Rozdział 3

836 76 135
                                    

Całe popołudnie zbieram się, żeby porozmawiać z mamą, ale i tak wymiękam. Muszę ochłonąć, przeanalizować jej wszystkie możliwe argumenty, które właściwie znam już na pamięć. Nieważne, że z roku na rok jestem przecież coraz starsza i mądrzejsza. Dla niej jestem ciągle dziesięcioletnim dzieckiem.

Przez kolejny dzień chodzę jak struta. W szkole nikt nawet nie próbuje się do mnie odzywać. Nie pomagają też uśmiechy posyłane przez Marka w moim kierunku podczas przerw. Tylko pogłębiają ucisk w moim żołądku.

Już wolałabym być tym dziesięcioletnim dzieckiem. Miałam wtedy więcej odwagi niż teraz. Przydałby się kurs asertywności albo są na pewno jakieś szkolenia: „Jak radzić sobie z nadopiekuńczą, przewrażliwioną matką". Chyba jednak po prostu strzelę sobie kielicha. Może ojciec ma jakąś czystą w barku. Potem zagryzę czymś, żeby nie wyczuli.

Pod wieczór, niestety zupełnie trzeźwa, wchodzę do kuchni, gdzie mama krząta się przy kolacji dla taty. Nie ma go w tej chwili. Miał pilne wezwanie z roboty. Pracuje jako kierownik utrzymania ruchu w fabryce na strefie ekonomicznej. Przysiadam na jednym z taboretów i przyglądam się, jak mama pieczołowicie przygotowuje kanapki. Stara się wsadzić w to całą swoją miłość, jednak jej nerwowe ruchy wskazują na to, że marzy tylko o tym, żeby już skończyć i uciec z kuchni. Jestem pewna, że myślami jest przy książce, którą akurat czyta, a w głowie układa już jej recenzję.

Na szafce stoi głośnik połączony z mamy telefonem, z którego akurat leci nowa płyta Shinedown, mama ostatnio wałkuje ją w kółko. Osobiście wolę ich starsze utwory. Od razu przed oczami pojawiają się obrazy z dzieciństwa. Mama wieszająca pranie tanecznym krokiem przy mocnych, metalowych brzmieniach. Tata biorący mamę w ramiona, okręca ją wokół jej własnej osi. Śmieją się razem, a następnie wyciągają nas na środek i tańczą z nami. Czasami brało ich na wspomnienia z młodości i wyszukiwali w internecie jakieś zupełne starocie, czasem w ogóle niepasujące do ich gustu: New Kids on the Block, Madonna i inne ówczesne gwiazdy popu.

Bardzo często w naszych rodzinnych harcach brał udział Peter, ponieważ jego rodzice podrzucali go do nas i na odwrót – my przesiadywaliśmy w jego mieszkaniu. Peter bardzo szybko przesiąkł atmosferą panującą w naszym domu i nawet nie wiadomo kiedy poszedł w ślady Mario. Zaczął ubierać się na czarno, nosić glany i skórzane kurtki. Próbował nawet zapuścić włosy, ale nigdy mu się to nie udało, co najwyżej do ramion, więc poprzestał na nieco dłuższych okalających jego twarz.

Ja z kolei nieraz zazdrościłam Peterowi mamy. Kocham swoją. Jest piękną kobietą, jednak nigdy nie przywiązywała wagi do swojego wyglądu. Po mieszkaniu biega zawsze w dresach i porozciąganych bluzach. Rzadko kiedy się maluje. Do fryzjera chodzi, jak już naprawdę musi, o kosmetyczce nie wspominając. Dopiero niedawno zaczęła w ogóle farbować włosy, tylko po to, żeby ukryć pierwsze siwe pasma.

Natomiast mama Petera, ciocia Zuza, jest zawsze zadbana i elegancka. Pewnie wymaga tego od niej jej zawód przedstawiciela handlowego, ale to właśnie ona uczyła mnie podstaw makijażu. Kiedy bywałam u niej jako mała dziewczynka, zawsze malowała mi paznokcie i układała moje włosy w różne, fikuśne fryzury. Mama śmiała się, że nie ma do tego cierpliwości. Można powiedzieć, że ciocia traktowała mnie jak własną córkę, której nigdy nie miała, i kupowała mi najróżniejsze sukieneczki, spódniczki oraz buciki. Najczęściej różowe lub fioletowe. Wszystko to, czego mała dziewczynka potrzebuje do szczęścia, a do czego moja mama nigdy nie miała wyczucia.

Nagle przede mną pojawia się kubek gorącego kakao. Nie zauważyłam nawet, kiedy mama je dla mnie przygotowała. Sama siada naprzeciwko z filiżanką kawy i przygląda mi się uważnie. Przerzuca swoją brązową burzę włosów na jedną stronę, opiera łokieć na stole, a dłonią podpiera sobie brodę. Wygląda jak nastolatka. Jej wiek zdradzają jedynie zmarszczki wokół oczu i ust.

Z tobą zawsze ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz