła... Ale słodki? Uderzyłaś się w tę piękną główkę? - Nie. Skąd. Jesteś słodki jak Eklerka. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Margaret Langford niena...