~Kiedyś~
Stałam przerażona widząc jak dwoje oprawców przyłożyło pistolety do skroni moich rodziców, po czym bez wahania strzeliło.Widok śmierci obojga rodziców sprawił, że byłam w szoku, nie płakałam, nie docierało do mnie co przed chwilą się stało,widziałam tylko jak z reszty nieznanych mi ludzi ucieka życie i osuwają się bezwładnie po murze. Kiedy przyszła moja kolej, jeden z nich perfidnie się uśmiechnął, dobrze wiedziałam co ten uśmiech może znaczyć.
-A może by tak ją sobie zostawić - pogładził moje włosy, a ja poczułam odrazę i wstręt , po czym się szarpnęła. Niestety w tym samym czasie kiedy próbowałam wyrazić swoją niechęć oberwałam natychmiast w twarz, gdy jęknęłam i skuliłam się na ziemi w kulkę, usłyszałam tylko strzał i huk spadających ciał wciskających mnie w ziemię.
-Chodź - złapał mnie za rękę zdenerwowany blondyn i zaciągnął mnie w głąb najbliższej kamienicy. Byłam cała roztrzęsiona,dopiero w tym momencie zaczęło do mnie docierać co przed chwilą się stało. Łzy spływały mi po policzkach, a przed oczami miałam tylko ten okropny moment śmierci moich rodziców. Nie wiedziałam gdzie idę, wiedziałam tylko, że to robię. Tak na prawdę chłopak mógł zaprowadzić mnie dosłownie wszędzie bo byłam w szoku, a zarazem bałam się wyrwać gdyż wiedziałam, że tak jak oni ma broń . Weszliśmy do jakiegoś mieszkania, po czym chłopiec kazał mi usiąść na kanapie, a ja zrobiłam tak jak mi nakazał
-Jak masz na imię ? - powiedział wycierając mi szmatką krew zpoliczka
-Wiktoria – zadrżałam, wpatrując się na jego dłoń całaprzerażona
-Nie bój się nic ci nie zrobię, obiecuję, jestem Alek , AlekOstrowski - powiedział patrząc na mnie niebieskimi oczami –chciałam uciec, problem tkwił tylko w tym, że nie miałam gdzie,nie miałam nikogo, a mój dom niedawno lęgnął w gruzach
-Ja,ja – zaczęłam się jąkać i niepewnie szukałam wzrokiem wyjścia, po czym ponownie wybuchnęłam płaczem – proszę nie rób mi krzywdy, proszę
-Spokojnie, już dobrze, nic Ci nie zrobię – usiadł obok
-Nic, nic nie jest dobrze, zostałam bez rodziny, bez domu, nic mi nie zostało
-Spokojnie – powtórzył - Od teraz zostaniesz u mnie – kiedy topowiedział spojrzałam na niego jeszcze bardziej przerażona
-Nie mam złych intencji, Wiktorio, będę Ci pomagał – dobrze wiedziałam jak kończą się takie oferty
-Ja – spuściłam wzrok na podłogę - nie chce, nie potrzebuje –wstałam zdenerwowana – a on chwycił mnie za dłoń, momentalnie zesztywniałam – poradzę sobie
-Nie dotknę Cię, jeśli się tego obawiasz, zostaniesz tu jak długobędziesz chciała, na ulicach jest teraz niebezpiecznie, nie przetrwałabyś dnia, nie masz papierów- po paru minutachpowiedział, że musi iść i abym tu została. W pierwszych minutach po tym jak wyszedł miałam ochotę uciec , ale przemyślałam to co mi powiedział i wiedziałam też, że nie mam dokąd. Tak naprawdę nie było innego wyjścia niż zostać w tym mieszkaniu, nic lepszego mnie nie czeka, a gorzej już być nie może .Chłopak wrócił późnym wieczorem. Nic nie powiedział tylko przyniósł worek ziemniaków, które w jakiś sposób ugotowałam, a potem gdy poszłam spać położył się na kanapie i usnął . Czułam się dziwnie mieszkałam u obcego chłopaka, nic o nim nie wiedziałam, a mimo to dałam mu kredyt zaufania.
Kilkadni później
-Opowiesz mi coś o sobie? - zapytałam pijąc herbatę – czuje się tu bardzo samotnie, nie mam z kim porozmawiać
-A co Cię interesuje?- zaśmiał się, a ja zastanawiałam się czy powiedziałam coś złego, że go tak rozbawiłam
-Wiesz, skoro mieszkamy razem, chce wiedzieć czy nie jesteś z tych..
- Nie jestem z tych zapewniam cię - popatrzył na mnie z uśmiechem
-Gdzie tak często się wymykasz? Nic nie mówisz, po prostu znikaszna długie godziny
-Mam parę spraw
-O których mi nie powiesz?
-Może kiedyś - wrócił dalej do jedzenia, widocznie nie chciał dalej ciągnąć tego tematu
-Dlaczego mnie uratowałeś? - powiedziałam próbując dalej kontynuować tą rozmowę. Rzadko z nim rozmawiałam był dość skrytym mężczyzną, ale miał złote serce, nie każdy podczas wojny zdecydowałby się na dodatkowe obciążenie. Nie znał mnie, a jednak się o mnie troszczył. Nigdy nie miałam kogoś takiego, no może po za rodzicami, a raczej matką, bo z ojcem nie miałam zbytnich kontaktów, rzadko z nim rozmawiałam, może dlatego nie doświadczyłam tej troski ze strony mężczyzn.
-Po prostu - Na początku był strasznie małomówny, zamieniliśmy ze sobą może dwa zdania w ciągu dnia, co było dość przytłaczające, bo miałam siedzieć w domu i na razie nie wychodzić, żeby nie sprowadzać dodatkowych problemów i nie ujawniać się ciekawskim sąsiadom.