Następnego dnia z samego rana, zgodnie z umową udałam się do szpitala. Pełniłam tam funkcję pomocniczą, jak sanitariuszka, tylko, że do końca nią nie byłam, bo jakieś drobne miałam dostawać. W głównej mierze pomagałam Kali opatrywać rannych i było o wiele ciekawsze zajęcie niż siedzenie cały czas samotnie w mieszkaniu Alka. Czasami też pełniłam rolę salowej, co stanowiło już cięższą i bardziej wysiłkową pracę.
- Czujesz coś do niego? - zapytała Kala po skończonym dniu, kiedy wracaliśmy w pośpiechu do jej mieszkania
- Do kogo? - spojrzałam na nią dziwnie
- Nie udawaj, do Alka – zaśmiała się i dźgnęła mnie łokciem
- Może, sama nie wiem, Alek jest bardzo skryty
- Ty ostatnio także, dlatego pytam, poza tym zapomniałaś dodać, że ostatnio bywa także bardzo wkurzający
- Haha, może masz rację. A tak na poważnie to podoba mi się, lubię też jego troskę, ale sama nie wiem jakoś trudno mi sobie wyobrazić by nasza relacja zmieniła się w coś innego, on nawet nie pokazuje, że mu się podobam, jestem dla niego zwykłą osobą, którą ocalił i, którą pragnie odciągnąć od tego całego okropnego miejsca – powiedziałam gdy wchodziliśmy na klatkę schodową
- Daj spokój, jeszcze nie widziałam, żeby jakiś chłopiec patrzył tak na dziewczynę, to nie tylko troska on jest o Ciebie zwyczajnie zazdrosny, widziałaś jak wczoraj zareagował na wieść, że znalazłam Ci miejsce w szpitalu
- Zrujnowałaś jego plany – zaśmiałam się – nie będę przecież całe życie siedzieć i ukrywać się jak jakiś tchórz
- Może właśnie tego by chciał – powiedziała przekręcając klucz w drzwiach
- Cześć – powiedział Alek wychodząc w tyk samym momencie z domu Kali i Tomka
- Wracasz do domu? - zapytałam od razu
- Tak – powiedział jakoś nieobecnie i przeszył Kalę morderczym spojrzeniem
- To wrócę z Tobą – powiedziałam, gdy tylko zauważyłam, że atmosfera panująca pomiędzy nami zaczyna gęstnieć, a Kala szykowała pewnie jakiś uszczypliwy komentarz
- No wiesz co liczyłam że napijemy się herbaty – powiedziała szybko ze smutnym wyrazem twarzy, a Alek ruszył kroku
- Innym razem Kala, dziękuje, ale lepiej jeśli już pójdę, cześć – powiedziałam i pożegnała się z nią po czym pobiegłam za Alkiem
- Jak było? - zapytał oschle, gdy tylko wyszliśmy z kamienicy
- Zwyczajnie, jak to w szpitalu, poznałam dziś Doktora Szymańskiego, jest trochę starszy od Ciebie, ale przemiły – zaczęłam entuzjastycznie
- Wiesz, sam nie jestem przekonany czy powinnaś tam pracować – podrapał się po głowie
- Dlaczego? - zapytałam z wyrzutem
- To chyba za szybko, jednego dnia dostajesz papiery a drugiego pracujesz w szpitalu, nie uważasz, że powinnaś trochę zwolnić?
- Alek o co Ci chodzi? Ciebie nie ma całe dnie, a ja siedzę jak ten kołek i nie wiem co ze sobą zrobić, to chyba dobrze, że wyszłam, że robię coś istotnego tak jak Ty
- Szpital nie jest bezpiecznym miejscem, tak jak Ci się zdaje
- A jakie miejsce jest teraz bezpieczne? - odparłam natychmiast wpatrując się w niego
- Uciekajcie, łapanka – powiedział mężczyzna w pośpiechu, a Alek chwycił mnie za rękę i szybko wbiegliśmy do naszej kamienicy. Chwile później słychać było tylko wóz, krzyk i padające strzały. Z górnej klatki budynku z góry właśnie schodził Niemiec, Alek momentalnie przycisnął mnie do ściany i pocałował, błądząc jednocześnie rękami po całym moim ciele, skończył dopiero wtedy gdy wróg z uśmiechem odszedł.
- Właśnie dlatego uważam, że to za wcześnie – powiedział jakby nigdy nic i otworzył drzwi do mieszkania
- Alek, zrozum, że nie mogę całą wojnę przesiedzieć w domu jak mysz pod miotłą – powiedziałam spokojnie jeszcze żyjąc tym zdarzeniem. Poczułam jak na mojej twarzy pojawiają się wypieki, a ciało przeszywa przyjemny dreszcz niedokończonego pocałunku
- Przynajmniej byłabyś w miarę bezpieczna – mruknął pod nosem zdejmując kurtkę
- To nie sprawiedliwe sam byś tak nie mógł – położyłam rzeczy na stole i zdjęłam swój płaszcz, po chwili jednak postanowiłam wrócić do wcześniejszych wydarzeń, które miały miejsce jeszcze na dole – Alek to co.. - zaczęłam niepewnie