38. Skontaktuj się z moim mężem

4.2K 429 23
                                    

            Kiedy zostajesz czyjąś żoną, twoje życie praktycznie się nie zmienia. Od tego momentu po prostu w wielu wypadkach podpisujesz się innym nazwiskiem, nosisz na palcu dodatkowy pierścionek i... Masz świadomość, że do kogoś należysz, a ten ktoś należy do ciebie. Czy małżeństwo cokolwiek zmienia tak w rzeczywistości? Bez legalizacji związku również można żyć oraz dzielić się swoją miłością. Tworzyć rodzinę, troszczyć się o siebie, budować dom, czy mieć pełny dostęp do swojego partnera i spraw dotyczących finansów, zdrowia, dziedziczenia – notariusz nie gryzie, a koszty wychodzą zdecydowanie mniejsze niż koszty ślubu i wesela.

    Ale zastanówmy się, tak przez moment, bo ja podejrzewam, że wy wiecie do czego piję, chociaż nie zamierzam nazywać tego po imieniu.

     Czy małżeństwo coś zmienia? Coś w mentalności, jeżeli się go pragnie. Rośnie wówczas to poczucie bliskości i należności, rośnie odpowiedzialność, świadomość i czy to nie jest piękne nazywać swojego partnera „mężem", albo „żoną"? Obiecywać i zapisywać na papierze „i że cię nie opuszczę aż do śmierci". Ideą małżeństwa nie jest tak bardzo prawo, co przysięga, jakiś akt oraz wyznanie składane drugiej, osobnej, autonomicznej jednostce, iż od teraz będziecie funkcjonować jako jeden organizm.

      Czy tak to wyglądało w wypadku moim i Luke'a? Cóż...

     My ogólnie mieliśmy problem żeby znaleźć konsensus w pewnych kwestiach, ale staraliśmy się, tak samo jak staraliśmy się za wszelką cenę dobrze wychować Nate'a, chcąc zapewnić mu jak najlepszy byt. Kochaliśmy się, to pewne. Mieliśmy wspólny plan, skrupulatnie spełniliśmy jego punkty, przez pierwsze dni małżeństwa zwracaliśmy się do siebie per „mężu", „żono", chociaż w podróż koniec końców nie polecieliśmy. Interesy...

      I chociaż Liz dalej patrzyła na mnie jak na zło konieczne, czułam się dobrze. Momentami sama nie wierzyłam w to jakie mam szczęście.

~*~

     - Dodzwonienie się do tego barana to rzecz niemożliwa. – Wywróciłam oczami teatralnie, delikatnie rozmasowując ramię Nate'a, który ubrany w swój sportowy strój był już prawie gotowy, by wejść na boisko.

     - Dobra jest, pewnie zapomniał, grunt, że ty tu jesteś...

     - Jak mógł zapomnieć? Ugh, dostanie ode mnie szlaban.

     - Odetniesz mu Internet, czy wrócisz do bycia freakiem na punkcie zdrowego odżywiania, swoją drogą ojcu by się przydało. – Zachichotałam pod nosem na te słowa, po czym czule pogłaskałam jego włosy. Nie musiał wiedzieć jaki szlaban miałam na myśli...

     Komentator wywołał nazwę szkoły oraz drużyny Nate'a, dlatego wymieniliśmy po ciepłym uśmiechu, zanim poszedł. Zajęłam swoje miejsce na trybunach, poprawiając zdecydowanie za drogą jak na takie przedsięwzięcie koszulę, ale jechałam tam prosto ze spotkania. Luke miał jeszcze załatwić parę spraw, chociaż wciąż, to nie mogło aż tyle trwać.

Zirytowana wywróciłam oczami.

      - On tak ma... Wiecznie się spóźnia. - Usłyszałam znajomy głos kobiety, której zdecydowanie nie chciałam wówczas słyszeć. Przeszedł mnie dreszcz zgorszenia na samą myśl o jej obstrzykanej twarzy, bo jakim cudem ona będąc dziesięć lat ode mnie starszą wyglądała... Tak? Medycyna estetyczna, ale dobrze. Nie potępiałam, bo sama umówiłam się na wygładzanie zmarszczki mimicznej na czole.

      - Nie masz zakazu wstępu po tej akcji z eklerkami? – Przeniosłam wzrok na zadowoloną z siebie Barbie, a ona wzruszyła ramionami.

    - Można powiedzieć, że jestem tutaj wpuszczona na kredyt zaufania, tak samo jak ty, Margaret. – Mimo wszystko uśmiechnęłam się pod nosem.

chocolate eclairs {hemmings} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz