Rozdział 24

737 80 119
                                    

Koncert The Sixpounder okazał się zajebisty. Gitary elektryczne, bas, perkusja z podwójnymi stopkami, wokalnie i melodyjnie wszystko było na swoim miejscu. Do tego długowłosi muzycy oraz growlujący i charyzmatyczny wokalista, który zauroczył mamę. Coś mi się wydaje, że przez cały miesiąc utwory tego zespołu będą w domu wałkowane przez rodziców na okrągło.

Rodzice podczas koncertu stali z boku, przyglądając się jedynie szalejącej młodzieży. Ja z Peterem podeszliśmy nieco bliżej sceny, ale nie było to łatwe ze względu na pogujących ludzi, którzy momentami tłoczyli się w tak zwanych młynkach. Tym razem założyłam glany, więc już nie bałam się o swoje palce u nóg ani że stracę równowagę. Mimo wszystko i tak byłam wdzięczna Peterowi, że stał blisko mnie i odpychał wpadających na nas, spoconych kolesi. Nie mogłam się przez tych idiotów skupić na występującym zespole, ale dzięki temu byłam naprawdę blisko Petera, któremu zdarzało się nawet czasem objąć mnie albo złapać moją dłoń.

Po koncercie zostaliśmy jeszcze w klubie na rockotece. Zajęliśmy jeden ze stolików z dwiema kanapami, skąd mieliśmy bazę wypadową na parkiet. Rodzice byli zachwyceni. DJ puszczał praktycznie same największe przeboje, spora ich część pochodziła z czasów młodości mamy i taty. Tak więc większość czasu spędzaliśmy na parkiecie. Mama oszczędzała się podczas zabawy i to raczej ze względu na stan zdrowia niż na wiek, choć nie da się ukryć, że razem z tatą byli jednymi z najstarszych uczestników imprezy. I chociaż klub roił się od znajomych Petera, to jednak chłopak cały czas bawił się właśnie z nami. Przy bardziej rock'n'rollowych utworach już tradycyjnie wywijał ze mną piruety, podobnie jak na studniówce. Stawaliśmy się coraz bardziej zgrani w tańcu.

Siadamy wreszcie zmęczeni i roześmiani przy naszym stoliku. Tata przynosi nam coś do picia. Dla niego i Petera piwo. Dla mamy woda z lodem i limonką. Nie może pić alkoholu ze względu na nadciśnienie, a słodkich napojów ze względu na cukrzycę. Marudzi z tego powodu niemiłosiernie. Ja natomiast dostaję fantę. Nie będę przecież piła alkoholu przy rodzicach. Wolałabym nie stracić przy nich kontroli nad sobą.

Jest tak głośno, że nie da się w ogóle porozmawiać. Więc siedzimy w ciszy, słuchając muzyki i przyglądając się, jak inni się bawią. Siedzę obok Petera, a naprzeciwko nas rodzice. Tata obejmuje mamę ramieniem. Mimo ich obecności fajnie jest czuć bliskość Petera. Od studniówki minęły dwa tygodnie, a my nadal nie zamieniliśmy na ten temat ani jednego słowa. W szkole nigdy nie zostawaliśmy sami, a poza nią ciągle rozmijaliśmy się, a to nauka, zajęcia dodatkowe, jego przygotowanie do matury. Ciągle był jakiś pretekst.

Może Peter zapomniał już zupełnie o tym, co się wydarzyło między nami tamtego wieczoru? Zapomniał albo woli udawać, że nie pamięta. Nie będę kłamać, mam cykora, by zagadać pierwsza. Boję się, że powie coś, czego nie chciałabym usłyszeć. Na przykład, że to był błąd i że nic do mnie nie czuje. Więc czekam tak w zawieszeniu, choć mam wrażenie, że ta nasza relacja trochę się zmieniła, ale może to kwestia tego, że już nie zadaję się z Laurą i Martą. Prędzej czy później będę musiała zdobyć się na odwagę i porozmawiać szczerze z Peterem. Nie potrafię żyć w tej niepewności. Zwłaszcza że zakochałam się w nim po uszy i chwile dłuższej rozłąki z nim mnie dobijają.

Peter krzyczy mi do ucha, że idzie do toalety, a tata wyskakuje na parkiet, ponieważ akurat puścili Judas Priest The painkiller. Przesiadam się na jego miejsce. Mama obejmuje mnie ramieniem i całuje w skroń.

– Cieszę się, że chciałaś pójść na imprezę z takimi starymi zgredami! – przekrzykuje muzykę.

– Mam nadzieję, że się dobrze bawicie.

W odpowiedzi mama się tylko uśmiecha.

– Powiesz mi wreszcie, co jest między wami? – dodaje po chwili, nachylając się nad moim uchem.

Z tobą zawsze ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz