14. trzy razy bigmac w powiększonym zestawie

7.1K 552 173
                                    

     Czasem nadchodzi taki moment, gdy zastanawiasz się czy to ty powariowałaś, czy zrobił to cały wszechświat.

     Całe życie starałam się odciąć od wszystkiego, co mogłoby odwieść mnie od osiągnięcia sukcesu. Odmawiałam drinków z koleżankami, rzadko przyjeżdżałam do domu, czasem nawet święta spędzałam w papierach, ku niezadowoleniu nie tyle mojej mamy, co siostry, bo od kiedy Cassie założyła z Ashtonem rodzinę, obie wręcz walczyły o moje względy i o to, którą z nich najpierw odwiedzę. Zazwyczaj wygrywało jednak rodzinne miasteczko, tylko dlatego, że tam miałam bliżej i stamtąd mogłam prędzej zwiać. Rick nie truł mi aż tak, bo sam okazał się wiecznie zajęty. Właściwie fakt, iż nieustannie się mijaliśmy, jeszcze bardziej mnie ucieszył, ponieważ nie miał mi za złe ciągłej nieosiągalności. 

     Właściwie nawet nie mieszkaliśmy razem. Poznaliśmy się przez wspólnego kumpla, a ja uznałam, że to doskonała partia, by zamknąć usta kobietom mojego życia. W końcu przestałam wysłuchiwać: "kiedy wreszcie kogoś znajdziesz?!", bo po stosunkowo szybkich zaręczynach, wystarczyło, bym przy rodzinnym stole pokazała pierścionek z brylantem. 

     Szach-mat, mamo. 

     Cassandra okazała się jednakże niemożliwa do pokonania w tej kwestii. Ona naprawę wierzyła, że gdzieś na drugim końcu świata, czeka na mnie miłość mojego życia, z bukietem róż, dobrym filmem na DVD i butelką wina. 

     Taa, kopnęłabym typa w tyłek, odgryzła różą główki i obejrzałabym ten film sama, upijając się do nieprzytomności i winem, i jabolem kupionym w całodobowym monopolowym. 

    Żarty, żartami. Przyjęłam oświadczyny Richarda, bo oboje doskonale wiedzieliśmy, że tak właśnie to będzie wyglądać. Ja zajmę się sobą, on zajmie się sobą, będziemy uprawiać seks, chcąc nie chcąc zawsze umówiony i zaplanowany, czasem zjemy razem kolację w jakiejś drogiej restauracji; on posłucha o nowych inwestorach, ja o kilku rozprawach, byśmy ostatecznie mogli rozejść się w swoje strony. 

     Później mieliśmy wziąć ślub, dla bezpieczeństwa majątkowego, a w ostateczności po prostu spokojnie się zestarzeć. 

     Kiedy byłam zapracowana, uznałam że to cudowna wizja życia. Zawahałam się dopiero, gdy pierwszy raz trzymałam malutką Tianę na rękach, a później zostałam jej matką chrzestną. Jednak Rick... On nie nadawał się na ojca, a ja... Nawet jeśli bym chciała, nie miałam czasu, ani tym bardziej ochoty, by wychowywać jego dzieci. 

     I tu dochodzimy do chwili, gdy świat zaczyna walić się niczym w tym filmie - 2012. 

     Bo ja nie miałam chwili na "związki", na przyjaźnie, na pomaganie bliskim, na przyjmowanie pomocy od nich. Obrosłam w swoją samolubność na tyle, że czasem zapominałam o przyjemności, jaką niesie ulga na twarzy drugiego człowieka, gdy rozwiązujesz jego wielki problem. 

     Nie mogłam pozwolić sobie na wzdychanie do przystojnych panów, skąd, zasłaniały mi ich cyferki przy rozliczeniach. 

     Nie łamałam barier bliskości tak nachalnie i niespodziewanie. 

     Zatem odniosłam wrażenie, że ktoś na nowo rozruszał mnie od środka, jak taki stary, zardzewiały zegar i mój cały aparat emocjonalny, wręcz rozpaczliwie próbował, z ogromnym zgrzytem, zebrać się do prawidłowego funkcjonowania. 

     Nie znałam reakcji swojego mózgu, który powoli, mozolnie wręcz, zaczyna się zakochiwać, wzruszać, podniecać i reagować na drugą osobę. 




     - Boże, Meg, pali się?! - Cassie obserwowała z prawdziwym strachem w oczach moje gwałtowne ruchy. 

chocolate eclairs {hemmings} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz