Rok wcześniej, 14 luty
– Gdzie są te cholerne klucze? – mruczę pod nosem, grzebiąc w plecaku.
Stoję na parterze kamienicy, w której mieszkam, i próbuję znaleźć klucze do skrzynki z listami, kiedy drzwi wejściowe do budynku otwierają się i do środka wchodzi Jo. Moje serce lekko drga na jej widok, ale szybko je uspokajam. Głupie serce.
– Widziałaś, jak ta laska była ubrana? – szczebiocze do telefonu, rozmawiając zapewne z jedną ze swoich pustych koleżanek. – Właśnie! Totalne bezguście!
Przyglądam się, jak poprawia skórzany plecak, ona z kolei obdarowuje mnie swoim obojętnym spojrzeniem. Zerka na mnie, na skrzynkę z listami i posyła mi głupkowaty półuśmieszek. O co jej chodzi? Powolnym krokiem wspina się po schodach, wciąż nie przestawiając rozmawiać przez telefon:
– Dostałaś ode mnie to zdjęcie? No, tej fryzury, którą chcę sobie zrobić. To sobie sprawdź. Mama nie zgodzi się na pasemka, a już na pewno mi nie zapłaci za fryzjera, ale uzbieram kasę i nie będzie miała nic do gadania.
Słyszę każde jedno słowo, ponieważ Jo, zamiast iść do swojego mieszkania, zatrzymuje się na półpiętrze i zapewne siada na ławce, która tam stoi odkąd pamiętam. Taki wymysł naszych rodziców, którzy przyjaźnią się ze sobą od wielu lat. Z tego też powodu, idąc do swojego mieszkania, będę musiał znowu minąć się z nią na schodach.
Wzdycham ciężko. Udaje mi się wreszcie znaleźć klucze i otwieram skrytkę pocztową, z której wyciągam dwa cieniutkie listy, a następnie idę na górę. Zatrzymuję się na ostatnim schodku przed półpiętrem. Dokładnie tak, jak przypuszczałem – Jo siedzi na ławce. Już nie rozmawia przez telefon, tylko coś w nim przegląda ze skupieniem na twarzy. Czyżby znalazła kolejne zdjęcie dziewczyny ze szkoły, którą koniecznie musi obgadać ze swoimi przyjaciółeczkami?
Czasem nie umiem tej dziewczyny rozgryźć. Właściwie to w ogóle nie umiem jej rozgryźć. Raz jest sympatyczną, dowcipną, starą Jo, którą znam od dziecka i z którą zawsze świetnie się dogadywałem, a raz wredną małpą, jak jej idiotyczne przyjaciółki, z którymi tworzy w szkole świętą trójcę najpopularniejszych dziewczyn. Nikt ich nie lubi, ale każdy pragnie zostać przez nie zauważonym. No, prawie każdy.
Mimo wszystko to wciąż moja Jo. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, dopóki nasze drogi nie rozeszły się, gdy poszliśmy do liceum. I chociaż chodzimy do tej samej szkoły, mieszkamy w tym samym budynku, to jednak już praktycznie nie mamy ze sobą kontaktu.
Przez tę krótką chwilę, kiedy Jo skupia całą uwagę na swoim telefonie, mogę się jej przyjrzeć, a raczej temu, co kreuje sobą. Jej długie włosy, zwykle delikatnie pofalowane, teraz są idealnie proste i ułożone. Błyszczą się w świetle żarówki. Na powiekach ma wyrysowane czarne kreski, dodające jej oczom kociego wyglądu, a usta zdobi różowy błyszczyk. Jej makijaż nie jest wyzywający i nie ma może na sobie tony tapety, ale ja i tak wolę ją bez niego. Mam wrażenie, że ukrywa pod nim swoje prawdziwe ja.
Ubrana jest w czarny, zimowy płaszczyk dopasowany do jej zgrabnej figury. Nie należy do anorektyczek jak jej kumpele. Ma wszystko na swoim miejscu, tam gdzie powinna. Jo założyła nogę na nogę i teraz jej kolano wysuwa się spod płaszczyka. Moim oczom ukazuje się idealna linia uda osłoniętego jedynie czarnym materiałem rajstop. Całość wieńczą kozaczki. Ten widok sprawia, że w sercu znów czuję ciężar, jakbym miał tam kamień zamiast mięśnia.
Przeczesuję palcami włosy. Ten ruch sprawia, że Jo wreszcie dostrzega moją obecność i nawet skupia swoją uwagę właśnie na mnie, odkładając telefon do torebki. Posyła mi uśmiech. Jest taka śliczna, kiedy się uśmiecha.
![](https://img.wattpad.com/cover/148887710-288-k962229.jpg)
CZYTASZ
Z tobą zawsze ✔
Fiksi RemajaJoasia ma wszystko, o czym marzy typowa nastolatka. Jest ładna, popularna i lubiana. Ma kochającą rodzinę i wiernych przyjaciół. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego - chłopaka. Wybrankiem jej serca jest nikt inny, jak sam Marek - najprzysto...