Rozdział 21

672 77 102
                                    

Jest czwarta nad ranem. Leżę w łóżku i wpatruję się w sufit. Od ponad godziny nie mogę zasnąć, choć piasek pod powiekami dokucza mi niemiłosiernie. Co chwilę zerkam na telefon, ale nie ma żadnej wiadomości od Petera. Pewnie już od dawna śpi jak zabity. W głowie odtwarzam ciągle wydarzenia ze studniówki. Jedno jest pewne, to była niezapomniana noc.

Praktycznie całą imprezę spędziliśmy na parkiecie i zdecydowanie tam królowaliśmy. Z wyjątkiem samego początku. Chłopaki kategorycznie odmówili zatańczenia poloneza otwierającego studniówkę.

– Nie ma mowy – powiedział Peter, kiedy próbowałam go namówić. – Zatańczysz sobie na swojej studniówce – prychnął.

– Dobra, jak chcesz – poddałam się, udając obrażoną – tylko że wtedy ty też zatańczysz, bo pójdziesz ze mną na moją studniówkę.

– Słucham? – Peter otworzył szeroko oczy.

– Tak, i się nie wykręcisz. Za rok idziesz ze mną.

– Oszalałaś. Skąd wiesz, co będzie za rok? Pewnie będziesz miała chłopaka i z nim będziesz chciała iść. Nie składaj teraz takich obietnic, a raczej gróźb. – Zaśmiał się.

– Pójdziesz tam ze mną. Nie chcę iść z nikim innym. Masz mi obiecać.

– Jo...

– Obiecaj! – Zagroziłam Peterowi wskazującym palcem.

– Obiecuję. – Chłopak przewrócił oczami, ale widziałam, jak na jego ustach plącze się uśmiech, który próbował przede mną ukryć.

Tym oto sposobem przesiedzieliśmy przy naszym stoliku ten tradycyjny, studniówkowy taniec, po którym poleciały typowe, weselne piosenki.

– Hej, ponoć mieliście uruchomić kontakty z DJ-em. – Oburzyłam się.

Nie tego się spodziewałam, kiedy odgrażali się co do muzy na studniówce.

– Spokojnie. Dajmy trochę nacieszyć się staruchom. – Drako wskazał głową parkiet.

Faktycznie, jako pierwsi do tańca zerwali się głównie nauczyciele ze swoimi żonami lub mężami. Dziwnie było patrzeć, jak bawią się ludzie, którzy na co dzień dręczą nas zadaniami domowymi, sprawdzianami i odpowiedziami przy tablicy, ale musiałam przyznać, że dawali radę na parkiecie.

– W międzyczasie powinniśmy się rozgrzać – powiedział konspiracyjnie Filip, wyciągnął spod stołu butelkę wódki i nalał każdemu do szklanki z sokiem bądź coca-colą.

– Jo więcej nie dolewaj, to jej pierwszy i ostatni drink. Ona jeszcze nie wyzdrowiała po ostatniej imprezie. – Peter zwrócił się do Filipa.

Na jego słowa skrzywiłam się i walnęłam go w ramię. Potarł to miejsce, udając, że go boli, a ja pokazałam mu język.

Po jakichś trzydziestu minutach, zaraz po jednym ze smętnych utworów Krzysztofa Krawczyka, usłyszeliśmy pierwsze takty Whiskey in the Jar Metalliki. Zrobiłam wielkie oczy. Wszyscy zerwaliśmy się jak na zawołanie i wybiegliśmy prawie że w podskokach na środek parkietu, z którego zdecydowanym krokiem uciekli nauczyciele i reszta bawiących się ludzi. W tym momencie zrozumiałam, że ta impreza będzie należeć do nas.

Oczywiście nie tylko my bawiliśmy się do takiej muzyki, miłośników mocnego brzmienia znalazło się więcej. DJ, który nosił ksywkę Blade, oszczędził obecnym naprawdę ciężkich, undergroundowych zespołów. Leciały raczej najpopularniejsze hity znanych kapel, jednak wciąż były to głównie rock i heavy metal. Blade puszczał dużo Metalliki, Guns N' Roses, Alice'a Coopera, Aerosmith, Linkin Park, Van Halen czy nawet Iron Maiden. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.

Z tobą zawsze ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz