Słowa urzędnika wydawały się obijać o moją głowę jak kauczukowa piłeczka, która wypadła z maszyny w centrum handlowym. Byłam już zaręczona, byłam w różnych związkach, ale żaden z nich nie okazał się na tyle poważny, bo doprowadzić do ślubu.
Nie wyobrażałam sobie siebie – Margaret Langford mówiącej w gronie rodziny oraz przyjaciół sakramentalnego „tak". Co to właściwie miało dla mnie oznaczać? Całkowitą utratę niezależności? Skąd. Podporządkowanie się pod cudze życie? Też nie. Walkę z samolubnością, branie pod wzgląd innych opinii niż moje własne, opiekowanie się kimś, ale przede wszystkim pozwolenie komuś innemu na to, by zaopiekował się mną.
Patrzyłam na Luke'a spode łba trochę wybita z sytuacji. Rozumiałam stricte logiczne argumenty prawnika, dla których poradził nam pobranie się zanim rozpoczniemy swoją działalność, ale dla mnie to nie było tylko odwalenie swojej roboty i coś na papierku.
To była całkowita zmiana dotychczasowego życia, chociaż my i tak już działaliśmy jak rodzina, a Nate, nawet prawnie, „należał" do niego tak samo jak i do mnie.
Hemmings wydawał się być całkowicie spokojny. Nie miał żadnych wątpliwości, podzielał ten pomysł, a ja... Siedziałam sobie z nogą założoną na nogę, z rękoma na piersiach, z zamyśloną miną, rozkładając na czynniki pierwsze każdy aspekt owego przedsięwzięcia.
Luke miał już za sobą jeden rozwód, budując naszą relacje opieraliśmy się bardziej na „nie wolno nam", tym samym byliśmy bardziej tym podnieceni, a teraz żyliśmy w ciągłym biegu...
Jednakże już z Natem powiedziałam „tak", więc dlaczego teraz miałabym powiedzieć „nie"?
Kiedy wyszliśmy z kancelarii i wsiedliśmy do jego Mercedesa ja dalej byłam milcząca. Luke opowiadał mi coś o kolesiu, z którym miał spotkanie przedwczoraj, później płynnie przeszedł na temat kosztorysów, by skończyć podczas opowieści o strasznych korkach, które niszczą mu życie.
Słysząc to ostatnie uśmiechnęłam się lekko pod nosem, skubiąc skórki przy paznokciach. Mężczyzna chyba zauważył, że coś jest nie tak, dlatego delikatnie ujął moją dłoń.
- Ej, Meg, co jest? – Wzruszyłam lekko ramionami. – Błagam, nie mów, że będziesz teraz babą z serii „domyśl się".
- Niee, po porstu mocno nad czymś myślę.
Luke pokiwał lekko głową. Ścisnęłam jego rękę, ale zabrał ją po chwili, by zmienić bieg. Taa, długo nie jechał na trójce, bo nawet jeśli mieliśmy zielone światło, wszystkie samochody za, przed i obok nas stały. Wywrócił oczami teatralnie, aż jęknął z rezygnacją i wyłączył silnik.
- Widzisz, właśnie o tym mówię!
Mimo wszystko zachichotałam, na co i Luke też się zaśmiał, chociaż był wciąż trochę podenerwowany.
- Co się dzieje, Margaret? – zapytał już poważniej patrząc w moją stronę z większą pewnością.
Westchnęłam ciężko. Było już za późno na wątpliwości, tak, wiem. Chociaż z drugiej strony... To trochę głupia logika, ale ja tak mam. Kiedy się zakochuję, boję się to zepsuć, a jego za wszelką cenę nie chciałam stracić.
- Nie masz czasem takiej myśli, że może... No nie wiem. Że może nam nie wyjdzie? – Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy mówiąc to. – I zanim zaczniesz, nie mam na myśli agencji, bo jednak halo, jesteśmy w tym świetni, ale...
CZYTASZ
chocolate eclairs {hemmings} ✓
Fanfic- Jesteś słodki, Luke. - Słyszałem żałosny, beznadziejny, irytujący, prawa ręka diabła... Ale słodki? Uderzyłaś się w tę piękną główkę? - Nie. Skąd. Jesteś słodki jak Eklerka. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Margaret Langford niena...