16

298 34 2
                                    

- Żyjesz, Daniel? Mój Boże, tak się o ciebie martwiłam!

Nie rozumiałem, o co chodziło Jess. Przez chwilę musiałem się zastanowić, po czym zrozumiałem. Sprawa z Karlą na pewno już wyciekła do internetu.

- Żyję, Jess. Wszystko jest już dobrze. Nie musisz się o mnie martwić - powiedziałem uspokajająco. Nie chciałem, aby Jess się denerwowała. Choć słysząc jej szybki oddech po drugiej stronie słuchawki musiałem stwierdzić, że nieźle się wystraszyła.

- Co ta dziewczyna sobie myślała? Jak można tak zwariować? Przecież ona mogła zrobić ci krzywdę. Gdzie byli ochroniarze? Musisz o siebie zadbać, Daniel. Naprawdę nie chcę, żeby coś ci się stało.

Słyszałem w głosie Jess smutek. Dziwiło mnie to, ale z drugiej strony byłem szczęśliwy. Gdyby jej na mnie nie zależało, na pewno by nie zadzwoniła. Głos dziewczyny drżał, kiedy do mnie mówiła. Byłem niemal pewien, że wcześniej płakała. Tak bardzo tego nie chciałem, ale jej naprawdę na mnie zależało.

- Już mi nic nie grozi, naprawdę. To był jednorazowy incydent. Tyler nie pozwala mi teraz wyjść z hotelu, a wejścia do mojego pokoju pilnuje trzech ochroniarzy - powiedziałem, uśmiechając się sam do siebie. Byłem ciekaw, jak teraz wyglądała Jess. Tak bardzo chciałem ją zobaczyć.

- To dobrze. Cieszę się, że nic ci nie jest. Naprawdę - odparła dziewczyna. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

- Co u ciebie? Wszystko w porządku? - spytałem, starając się zmienić temat. Chciałem z nią trochę porozmawiać. Miałem przed sobą jeszcze kilka godzin nudnego siedzenia w hotelu i oglądania filmów z Jonah. Wolałem zająć się czymś innym.

- Jest okej - odparła niepewnie.

- Na pewno? Wszystko gra?

- Tak, Daniel. Wszystko jest dobrze. Zobaczymy się, jak wrócisz do domu? - spytała. Odetchnąłem z ulgą. Jess nie chciała tracić ze mną kontaktu.

- Oczywiście. Przyjdę do ciebie od razu, jak przylecę do Stanów. Jeszcze tylko kilka koncertów w Europie, a potem będę wolny - odpowiedziałem. Spojrzałem się w swoje odbicie w lustrze. Uśmiechałem się jak wariat. Szczęśliwy wariat.

- Cieszę się, Daniel. Naprawdę się cieszę - odparła Jess. Chciałem zapytać się, czy Jeff już z nią był, ale wtedy dowiedziałaby się, że się z nim spotkałem. Nie mogłem wyjść na zakochanego w niej wariata, choć przecież nim byłem.

- To do zobaczenia? - spytałem, nie wiedząc, jak dalej potoczyć rozmowę.

- Do zobaczenia. Trzymaj się, Seavey - odpowiedziała, po czym się rozłączyła.

Spojrzałem się ponownie na swoje odbicie w lustrze. Mimo tego, że byłem zmęczony po wczorajszym wieczorze, byłem szczęśliwy. Powoli odzyskiwałem spokój i szczęście.

- Żyjesz tam? - spytał Jonah, waląc kilka razy pięścią w drzwi łazienki.

- Już wychodzę, stary - odparłem, wzdychając głęboko.

Po jakimś czasie wyszedłem z łazienki i zobaczyłem siedzącego na kanapie Jonah, który oglądał "Harry'ego Pottera". Westchnąłem, patrząc się na niego z rezygnacją.

- Nigdy ci się to nie znudzi? - spytałem, opierając się o ścianę.

- Przenigdy, Seavey. To klasa sama w sobie - odpowiedział chłopak, nie odrywając oczu od ekranu. Podszedłem do kanapy i usiadłem obok przyjaciela, zabierając z miski, którą trzymał na kolanach, trochę popcornu.

Po sześciu godzinach w końcu mogliśmy wyjść na zewnątrz. Tyler przyszedł po nas i osobiście dopilnował, abyśmy wszyscy wsiedli bezpiecznie do autobusu.

Turn it off - Daniel SeaveyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz