To ekscytujące.
To naprawdę niesamowicie ekscytujące, kiedy po trzydziestu latach życia praktycznie w pojedynkę, znajdujesz rodzinę i decydujesz się ją powiększyć. Domyślam się, że wiek tutaj nie ma większego znaczenia, jednak wciąż, im dłużej poświęcasz tak naprawdę wszystko co robisz tylko sobie, a później masz się z kim dzielić swoimi wzlotami i upadkami...
To ekscytujące.
Zawsze myślałam, że jestem stworzona do sukcesu. Tylko i wyłącznie, a później uświadomiłam sobie, albo raczej życie mi uświadomiło, że nie muszę wybrać jednej rzeczy, której oddam swoje serce.
Ciężko było mi zrezygnować z pracy na ten czas. Widziałam jak Luke wywraca oczami teatralnie, widząc że po raz kolejny wkładam chusteczki do stanika, z nadzieją, że ktokolwiek weźmie na poważnie przeciekającą w biustonosz ciężarną na spotkaniu biznesowym. Widziałam jak codziennie wzdycha, gdy na komunikat „Meg, macierzyński", odpowiadałam „Luke, nie". Widziałam jak budzi się ze mną w nocy, gdy po raz setny maszeruję do łazienki, bo dziecko potrafi strasznie uciskać na pęcherz. Widziałam jak się stara i zamiast kręcić nosem na to, że jego seksowna, biznesowa żona przybiera na wadze, sam przynosi mi najdziwniejsze słodycze, jakie sobie wymyślę. Widziałam jego zaangażowanie w remont mieszkania, kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli drugiego syna. Widziałam jak siedzi z Natem nad lekcjami, gdy już ciężko było pochylić mi się do zeszytu.
Widziałam te wszystkie rzeczy, wciąż z cudownym momentem swojej największej, życiowej błazenady w tle.
Test ciążowy zrobiłam w biurowej toalecie, gdy zemdliło mnie podczas spotkania. Prawie rok staraliśmy się o pociechę, bo jak się okazuję, nie każde zbliżenie bez zabezpieczenia prowadzi do natychmiastowego zapłodnienia. Oczywiście nie zachęcam tymi słowami młodych ludzi do ryzyka. W końcu... Im jest się młodszym, tym łatwiej zwyczajnie wpaść, choćby od pękniętej gumy, albo źle dawkowanych tabletek antykoncepcyjnych, ale wciąż. To nie jest zawsze tak, że wystarczy jeden raz, a następnego poranka budzisz się z chęcią zarzygania całego pomieszczenia, natomiast dnia kolejnego masz już ciążowy brzuszek. Fajnie by było gdyby ciąża trwała trzy doby, a sam poród był kwestią magicznego pojawienia się dzidziusia w rękach rodziców, bez konieczności parcia, rozrywania pochwy, albo operacji w postaci cięcia cesarskiego. Niestety. O ile w pierwszych miesiącach czułam się jak non stop po ostrym kebabie, potem chodziłam nieustannie napalona, co właściwie wszystkim odpowiadało, im młody był większy, tym bardziej ja chciałam wyrwać sobie kręgosłup, odrąbać nogi i najlepiej zdzielić mojego męża w twarz tymi częściami ciała, bo przecież on mi to zrobił!
Wróćmy do testu.
Zrobiłam go w pracy. Po paru pierwszych, negatywnych testach wykonanych wcześniej, raczej straciłam już nadzieję na to, że Nate doczeka się rodzeństwa. Więc uznaliśmy, że trudno, może kiedyś wypali, a seks bez zabezpieczenia na tyle przypadł nam do gustu, że i tak go uprawialiśmy.
Dużo seksu... Na to nigdy nie mogłam narzekać w swoim małżeństwie.
Ale miesiączka mi się spóźniała, co ignorowałam, albo raczej umknęło mi w tłoku, bo dostawaliśmy coraz więcej zleceń, zatrudnialiśmy coraz więcej ludzi, do tego stopnia, że rzeczywiście otworzyliśmy jeszcze jeden oddział w LA, zatem no cóż, byłam dość mocno zapracowana.
Tym samym zwaliłam na to moje nagłe nudności, tycie na wskutek dziwnych upodobań jedzeniowych i wielką, ale to wielką senność. Mimo to miałam jakoś gęstsze włosy, lepszą kondycję skóry... I straszną nietolerancję alkoholu, który i tak nie przewijał się szczególnie w naszej codzienności, bo skoro mieliśmy mało czasu na życie, nawet nieszczególnie chciało nam się zaglądać do kieliszka.
CZYTASZ
chocolate eclairs {hemmings} ✓
Fanfic- Jesteś słodki, Luke. - Słyszałem żałosny, beznadziejny, irytujący, prawa ręka diabła... Ale słodki? Uderzyłaś się w tę piękną główkę? - Nie. Skąd. Jesteś słodki jak Eklerka. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Margaret Langford niena...