21

336 28 7
                                    

Za oknem samolotu widziałem obraz Los Angeles. Chyba nigdy nie cieszyłem się z powrotu do domu tak bardzo, jak dziś.

Jess siedziała obok mnie i przez prawie cały lot spała na moim ramieniu, ale nie miałem jej tego za złe. Cieszyłem się, że była przy mnie. Cieszyłem się, że skończyło się tak, a nie inaczej.

Na lotnisku czekały na nas nasze rodziny. Kiedy tylko zobaczyłem moją mamę, podbiegłem do niej i rzuciłem jej się w objęcia.

- Jak dobrze, że wróciłeś cały i zdrowy - wyszeptała do mojego ucha. Po chwili się od niej oderwałem i spojrzałem w jej zapłakane oczy. Też za nią tęskniłem, ale nie mogłem się rozkleić. Naprawdę nie mogłem. Tutaj, w domu, musiałem być silny. Przynajmniej musiałem takiego udawać.

Po chwili podszedłem do taty i również się do niego przytuliłem. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o Jess, która stała za moimi plecami i uśmiechała się niepewnie. Moi rodzice również się z nią przywitali. Przecież znali ją od wielu lat.

- Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że was widzę - powiedziała moja mama, uśmiechając się do nas. Chwyciłem Jess za rękę i przyciągnąłem ją do siebie.

- Też się cieszę, że nareszcie wróciliśmy do domu. Europa chyba nam nie służy - wyznałem, wzruszając ramionami.

Nagle poczułem czyjeś dłonie na moich ramionach. Odwróciłem się w tył i zobaczyłem Jonah, który od razu mnie uścisnął.

- Jak się czujesz z tym, że nie zobaczymy się przez następne dwa tygodnie? - spytał chłopak, patrząc mi się w oczy.

No tak. Mieliśmy mieć teraz dwa tygodnie przerwy, jednak później mieliśmy wrócić w trasę. Tym razem, znów mieliśmy ruszyć na podbój Stanów. Cieszyłem się na to i nie mogłem się doczekać.

- Będę za tobą tęsknić, bracie - wyznałem, uśmiechając się do niego z wdzięcznością.

- Ze mną się nie pożegnasz, Seavey? - spytał Zach, podchodząc do mnie z boku.

- Nie da się z tobą nie pożegnać - zauważyłem, również go przytulając.

Po chwili wszyscy zebraliśmy się w kółku. Byłem pewien, że będzie mi ich bardzo brakowało. Mimo tego, że czasami miałem ich dość, kochałem ich. Byli dla mnie jak bracia. Nikt nie znał mnie tak dobrze, jak znali mnie oni. Cieszyłem się, że spędzę te dwa tygodnie z Jess, ale naprawdę nie byłem w stanie sobie wyobrazić, co zrobię bez chłopaków obok siebie.

- Widzimy się za dwa tygodnie. I nie rozklejać mi się tu, jasne? - spytał Corbyn, patrząc kolejno na każdego z nas. Widziałem w jego oczach łzy, które starał się powstrzymać i całkiem nieźle mu to się udawało.

- Oczywiście, Besson. Jakoś sobie poradzimy - westchnął Jack. Po tym wykonaliśmy grupowy uścisk. Dziwnie się czułem. Nie żegnaliśmy się na zawsze, a mimo tego, tak się właśnie czułem.

Kiedy wszyscy się rozeszli, spojrzałem się na Jess i podszedłem do niej. Stała obok moich rodziców i Tylera. Opowiadała im o naszych europejskich przygodach. Miałem nadzieję, że pominie sprawę z Karlą i Ashley. Moi rodzice uważali mnie za bezkonfliktowego dzieciaka i tak miało pozostać.

- Nie mówiłeś, że piłeś tak dużo alkoholu, synu! Tyler wszystko nam powiedział - rzekł tata, patrząc się na mnie z uśmiechem.

- Mogłem się tego po nim spodziewać - odparłem, dając mojemu bratu kuksańca w bok.

Poszliśmy z rodzicami do samochodu. Po załadowaniu bagażu ruszyliśmy do domu. Siedziałem na tylnym siedzeniu obok Jess. Chwyciłem ją za rękę, co od razu zauważył Tyler.

Turn it off - Daniel SeaveyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz