"Je­dynym le­kiem na niepew­ność jest nadzieja."

24 0 0
                                    

Parę dni później

-Nie sądzisz, że już minęło zbyt dużo czasu odkąd ich nie ma?-Powiedziałam niepewnym głosem. Martwiłam się strasznie, niespokojnie spałam, ale co najgorsze nie potrafiłam nic na to poradzić. W mojej głowie kłębiły się same okropne myśli.Wiedziałam, że nie powinnam od razu zakładać najgorszego, ale w tych czasach niczego nie można być pewnym. Kiedy Kalina była zajęta spoglądałam co jakiś czas z nadzieją w okno, a do oczu napływały mi łzy, kiedy wzrok nie ujrzały tego co chciał zobaczyć.

- Czasem wracają po miesiącu, nie martw się, dadzą sobie radę, nie takie akcje uchodziły im na sucho – powiedziała pewnie, ale dostrzegłam w jej zachowaniu pewną obawę. Bardzo często denerwowała się, a zarazem przy najbardziej błahych czynnościach puszczały jej nerwy i lada moment, a sama by się rozkleiła. Widziałam, że próbowała być twarda, aby mnie nie martwić, ale wychodziło jej to z ogromnym trudem. Miałam wrażenie, że jest nawet bardziej podłamana emocjonalnie niż ja.

- Obyś i tym razem miała racje – powiedziałam smutnie, gdy pomagałam Kalinie w codziennych obowiązkach

- Wiktoria nie krakaj! - krzyknęła – nie możesz tak myśleć, w tych czasach jedyne co jest potrzebne to właśnie nadzieja –powiedziała już spokojniej - Mogłabyś wytrzepać koc przez okno,strasznie jest zakurzony, a z nocy na noc wcale cieplej nie jest –powiedziała ze złością

- Dobrze – powiedziałam i otworzyłam okno – O Mój Boże Kala –powiedziałam i wybiegłam z mieszkania na zewnątrz, a przyjaciółka momentalnie pobiegła za mną – Alek, Aleksander – Chłopak leżał przy murze budynku i był cały zakrwawiony- Co się stało? -wpadłam w panikę, widziałam jego poważny uraz i krew rozlewającą się po całym ubraniu. Żył, oddychał i to w tym wszystkim było najważniejsze

-Nie mam siły wejść – powiedział ciężko, a my razem z Kalą z wielkim trudem zaniosłyśmy go do domu.

-Gdzie Tomek? – zmartwiła się Kala po drodze do mieszkania

-Ah został, nic mu nie jest. Mnie przywieźli, ale nie dałem rady dalej, nie dałem ra.. – powiedział z trudem, a my położyłyśmy go na łóżku.

-Co się stało? - zapytała Kala

-Mieliśmy akcję – powiedział już coraz ciężej myląc pojedyncze słowa

-Dobrze, spokojnie – powiedziała Kala i zdjęła mu koszulę –Kula została w środku – Wiki w pokoju mam walizkę ze sprzętem –zwróciła się do mnie, ale stałam osłupiała

-Kala myślę że trzeba go zawieźć do szpitala, jest za dużo krwi– zaczęłam płacząc

-Nie – powiedział cicho Alek zachrypniętym głosem

-W szpitalu jest za dużo Niemców. Taka rana nie przejdzie bez przesłuchań, gestapo szybko by się nim zainteresowało. Przynieś mi te narzędzia, wiem co robię Wik, nie zrobię mu większej krzywdy, mój Tata był lekarzem, kiedyś studiowałam medycynę, wszystkiego mnie nauczył, poradzimy sobie – mówiła powoli i spokojnie, jakbym przebywała na jakiejś terapii psychologicznej.

-Dobrze – powiedziałam i wykonałam jej polecenie - stracił tak dużo krwi – Nadal byłam w szoku.

-Masz rację, musimy zrobić transfuzję, jaką masz krew? - zapytała nagle

-Grupa 0 - powiedziałam po chwili namysłu

-Idealnie, moja nie pasuje mam minusową – powiedziała i przyczepiła rurkę do mojej ręki i do Alka. Zastanawiające było to, jak dobrze znała jego grupę krwi, ale w tamtym momencie postanowiłam nie zaprzątać sobie głowy głupotami - Muszę wyciągnąć kulę – spojrzała na chłopaka

-Nie – Alek zwijał się z bólu gdy tylko dotknęła rany

-Na pewno wiesz co robisz? - zapytałam ponownie

-Tak, już to robiłam, nie martw się – powiedziała i oczyściła ranę spirytusem, a Alek znów zwinął się z bólu. Po paru minutach kula została wyciągnięta – Muszę teraz zszyć Alek,wytrzymaj – Spojrzała na niego ze współczuciem – Nie patrz, a będzie mniej boleć – ale chłopak nie reagował, znów do oczu napłynęły mi łzy. Nie wiedząc co robić przekręciłam jego twarz w swoim kierunku i go delikatnie pocałowałam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale to było pierwsze co przyszło mi na myśl,w tamtej chwili. Delektowałam się tym pocałunkiem i wtedy dotarło do mnie, że chyba się w nim zakochałam. To całe martwienie się upewniało mnie w tym przekonaniu, dlatego nie obchodziło mnie w tym momencie jak on to przyjmie, ponieważ sama chciałam spróbować. W między czasie usłyszałam tylko ciche westchnienie Kali. Po chwili poczułam jak Alek delikatnie i niepewnie oddaje pocałunek. Smakował słodko, ale wyczułam też w tym wszystkim krew, być może dlatego,że organizm zareagował w ten sposób po strzale. To było bardzo dziwne, a zarazem zaskakujące doświadczenie, ponieważ do tego czasu trzymał mnie na dystans, a gdy to oddał pocałunek, poczułam jak w środku wypełnia mnie przyjemne ciepło powiązane z obawą i strachem.-Gotowe – powiedziała Kala – a ja natychmiast oderwałam się od ust Alka. Zauważyłam kontem oka, że chłopak przez chwile się we mnie wpatrywał, jakby się zawiesił. Momentalnie poczułam uczucie wstydu, na dodatek Kala tajemniczo się uśmiechnęła i podeszła odczepić rurkę od przetaczanej krwi. W milczeniu podała mi gazę,którą przyłożyłam do ręki. W pokoju panowała grobowa cisza,ale zauważyłam, że Alek powoli zasypia.

-Przepraszam – powiedziałam i wstałam, po czym udałam się do kuchni. Przez chwilę siedziałam i wpatrywałam się monotonnie w okno, do momentu aż przyszła Kala. Ten zawstydzający uśmiech znów pojawił się na jej twarzy – Przestań – powiedziałam poważnie

-Przecież nic nie mówię – uśmiechnęła się czyszcząc swoje narzędzia

-Nie powinnam, nie wiem co sobie myślałam – próbowałam usprawiedliwić swoje dziwne zachowanie.

-Przecież nikt nic nie mówi, gdy wyszłaś Alek przez chwile był nieobecny, a potem zasnął

-Pewnie pomyślał jaka jestem głupia – zmarszczyłam czoło

-Co Ty gadasz? Słaby jest bo wiele przeszedł i usnął, ale wydaje mi się, że gdyby miał inne zdanie to by nie odwzajemnił tego pocałunku.- Powiedziała dokładnie wycierając sprzęt

-Nie miał jak mnie odepchnąć, nie wiadomo co myślał, czy czuł w tamtym momencie

-Mógł odwrócić głowę, a tego nie zrobił- zaznaczyła, wracającdo swojej poprzedniej czynności

-Wygłupiłam się – powiedziałam smutnie – Jest mi tak strasznie głupio

-Bardzo ciekawa metoda odwracania uwagi, tylko nie całuj tak wszystkich rannych

- Bardzo śmieszne, myślisz, że to było nie na miejscu?

- Wiesz, gdybym nie znała Tomka i nie była z nim zaręczona, to pewnie też podkochiwałabym się w Alku. Nie jesteś głupia. Moim zdaniem było to całkiem urocze i nie masz czego się wstydzić!

- To nie jest miłość Kala - zaznaczyłam

- Tak to się właśnie zaczyna Wik – uśmiechnęła się

W świecie huku i szumuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz