Zupełnie nie mogę skupić się na nauce. Te wszystkie daty, miejsca i nazwiska zlewają się przed moimi oczami w jedną wielką, czarną dziurę, która wsysa mi mózg w bezdenną otchłań. Moje myśli cały czas wędrują do piątku. W głowie ciągle kotłują mi się utwory puszczane podczas rockoteki, a moja noga rytmicznie podskakuje pod stołem. Mam przed oczami Petera tańczącego z Sonią, a w sercu znów czuję ukłucie żalu, że to nie ja byłam na jej miejscu. Po raz kolejny niemal czuję oddech Petera na mojej szyi, kiedy w autobusie staliśmy tak blisko siebie.
Stop. Wróć. Wcale nie myślę o Peterze ani o rockotece. Całą siłą woli przywołuję wspomnienie roześmianej twarzy Marka, zieleń jego oczu. Zapach perfum, kiedy usiadł obok mnie na półmetku. Jego dotyk na moim ramieniu. Słyszę jego głos, jak wypowiada moje imię.
– Hej, Joasiu. – O właśnie tak. Tak wyraźnie, jakby stał tuż obok mnie.
Podnoszę powoli wzrok znad książki i spoglądam w górę. Ostatnią osobą, jaką spodziewałabym się spotkać w środowe popołudnie w miejskiej bibliotece jest właśnie Marek. Tymczasem stoi jak żywy tuż obok mojego stolika. O Boże, moje senne marzenia robią się coraz bardziej realne. Może jeszcze za chwilę złapie mnie w pasie, posadzi na stole i zacznie namiętnie całować. Chyba ktoś musiał coś dosypać do mojego jogurtu podczas drugiego śniadania. Mam ochotę się uszczypnąć. Tylko właściwie, po co mam się budzić?
– Nad czym tak ślęczysz? – odzywa się znów moja halucynacja i uśmiecha jeszcze szerzej.
Cholera, ja nie śpię. To naprawdę Marek! W gardle mi zasycha, gorąco w tej bibliotece. Chrząkam i wreszcie mówię:
– Cześć, Marek. – Uśmiecham się delikatnie. – Szukam jakichś materiałów do referatu z historii.
– O, a na jaki temat? Jestem miłośnikiem historii. Zwłaszcza okresu pierwszej i drugiej wojny światowej. Może będę mógł ci pomóc.
A tego o nim nie wiedziałam. Chyba muszę rozprawić się w szkole z moimi wywiadem – żeby nie znać takiego szczegółu o Marku...
– Wojny Rzeczypospolitej z sąsiadami w XVII wieku – recytuję automatycznie.
– Chodź. Poszukamy czegoś. – Marek kiwa na mnie głową.
Wstaję i bezwiednie podążam za nim. Może mnie nawet zabrać na drugi koniec świata. Zwisa mi to. Mijamy kolejne regały zapchane setkami książek. Wreszcie Marek staje przed jednym z nich. Przygląda się uważnie kolorowym grzbietom, a ja przyglądam się jego profilowi. Delikatny zarost zdobi policzki i brodę chłopaka. Ubrany jest w cienką bluzkę z długim rękawem, koloru butelkowego, który idealnie pasuje do jego oczu. Materiał lekko opina mięśnie, dzięki czemu widać ich zarys. Sprawnym ruchem podwija rękawy do łokcia. Skupiam się na dłoniach Marka, są takie szerokie i męskie. Wyobrażam sobie, jak ujmuje nimi moją twarz. Przełykam ślinę, trochę zbyt głośno.
– Trzymaj – mówi, podając mi jedną z książek.
Zupełnie nie zwracam uwagi na jej tytuł. Przesuwamy się kilka kroków dalej. Opieram się bokiem o regał. Próbuję udawać wyluzowaną.
– Jak ci się podobało na półmetku? – pytam od niechcenia. – Strasznie szybko się zmyłeś.
– Było całkiem spoko. Nie bierz tego do siebie, naprawdę fajny półmetek zorganizowaliście. Ja po prostu nie lubię imprez.
– Też nie przepadam za dyskotekową muzą – zapewniam go.
– To nawet nie chodzi o muzykę. Nie jestem typem imprezowicza. Ani nie lubię, ani nie umiem tańczyć. Poza tym byłem umówiony z kumplami. Z reguły oglądamy w piątki jakiś mecz. – Marek wyciąga kolejną książkę.
– Aha – mówię powoli.
Dodaję „oglądanie meczów z kumplami" do mojej listy rzeczy, którymi interesuje się Marek.
– A ty jak się bawiłaś?
– Też wyszłam wcześniej.
Szczera prawda, cała reszta jest nieistotnym szczegółem.
– Ale faktycznie kojarzę coś, że ty wolisz bardziej rockowe klimaty.
Delikatnie powiedziane. Uśmiecham się do niego. Kontynuuj, proszę.
– Chyba ostatnio wrzucałaś coś na Facebooka, zaraz, co to było? – Pstryka palcami i się uśmiecha. – Już wiem, Bon Jovi. – Marek wydaje się uradowany.
Otwieram szeroko oczy, po czym zaczynam mrugać nerwowo. On sobie robi ze mnie jaja czy jak? Rzeczywiście, dawałam coś rockowego na swoim profilu, ale to na pewno nie było Bon Jovi!
– Ty jesteś totalnym ignorantem muzycznym. – Nie mogłam się powstrzymać, musiałam to powiedzieć.
Ręka Marka, w której trzyma kolejną książkę, zawisa nad stosem tych trzymanych już przeze mnie.
– To było Guns N' Roses – tłumaczę powoli – nie Bon Jovi, ale miło mi, że śledzisz mojego Facebooka.
Dopiero kiedy puszczam do niego oko, chłopak się rozluźnia. Wypuszcza z siebie powietrze i kładzie książkę.
– Sama widzisz, że się nie znam na muzyce.
Teraz śmiejemy się już razem. W mojej głowie rodzi się chory pomysł. A jakby tak pójść za ciosem i rzucić się na głęboką wodę. A co mi tam. Dobrze, że nie ma tu mojej mamy, bo od razu usłyszałabym kazanie. „Nigdy nie uganiaj się za żadnym facetem, to oni mają uganiać się za tobą. Jeśli któremuś będzie na tobie zależeć, to będzie się starał". I takie tam, że trzeba znać swoją wartość. Bla, bla, bla.
– A może moglibyśmy się kiedyś spotkać? Tak wiesz, poza szkołą? – Ledwie wypowiadam te słowa, a już tego żałuję.
Policzki mi płoną. Mam wrażenie, że podłoga biblioteki zmieniła się w jakieś bagno, w którym zaczynam tonąć.
– Masz na myśli randkę? – Marek nie odwraca się w moją stronę, ciągle wpatruje się w regał z książkami, ale widzę, jak jego usta rozciągają się w uśmiechu, który tak uwielbiam.
– Nie, no jasne, że nie – prycham. Jestem pieprzonym tchórzem. Idiotka. – Takie tam koleżeńskie spotkanie. – Spuszczam wzrok.
– Wiesz, teraz mam ciężki okres. Dużo nauki, przygotowania do matury.
No to pozamiatane.
– Ale jeśli tylko znajdę chwilę, to na pewno się zgadamy – dodaje szybko, kiedy obraca się w moją stronę.
Pewnie dostrzegł rozczarowanie na mojej twarzy.
– Jasne. – Uśmiecham się szeroko. – Jak tylko będzie ci pasować.
– To chyba powinno ci starczyć. – Wskazuje na stos książek, który zaczyna już mi ciążyć.
Marek bierze książki z moich rąk. Wracamy do stolika, gdzie siedziałam. Chłopak odkłada ładunek na blat. Przeciera dłonią tył głowy.
– Muszę już uciekać. Jakbyś czegoś jeszcze potrzebowała, to daj znać. – Mruga do mnie i odchodzi w stronę wyjścia z biblioteki. Do samego końca odprowadzam go wzrokiem.
– Cześć – mówię właściwie już sama do siebie.
Nie mogę uwierzyć, że wyskoczyłam z tą całą niby-randką. Pewnie uznał mnie za jakąś wariatkę. Z drugiej strony, mam ochotę skakać z radości. Na szczęście reflektuję się, że jestem w bibliotece, ale każda komórka wewnątrz mnie krzyczy i tańczy.
Wzdycham ciężko. Ogarniam materiały leżące na stoliku. Teraz to już na sto procent nie będę potrafiła się na tym skupić. Chyba muszę je wszystkie wypożyczyć do domu. Znów wzdycham ciężko.***
Media: In Flames "Cloud connected"
![](https://img.wattpad.com/cover/148887710-288-k962229.jpg)
CZYTASZ
Z tobą zawsze ✔
Fiksi RemajaJoasia ma wszystko, o czym marzy typowa nastolatka. Jest ładna, popularna i lubiana. Ma kochającą rodzinę i wiernych przyjaciół. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego - chłopaka. Wybrankiem jej serca jest nikt inny, jak sam Marek - najprzysto...