8

421 46 4
                                    

Wyjechaliśmy z hotelu o ósmej nad ranem. Byłem wciąż zmęczony po nocy, o której wolałem zapomnieć. Za kilka godzin jednak miałem zobaczyć Jess. Byłem podenerwowany. Obawiałem się, że coś wyjdzie nie tak. Odkąd pamiętam, byłem perfekcjonistą i zawsze chciałem, aby wszystko wychodziło idealnie. Dlatego chciałem, aby wyjazd Jess do Londynu był pod każdym względem wspaniały.

W samolocie przez cały czas spałem. Lot do Londynu nie trwał dużo czasu, więc nie zdążyłem dobrze wypocząć, ale tak naprawdę nie przejmowałem się tym.

Kiedy tylko zobaczyłem Londyn za oknem samolotu, zaczęły mi się pocić ręce. Już za niecałe dwie godziny miałem ponownie spotkać dziewczynę, o którą walczyłem przez tyle lat. Postanowiłem, że zaczekam na nią na lotnisku, choć do hotelu mieliśmy niecałe dwadzieścia minut drogi autobusem.

- Nie możesz tu zostać. Rozumiem, że chcesz przywitać swoją koleżanką, ale to zbyt niebezpieczne. Macie tutaj naprawdę dużo fanek - oznajmił Tyler, kiedy powiedziałem mu o swoim pomyśle.

- Daj spokój, nie mi się nie stanie. Zaczekam w jakimś pomieszczeniu. To dwie godziny. Zanim przyjadę do hotelu, będę musiał wracać - powiedziałem. Wiedziałem, że mój brat miał po części rację, ale ja naprawdę nie widziałem sensu jechania do hotelu po to tylko, aby za chwilę wrócić na lotnisko.

- Nie, Daniel. Autobus zawiezie was do hotelu, a później przyjedziesz tutaj taksówką. Nie mogę na to pozwolić, przykro mi - rzekł Tyler, a ja cicho westchnąłem, wzruszając ramionami.

- Ty płacisz za taksówkę - odparłem zrezygnowany.

- Ja płacę za wszystko. Jestem waszym menadżerem - zauważył Tyler, śmiejąc się.

- Dobra, już nic nie mów - powiedziałem, po czym ruszyłem w stronę wyjścia z lotniska, gdzie  już czekał na nas tłum rozwrzeszczanych fanek. Każda chciała zrobić sobie z nami zdjęcie lub chwilę porozmawiać. To była nasza praca, nie miałem nikomu tego za złe.

Po jakimś czasie, kiedy już uwolniliśmy się od Brytyjek oszalałych na naszym punkcie, weszliśmy do autobusu. Usiadłem obok Corbyna, wzdychając przeciągle.

- A tobie co? Przecież dzisiaj przylatuje twoja dziewczyna - powiedział Corbyn, robiąc palcami w powietrzu cudzysłów przy ostatnim słowie.

- Jasne, dziewczyna - odparłem, przewracając oczami.

- Dziewczyna Daniela? Czy my o czymś nie wiemy? - spytał Zach, siadając przy nas. Chłopak uśmiechał się szeroko. Zawsze, jak była mowa o dziewczynach, Herron był pierwszy do słuchania opowieści.

- To nic takiego, naprawdę. Jak będziemy razem oficjalnie, to wam o tym powiem. Będziecie pierwsi, obiecuję - odpowiedziałem, uśmiechając się do chłopaków.

- Jonah? Wiedziałeś, że Daniel będzie miał dziewczynę? - spytał Zach chłopaka, który wchodził do autobusu. Jonah posłał mi zdziwione spojrzenie.

- Jakaś ustawka, czy znowu mnie coś ominęło? - spytał Jonah, podchodząc bliżej nas.

- Poważnie, to nic takiego. Dzisiaj może ją poznacie. Jak obiecacie, że nie zrobicie mi obciachu. Muszę pokazać się jej z jak najlepszej strony - zauważyłem, a chłopcy jednocześnie skinęli głowami.

- Nie ma sprawy. To jak? Grupowa kolacja? - spytał Corbyn, uśmiechając się.

- Dobra, już dobra - odparłem, unosząc ręce do góry. - O dwudziestej w Cafe Concerto?

- Pasuje - odrzekł Zach, po czym szybko zniknął w głębi autobusu.

Kiedy tylko zajechaliśmy na miejsce, mieliśmy podzielić się, kto z kim będzie dzisiaj w pokoju.

Turn it off - Daniel SeaveyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz