#eklery <--- tt
Oczywiście, że zastanawialiśmy się nad tym co zrobimy dalej. Nawet jeśli mogliśmy znów w jakimś stopniu wytłumaczyć się alkoholem, oboje doskonale wiedzieliśmy, że skoro jesteśmy dorośli, powinniśmy podjąć dorosłe kroki ku rozwiązaniu problemu. Powtarzam się. I ja, i Luke się powtarzamy, bo prawda jest taka, że my doskonale wiedzieliśmy co powinniśmy zrobić, ale żadne z nas nie potrafiło przerodzić słów oraz myśli w czyny.
Czy bylibyśmy razem szczęśliwi? Być może. Czy umieliśmy zmanipulować sytuacją na tyle, by chociaż spróbować? Cóż, najwidoczniej nie wszystkim potrafię zatrząsnąć, nie jestem na tyle wpływowa, na ile chciałabym być.
Gdy przyleciałam do Stanów, myślałam o moim szefie, jak o wzorze do naśladowania. Człowiek tak bogaty i ogarnięty, że mógł kupić sobie wszystko, dosłownie. Ale za jaką cenę? Przecież on nawet wyszedł ze ślubu własnego syna. Calum żartował z tego i nigdy nie brał relacji ze swoim ojcem na tyle poważnie, by spróbować mu się zwierzyć, albo zaproponować jakąś rodzinną, "normicką" formę spędzania wolnego czasu. Nie planowałam dzieci póki co, nie planowałam zakochać się na tyle, by rozważać cholerne przekwalifikowanie się! Ale myślę, że takich miłości nikt nie planuje, a one przychodzą głównie wtedy, kiedy ludzie nawet się nad tym nie zastanawiają.
Więc miałam problem. Miałam ogromny problem, leżąc wręcz na ramieniu Luke'a Hemmingsa i trzymając go kurczowo za rękę przez cały lot z Nowego Jorku do Los Angeles. Nasz uścisk dłoni w trakcie tej podróży nieustannie się zmieniał. Raz głaskaliśmy swoje ręce, innym razem bawiliśmy się swoimi palcami, czasem po prostu wiodłam palcami po jego kolanie, a później on odgarniał mi włosy.
Nie chcieliśmy odległości. Nawet jeśli ona zdecydowanie by się nam przydała.
Ten facet był wyjątkowo irytujący i czasem, szczególnie z początku, nie mogłam go znieść, ale w jakimś stopniu nauczyliśmy się siebie przez ten czas na tyle dobrze, by wiedzieć, że naprawdę tworzymy dobrą drużynę, a jedyne co stoi nam póki co na przeszkodzie to duma.
Zgadza się, byliśmy głupi i dumni.
- Wolałbym być tutaj na wakacjach - przyznał Luke, wysiadając za mną z taksówki. Wypakował wszystkie nasze bagaże, a potem spojrzeliśmy po hotelu zadowoleni z jego prezencji.
Cóż mogę rzec, jeśli miałabym wybrać komfort życia, zdecydowanie byłby on wyższy niż cokolwiek na świecie. Może nawet moje ego? Byłam tą osobą, która nie mogła zjeść obiadu w miejscu, które śmierdziało i wizualnie przypominało brudną, obrzydliwą, pełną zarazków melinę.
Może to trochę księżniczkowate? Może dlatego średnio nadawałam się na biwaki? Ale jednak nie umiałam przemóc swoich upodobań, przede wszystkim odruchu wymiotnego, więc o czym my w ogóle mówimy?
- Chociaż patrząc na twoją torbę, myślę sobie, że gdybyśmy przyjechali tutaj na tydzień, nie trzy dni, mógłbym albo złamać sobie kręgosłup, albo musiałbym wynająć jakiegoś tragarza.
- Boże, jak ty jojczysz. - Wywróciłam oczami teatralnie, zakładając okulary przeciwsłoneczne z nosa na czoło. - Daj, sama sobie poniosę, skoro księciu jest tak ciężko.
- Wiesz, co? A proszę cię bardzo. - Luke podał mi moją walizkę, pod której ciężarem aż się skrzywiłam.
Dlatego postawiłam ją na ziemi i wyciągnęłam rączkę, robiąc znaczącą minę. Miał lekkiego kaca, z którym średnio sobie radził w kalifornijskim słońcu. Wracając do jet laga, szkoda że nie niweluje on objawów picia alkoholu, bo w tym wypadku, spędzałabym każdego kaca na podróżach dookoła świata.
CZYTASZ
chocolate eclairs {hemmings} ✓
Fanfic- Jesteś słodki, Luke. - Słyszałem żałosny, beznadziejny, irytujący, prawa ręka diabła... Ale słodki? Uderzyłaś się w tę piękną główkę? - Nie. Skąd. Jesteś słodki jak Eklerka. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Margaret Langford niena...