– A wątpię, że przy takiej figurze i twarzyczce Aleksander śpi spokojnie, jeszcze tak blisko – powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Doskonale wiedziałam co ten uśmiech oznaczał, ale najbardziej ciekawiły mnie jego szczegóły. Prawda była taka, że chciałam wiedzieć w jaki sposób widzi to Alek i czy przedstawione wydarzenia pokrywają się z moimi.
- Skąd wiesz? - starałam się być jak najbardziej naturalna, jakbym nic nie podejrzewała
- Tomek mi powiedział – odpowiedziała powoli by nie spowodować nagłego wybuchu złości
- Tak po prostu jest cieplej – powiedziałam wymijająco, choć zabrzmiało to jak usprawiedliwienie. Tak naprawdę nie musiałam tego robić, bo wiedziałam, że Kala nigdy nie ocenia ludzi zbyt pochopnie. Ta cecha spowodowała, że szybko nabrałam do niej zaufania
- No pewnie – poruszyła brwiami – Nikt Cię nie ocenia, nie rozumiem dlaczego tak Cię denerwuje ten temat. To jest całkiem normalne, Alek jest mężczyzną jak z obrazka, nic dziwnego, że po takim czasie chcesz być bliżej niego
- Bo to nie jest takie łatwe jak się wydaje, Alek jest zdystansowany, cichy, czasami nawet bardzo oschły, choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się być taki
- Pamiętaj Wiktoria, że wojna zmienia ludzi. Pamiętam jak poznałam Alka, wydaje mi się, że zawsze taki był. To co wydarzyło się w jego życiu nie było proste, a jako siedemnastoletni chłopiec został zdany sam na siebie. Takie wydarzenia zostawiają po sobie piętno, musisz być wyrozumiała.
- Staram się, ale czasem.. czasem mam wrażenie, że to za wiele
~Następnego dnia~
Przez całą noc nie mogłam spać, wydarzenia z poprzedniego dnia kłębiły się w mojej głowie. Co jakiś czas słyszałam jak Alek przewraca się niespokojnie. Prawda była taka, że z każdym dniem Aleksander znaczył dla mnie więcej. Niczego od niego nie żądam, bo nie mam takiego prawa, ale gdy cokolwiek się dzieje jestem pierwszą osobą,która się martwi, pierwszą, która wyciągnie do niego rękę i chciałabym być pierwszą, która zmniejszy Jego cierpienie, która roztopi jego serce, która po prostu będzie dla niego tym kimś za kim tęskni się najbardziej.
-Alek o Ciebie pytał – powiedziała Kala gdy z samego rana siedziałam w kuchni i piłam herbatę, nadal rozmyślając o wczorajszym zwrocie akcji, ponieważ nie dawało mi to spokoju
-I co mu powiedziałaś? - zapytałam niepewnie
-Że sama do niego przyjdziesz, to Cię zapyta o co tam chce –uśmiechnęła się w ten swój dziwny sposób, który w pewnych momentach zaczynał działać mi już na nerwy
-Nie mogę – powiedziałam zrezygnowana
-Wiki przecież nic takiego się nie stało, to był tylko pocałunek,ogarnij się... tak czy inaczej musimy oczyścić jego zadrapania na ciele, a Ty musisz mi w tym pomóc, bo sama nie dam rady –poruszyła brwiami
-Nie możesz sama?- próbowałam wyminąć się od obowiązku, jednak wiedziałam, że prędzej czy później przyjdzie mi z nim porozmawiać
- Idziesz i już, koniec dyskusji, nie bądź tchórzem, tacy w tych czasach są najgorsi – powiedziała i chwyciła mnie za rękę, apotem zaprowadziła do pokoju
-Cześć – powiedziałam ale na niego nie spojrzałam, bałam się tego, jakby jego wzrok miał zamienić mnie w kamień – Jak się czujesz? - podeszłam bliżej i poprawiłam jego koc
-Trochę lepiej – delikatnie podniósł się na lewej ręce
-Ejejej nie rozerwij rany – powiedziała Kala ostrzegawczo – nie zamierzam znów Cię szyć, poza tym kolejnej dawki znieczulenia jak widać nie będzie, a ja nie będę znów zszywać Cię z taką precyzją na własne życzenie. - spojrzałam na Kale gniewnie. Bo mogła sobie darować tą wstawkę, ale równie jak ja miała grymas na twarzy.
-Tak jest – zaśmiał się z trudem, a my oczyściliśmy rany, przez ten czas nie odezwałam się ani słowem, nawet na niego nie spojrzałam, natomiast Alek opowiadał Kali o sytuacji w jakiej się znaleźli i w jakich okolicznościach został postrzelony.
-Gotowe – powiedziała Kala i zaniosła zakrwawione płótna na zewnątrz. Kiedy chciałam wyjść niezauważona za nią złapał mnie za rękę
-Zaczekaj – powiedział z bólem, a ja wypuściłam nerwowo powietrze, bo poczułam jak fala gorąca przeszywa moje ciało.Usiadłam na stołku obok łóżka i wpatrywałam się w ścianę -Co Cię tak trapi, nie spojrzałaś na mnie odkąd tu weszłyście? -prześwidrował mnie wzrokiem, nie brzmiał radośnie ani smutnie,jego ton głosu był po prostu obojętny.
- Przepraszam za wczoraj, nie wiem dlaczego to zrobiłam – zaczęłam panikując
- Ej Wiki uspokój się – powiedział i położył dłoń pod moją brodą i skierował ją w swoją stronę. Spojrzałam na niego, choć było to bardzo trudne. Chciałabym być dla niego kimś wyjątkowym jak powietrze, jak słońce, które ogrzewa policzki w letnie dni. Patrze na niego i czuje, że mój świat mógłby ograniczyć się tylko do jego jednego, ale boje się niesamowicie słów, którymi może mnie zranić. W końcu taki jest Alek niby myśli o kimś, ale jednak zamyka się tylko na sobie.