Przez następne godziny siedziałem sam w celi i tępo patrzyłem się w ścianę. Tyler miał do mnie wrócić po jakimś czasie, ale mi się wydawało, jakby mijała wieczność, a jego cały czas nie było.
Miałem dużo czasu na przemyślenie kilku spraw. Przez cały czas myślałem o Ashley i o tym, dlaczego złożyła fałszywe zeznania. Dlaczego chciała, abym trafił za kratki? Jak podła musiała być ta dziewczyna, aby zrobic mi coś takiego? Przecież nie zrobiłem jej krzywdy. Zwyczajnie nie chciałem, aby spędziła ze mną tamto popołudnie, a w zamian dostałem dzień w więzieniu. Modliłem się o to, aby nie zostać tu dłużej. Cała nadzieja w Tylerze. Oby mnie stąd wyciągnął.
Po jakimś czasie przyszedł do mnie strażnik, który przyniósł mi kromkę suchego chleba. Zaśmiałem się, kiedy to zobaczyłem.
- Co to ma być? Nie stać was na coś więcej? - spytałem, nie mogąc powstrzymać szyderczego śmiechu. Strażnik spojrzał się na mnie, jakbym zwariował do reszty, po czym odszedł.
- Witamy w więzieniu, Seavey – powiedziałem sam do siebie, kiedy odszedł.
Nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem. Obudził mnie dźwięk przekręcanego klucza. Podniosłem powieki i ujrzałem Tylera, który nie wyglądał, jakby udało mu się coś naprawić.
- Przykro mi, bracie. Nie wiem, co mam już robić – oznajmił Tyler, wchodząc do celi, w której przebywałem.
- Jak to? Co z koncertem? Przecież dzisiaj jest koncert! - krzyknąłem, potrząsając jego ramionami.
To był mój koniec. Oczami wyobraźni widziałem już nagłówki jutrzejszych artykułów w internecie.. Byłem pewien, że moja kariera była skończona. Idol nastolatek za kratkami. Tego bym się nigdy nie spodziewał.
- Chłopcy wystąpią bez ciebie. Tak mi przykro, Daniel. Nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem odwołać tego koncertu – odrzekł, zwieszając głowę.
Dopiero po chwili dotarło do mnie to, co powiedział Tyler. Wtedy też moje nerwy puściły i uderzyłem zaciśniętą pięścią o ścianę. Jęknąłem z bólu, jaki to u mnie wywołało, ale mimo to, uderzyłem po raz kolejny. Nie mogłem się opanować. Uderzałem w ścianę raz po raz. Nie wierzyłem, że to działo się naprawdę.
- Daniel, uspokój się! Błagam cię – powiedział Tyler, odciągając mmnie od ściany. Po chwili opadłem w ramiona brata i z całej siły go przytuliłem. Czułem bolesne pulsowanie w dłoniach, ale sam byłem sobie winny.
- Daj mi trochę czasu, Daniel. Pomogę ci, ale musisz dać mi czas. Dobrze? - spytał Tyler, a ja pokiwałem głową. Nie było mnie stać na więcej. Gdybym powiedział choć jedno słowo, momentalnie bym się rozpłakał. Byłem słaby i znałem swoje granice. Wiedziałem, czego mogłem po sobie oczekiwać.
- Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi. Wyciągnę cię.
Po jakimś czasie Tyler musiał iść, a ja znowu zostałem sam.
Wpatrywałem się w swoje zranione dłonie, z których w pewnych miejscach płynęła krew. Bolało mnie to, ale przynajmniej nie myślałem o tym, że siedziałem w areszcie.
Najbardziej z tego wszystkiego bolało mnie to, że dzisiejszy koncert miał odbyć się beze mnie. Potworny ból sprawiało mi to, że nie zobaczę fanów. Nie przytulę żadnej z tych dziewczyn, które okazywały mi wsparcie na co dzień. Byłem zdenerwowany, ale nie mogłem mieć do siebie pretensji. Gdybym mógł cofnąć czas, nie zaprosiłbym Ashley do swojej garderoby. Nigdy bym tego nie zrobił. Nawet, gdyby gdzieś tam na mnie nie czekała Jess. Nie byłem zdolny do tego typu wybryków.
Oddychałem głęboko, starając się uspokoić. Nie wiedziałem, co robić. Nie miałem tu żadnego zajęcia, a nie znosiłem siedzieć bezczynnie. Nie mogłem jednak nic na to poradzić. Musiałem zdać się na Tylera i mu zaufać.
CZYTASZ
Turn it off - Daniel Seavey
FanfictionPisałem do niej codziennie. Dogadywaliśmy się ze sobą jak nikt inny. Spędzaliśmy razem na czacie po kilka godzin dziennie i wiedzieliśmy o sobie prawie wszystko. Prawie wszystko. Ona nie wiedziała, że mieszkałem tuż za ścianą.