8. Nadmiar alkoholu i jego nie pożądane skutki [poprawione]

896 34 5
                                    

Pearl Tuk

Fili ze mną na rękach skakał z drzewa na drzewo. Aż w końcu znaleźliśmy się na ostatnim. Ale i to drzewo przewróciły wargi. Zwisaliśmy nad przepaścią. Nagle gałąź pode mną ułamała się. I gdyby nie ręka Filiego bym już była martwa. W tym momencie zobaczyłam go. Dumnego, odważnego, silnego, Thorina. Wstał i pobiegł do Białego Orka. Zaczęli walczyć. Niestety Thorin zamiast zadawać ciosy je odbierał. A ja krzyczałam wniebogłosy.
           
Spojrzałam błagalnie na Bilba i Filiego. A ci natychmiast zrozumieli o co mi chodzi. Bilbo natychmiast ruszył by pomóc Thorinowi. Zabił warga który się zbliżał do mojego ukochanego. Fili i reszta, też nie próżnowali. Zrobili rzeź dla tych co zaatakowali nas. Niewiele ich przeżyło. Poczułam silny podmuch wiatru. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam wielkiego, dostojnego orła.

Przesunęłam się po konarze drzewa. Na samym końcu drzewa konar się złamał, a ja spadałam w przepaść.
              
Moje włosy rozwiały się. Jak się spada to się czuje jak by wszystkie problemy znikały. Jak wszystko co nas martwi wyparowało. Ale wszystko co dobre się kończy. Spadłam na grzbiet jednego z orłów. Lądowanie było, zaskakująco, miękkie i przyjemne. Tylko zapomniałam o jednym. Lęk wysokości. Przykleiłam się do orła i zamknęłam oczy.
             
- Spokojnie, nie bój się, nie spadniesz- powiedział do mnie orzeł. -Mam na imię Elodin. I proszę nie duś mnie.
             
- Przepraszam, mam na imię Pearl. Dusiłam pana nie chcący, bo mam lęk wysokości.
             
- Jaki pan? Elodin mam na imię - zaśmiał się.
             
Reszta drogi mijała spokojnie. Oka nawet na sekundę nie otworzyłam.

**********

Lecieliśmy prawie całą noc. Teraz znajdujemy się na szczycie, gdzie orły mają gniazda. Prędko zeszłam z grzbietu Elodina i pobiegłam do Thorina. Ciągle był nie przytomny. Wzięłam jego głowę w ręce.
             
- Gandalfie zrób coś! Ja nie mogę go teraz stracić! Nie teraz kiedy dopiero go zyskałam! Jest dla mnie wszystkim! Jest moją rodziną! Jedyną jaką mam! Gandalfie, błagam!-Krzyczałam bojąc się o Thorina.
              
Podszedł Gandalf. Wziął jego głowę w ręce i zaczął mówić jakieś nie zrozumiałe słowa. Wtedy nagle otworzył oczy.
              
- Gdzie jest niziołek?-To były jego pierwsze słowa jakie wszyscy usłyszeli z ust Thorina.
             
Bilbo podszedł do niego. Thorin z pomocą swoich siostrzeńców wstał. Zbliżył się do mojego wujka.
              
- Od początku wiedziałem że  będziesz ciężarem tak jak i Pearl! I nawet nie wiecie jak się myliłem! Przepraszam Bilbo że w ciebie wątpiłem! - Powiedział i przytulił Bilba. Potem podszedł do mnie i mnie mocno przytulił.
               
Wtopiłam się w jego ramiona. Po moich policzkach leciały łzy na jego ramię.
              
- Kochanie proszę nie płacz. Nic mi nie jest- szepnął mi do ucha. - Jak z twoją kostką?
             
- Boli jak cholera. Ale przez ciebie to mi mało co serce nie stanęło. Nigdy mi już czegoś takiego nie rób- powiedziałam uśmiechając się i jednocześnie płacząc.

- Już nigdy więcej nie będziesz się o mnie martwić - powiedział i zbliżył się do mnie, przy okazji depcząc moją stopę.

-Aaaaaaaaaa!!! Thorin moje palce!- Wrzeszczałam jak poparzona.
             
- Kochanie, przepraszam - powiedział przytulając mnie. Wtopiłam się w jego ramiona po raz kolejny, ale na szczęście teraz mi nie podeptał palców. 
           
- Gołąbeczki, chcecie jeść?-Zapytał uśmiechnięty Bombur.

-Ja chętnie - powiedziałam i szybko ruszyłam do ogniska zrobionego przez krasnoludy.
           
- Ja też nie pogardzę - powiedział krasnolud i złapał mnie za rękę.
           
Siedzieliśmy ze wszystkimi przy ognisku i jedliśmy, śmialiśmy się, śpiewaliśmy. Nawet mój ukochany wypił kilka piw, niestety za dużo bo nie mógł się utrzymać na nogach. Ja musiałam siedzieć trzeźwa by ich pilnować. Thorin zaczął coś bełkotać pod nosem i chciał wstać, ale nie dał rady i się przywrócił na krasnoluda o rudych włosach, który był kucharzem.

Przynajmniej miał miękkie lądowanie. Biedny Bombur, teraz oddychać nie będzie mógł.

Pomyślałam i zaczęłam się nie opanowanie śmiać. Zresztą tak jak cała kompania. Tylko jedna osoba smacznie pochrapywała. Mój wujaszek Bilbo. Teraz do niego dołączył Thorin. Przytulił się jeszcze bardziej do brzucha Bombura  i zaczął coś mówić.
          
- Kotku coś Ci ostatnio brzuszek urósł - bełkotał pod nosem ten mój głupek, który wyglądał tak słodko na brzuszku krasnoluda.
          
- Ty kiedy zacząłeś się interesować krasnoludami. Misiu zejdź z Bomburka bo go zaraz udusisz!-Powiedziałam śmiejąc się wniebogłosy.
           
- Ale on jest taki miękki. Jak poduszki w Ereborze. Czekaj To ja leżę na Bomburze, a nie na łóżku?-Zapytał teatralnie, uśmiechnięty mój głupek. - Eh no już wstaję, wstaję. Ty kochanie nie złość się bo to urodzie szkodzi - powiedział i stoczył się z Bombura. Leżał na ziemi i śmiał się z mojej miny.
           
- I co się cieszysz? Na prułeś się. Chciałeś spać na biednym Bomburze, a teraz jeszcze się ze mnie śmiejesz!-Wrzeszczałam zdenerwowana zachowaniem przywódcy.
            
- Co mi zrobisz jak nie przestanę skarbie?-Zapytał powstrzymując śmiech.
            
- Dowiesz się, a na razie Fili, Kili możecie go przenieść do mojego śpiwora?
            
- Tak jest - powiedzieli śmiejąc się z miny swojego wujka.
            
- Eh... Te krasnoludy... - powiedziałam i usiadłam obok Balina.
            
- Pearl nie złość się na Thorina. On ma rzadko okazję się napić. Od małego musiał być podporą królestwa krasnoludów. Jako dziecko musiał się uczyć jak przejąć królestwo po dziadku i ojcu. Nadleciał smok, a on stał w pierwszej linii. Walczył i dawał innym nadzieje, choć sam jej potrzebował. Patrzył na śmierć swoje matki i brata pożeranych przez smoka. I choć elfy stały u naszych bram Thranduil nie pomógł nam i wycofał się do swojego królestwa. W bitwie o Morię patrzył na śmierć swojego dziadka. Patrzył jak Azog Plugawy ścinał głowę Throra i rzuca go pod nogi jego ojca. Thrain oszalał i zaginął podczas bitwy. Byliśmy pokonani, bez dowódcy, bez nadziei i w tedy pojawił się on. Dumny, odważny, książę i ostatni dziedzic rodu Druina, w pojętej zbroi, a za broń mając tylko dębowy konar. Stanął do nie równej walki i ją wygrał. Wtedy pomyślałem że to jest ten za którym wszędzie się udam. Że to jest ten którego mogę nazwać królem.-Opowiedział Balin, a ja uświadomiłam sobie że tej historii unikał Thorin. Wstałam ze swojego miejsca i poszłam do mojego ukochanego.
            
- Znam twoją historię. Kochanie jesteś najsilniejszą osobą jaką poznałam. Kocham cię i nie ukrywaj nic przede mną, już nigdy więcej.-Powiedziałam i przytuliłam się do zasypiającego Thorina.
            
Przykryliśmy się kocem i poszliśmy spać.

Thorin Dębowa Tarcza - nowa historia [w trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz