25

249 22 5
                                    

Jonah po jakimś czasie zniknął z dziewczyną w tłumie. Miałem chwilę dla Jess i naprawdę się z tego cieszyłem. Już niedługo mieliśmy wrócić z powrotem w trasę. Jess miała iść na swoją wymarzoną uczelnię. Wiedziałem, że będziemy mogli kontaktować się przez telefon i maile, ale to nie to samo, co spotykanie się sam na sam. Będzie brakowało mi jej bliskości i chociaż wiem, że Jack, Jonah, Zach i Corbyn nie pozwolą, abym zadręczał się myślami o Jess, i tak było mi przykro, że się rozejdziemy.

- Nie powiedziałem ci o czymś - zacząłem, wpatrując się w tłum ludzi, którzy z zachwytem obserwowali napis Hollywood na wzgórzu.

- O czym takim? - spytała Jess, zaciskając palce na mojej dłoni.

- Ostatnio pojawił się u mnie Aiden. Groził mi trochę - wyznałem, drapiąc się po karku.

- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? - spytała Jess. Spojrzałem się w jej oczy.

- Nie chciałem cię martwić. Poza tym, to nic takiego. Przyszedł mnie przeprosić, a potem wyznał, że na ciebie nie zasługuję, bo to on pokochał cię pierwszy - odpowiedziałem, cicho się śmiejąc.

- Nie masz się o co martwić. Aiden naprawdę ma nierówno pod sufitem. Nie to, że go nie lubię, ale miał w przeszłości sporo problemów rodzinnych i wszystko się na nim odbiło - odrzekła Jess, wciąż się we mnie wpatrując.

- Przykro mi - odpowiedziałem. Naprawdę nie miałem nic do Aidena, ale to, jak zachował się na imprezie u Jeffa, porządnie wyprowadziło mnie z równowagi.

- Wielokrotnie zastraszał ludzi ze szkoły. Kilka razy się z kimś pobił, ale na tym się skończyło. Aiden nie byłby w stanie zrobić komuś krzywdy. Znam go od wielu lat - odparła dziewczyna. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, do samochodu wparował Jonah, który usiadł na tylnym siedzeniu.

- Co jest? - spytałem, odwracając się gwałtownie w tył, aby móc spojrzeć się na przyjaciela.

- Sam nie wiem - odpowiedział Jonah, przecierając dłonią czoło.

- Jak to nie wiesz? - spytałem. Widziałem zdenerwowanie na twarzy chłopaka.

- Wszystko jest niby w porządku, ale to chyba nie jest dziewczyna dla mnie. Na czacie dogadywaliśmy się naprawdę dobrze, ale chyba nie zaiskrzyło - odrzekł, wzruszając ramionami.

- Jesteś w stanie tak stwierdzić po pół godzinie? - spytałem, zszokowany. Jonah nigdy tak łatwo nie dawał za wygraną. Nie wiem, co się z nim działo. Albo tak bardzo denerwował się spotkaniem z Melissą, albo ta dziewczyna faktycznie nie była dla niego.

- Nie zrozumcie mnie źle. Bardzo się ucieszyłem, kiedy ją zobaczyłem. Zabrałem ją potem na spacer po parku i poczułem, że nic z tego nie będzie. Miałem o niej inne wyobrażenie. Myślałem, że będzie bardziej delikatna i wrażliwa, a tymczasem okazało się inaczej.

- Gdzie ona teraz jest? Już sobie poszła? - spytałem, patrząc się z niedowierzaniem na Jonah.

- Właściwie to tak. Mówiła, że spotyka się tu ze znajomymi i jeśli chcę, mogę z nią iść. Ona nie nalegała, Daniel. Nie mówiła, że do mnie napisze, ani że jej się dzisiaj podobało. Nie przytuliła mnie na koniec. Nic z tych rzeczy. Po prostu sobie poszła. To zabolało.

- Może naprawdę powinieneś ją sobie odpuścić? - spytała Jess, uśmiechając się lekko do Jonah.

- Tak zrobię. A teraz zabiorę was na najlepszą pizzę w mieście w podziękowaniu, że tu dla mnie przylecieliście. Przynajmniej wiem, że na was mogę polegać - odpowiedział, posyłając nam swój najszczerszy uśmiech. Zrobiło mi się lżej na sercu. Było mi przykro, że Jonah się rozczarował, ale dzielnie to zniósł. Widziałem, jak w ciągu ostatnich dni trasy codziennie spędzał ze swoim telefonem kilka godzin dziennie. Na pewno pisał z Melissą. Szkoda, że tak się rozczarował, ale to przecież nie oznaczało końca. Najważniejsze, aby człowiek mógł się podnieść po upadku. Jonah to właśnie zrobił.

Turn it off - Daniel SeaveyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz