22

293 23 9
                                    

Tej nocy spałem pod dachem Jess. Nie mogłem jednak się nią długo nacieszyć, bo już przed dziewiątą rano zadzwonił mój telefon, a ja niczym w transie go odebrałem.

- Kto dzwoni o tej godzinie? - spytałem, zaspanym głosem. Podniosłem głowę i dostrzegłem Jess, która leżała w swoim łóżku i spała. Uśmiechnąłem się na ten widok. Ja natomiast spałem dziś na podłodze, ale nie mogłem narzekać, bo Jess wyciągnęła dla mnie z piwnicy materac, więc nie było najgorzej. Choć musiałem przyznać, że potwornie bolały mnie plecy.

- Jestem pod drzwiami twojego domu. Gdzie jesteś?

- To ty, Jonah? - spytałem zszokowany, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Tak, przecież to ja. Wpuścisz mnie do domu czy mam tu sobie czekać? - spytał chłopak.

- Nie spodziewałem się, że przyjedziesz tak wcześnie. Naprawdę nie masz co robić? Dopiero wróciliśmy z trasy. Powinieneś spędzić trochę czasu z rodziną, a nie jechać taki kawał drogi do mnie.

- Nie chcesz mnie tutaj? - spytał Jonah. Westchnąłem wpatrując się w Jess. Nie chciałem jej budzić, ale musiałem zejść do Jonah.

- Jestem u Jess. Będę za kilka chwil - odpowiedziałem, rozłączając się.

Wstałem najciszej, jak mogłem, po czym wyrwałem z zeszytu Jess kartkę i napisałem na niej, że musiałem wyjść do Jonah. Nie chciałem jej zostawiać, bo nie tak sobie wyobrażałem wspólne nocowanie, ale przecież nie mogłem pozwolić, aby mój przyjaciel czekał na ulicy.

Rodzice Jess wyszli już do pracy, więc nie było większego problemu z hałasowaniem na parterze. Szybko opuściłem dom Jess i ruszyłem w kierunku swojego. Od razu po wyjściu zauważyłem Jonah, który stał przed moim domem z telefonem w ręku. Wpatrywał się w niego intensywnie. Chłopak nawet nie zauważył, kiedy do niego podszedłem.

- Możesz mi powiedzieć czemu zawdzięczam tą wizytę? - spytałem, poklepując Jonah po ramieniu. Marais się otrząsnął i spojrzał mi się w oczy.

- Muszę z tobą pogadać. Nie chciałem tego robić przy chłopakach, a nie mogę czekać kolejnych kilku tygodni, zanim rozpoczniemy trasę. Muszę powiedzieć ci to już teraz. Przepraszam, że zepsułem ci dzień, ale nie mogę inaczej, Daniel. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Chcę ci coś wyznać.

Wyraz twarzy Jonah był poważny. Zdziwiłem się, bo rzadko widziałem go w takim stanie. Gestem ręki pokazałem, aby poszedł za mną.

Kiedy wszedłem do domu, zastałem moją mamę w kuchni, jednak już pędziła do pracy.

- Dlaczego tak wcześnie przyszedłeś, skarbie? Coś się stało? - spytała, kiedy do niej podszedłem i pozwoliłem jej pocałować się w czoło.

- Jonah wpadł z niespodziewaną wizytą - odparłem, patrząc się w stronę chłopaka.

- Naprawdę? To cudownie, Daniel! Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić, ale teraz naprawdę muszę już iść. Jestem spóźniona do pracy - powiedziała moja mama wymijając mnie. Już po chwili jednak natknęła się na Jonah, który stał w korytarzu, oparty o swoją walizkę.

- Jak się masz, Jonah? Zostajesz na dłużej? - spytała mama, patrząc się z zaciekawieniem na bagaż mojego przyjaciela.

- Zobaczymy, proszę pani - odpowiedział Jonah, uśmiechając się do mojej mamy. Nie wiedzieć czemu, moja mama wprost uwielbiała Jonah. Czasami mi się wydawało, że traktowała go lepiej ode mnie, gdy mnie odwiedzał.

- Możesz zostać, jak długo będziesz chciał. Daniel nie będzie miał nic przeciwko, prawda skarbie? - spytała mama, patrząc się na mnie.

- Oczywiście, że nie - odparłem, wchodząc do salonu. Nie chciałem dłużej być świadkiem tej rozmowy. Wystarczyło, że Jonah oderwał mnie od Jess. Nie mogłem być na niego wściekły, bo skoro przyjechał aż tutaj, musiał mieć dobry powód. Poza tym, był moim przyjacielem. Mógł na mnie liczyć tak, jak ja mogłem liczyć na niego.

Turn it off - Daniel SeaveyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz