- Jesteś mi bliska Wiktoria– podszedł do mnie i przyparł mnie do ściany. – Zabiłbym, umarłbym dla ciebie – powiedział cicho, całując mnie po ramieniu, a ja poczułam ucisk w sercu. Wiedział co powiedzieć, aby zamknąć mi na chwilę umysł. Wiedział jak mnie dotknąć, abym zapomniała o wszystkich pytaniach narastających w mojej głowie. Mimo wszystko ta odpowiedź nie do końca mnie satysfakcjonowała, chciałam czegoś więcej.
- Tak cholernie cię pragnę, nawet nie wiesz – powiedział mi do ucha, a ja poczułam jak pożądanie przeszywa moje ciało.- Nigdy żadna kobieta, nie działała na mnie w podobny sposób – jęknął i spojrzał mi w oczy. - Nie mogłem znieść twojego braku, twoja obecność sprawia, że choć na moment nie czuje się w tym cholernym piekle. Chciałbym powiedzieć ci tak dużo, odpowiedzieć na każde twoje pytanie, by jednocześnie rozwiać nawet najmniejszą wątpliwość, ale nie potrafię. Mogę ci jednak obiecać, że nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, w ten czy inny sposób.
- Ahh Alek - jęknęłam rozpinając mu spodnie. - Nienawidzę cie, tak bardzo...
- Chodźmy do łóżka – powiedział i zaniósł mnie do pokoju, a następnie uklęknął nade mną, a ja włożyłam dłoń w jego bieliznę – Ahh Wiki – powiedział, a jego oczy pociemniały.
- Chce cie tak, jakby jutra miało nie być, jakbyś mnie kochał – powiedziałam mu do ucha gdy się nade mną nachylił i złożył pocałunek na mojej szyi, jednocześnie podwijając moją sukienkę. Kiedy to powiedziałam spojrzał na mnie i namiętnie mnie pocałował, delikatnie podnosząc moje biodra by zrobić dla siebie miejsce. Był porywczy i gwałtowny, ale w tym wypadku jedyne uczucie jakie mi towarzyszyło to czysta przyjemność.
- Alek – usłyszeliśmy głos Tomka – Cholera przepraszam, drzwi były otwarte – powiedział chłopak odwracając się do nas tyłem.
- W porządku – powiedział Alek zakładając na siebie spodnie, a ja założyłam sukienkę i z opuszczoną głową wyszłam do pokoju.
Alek- Przepraszam, że przeszkodziłem – Tomek uśmiechał się jak głupi do sera – Widzę, że kłótnia zażegnana – powiedział radośnie.
- Co chciałeś? - powiedziałem poważnie zakładając na siebie koszulę.- Następnym razem mógłbyś łaskawie zapukać – powiedziałem zły.
- Pukałem, ale jak widać nie ja jeden – zaśmiał się.
- Dobra przestań – powiedziałem wymijająco, choć ten tekst również mnie rozbawił, w związku z czym sam nie mogłem ukryć uśmiechu. - Przejdź do rzeczy
-Mamy się jutro wstawić u Kłosa, jedziemy na akcje na północ od Warszawy, mamy stanowić wsparcie.
- I dowiaduje się o tym teraz bo..?
- Bo to nagła akcja, masz zebrać swoich chłopaków, wyruszamy rano...
- Jeszcze nie doszedłem do siebie po ostatniej – powiedziałem z lekkim grymasem. Miałem dość wojny, to wszystko ciągnęło się bez końca. Po takim czasie człowiek sam zaczyna nabierać wątpliwości, ale to było moje zadanie, nie mogłem zawieść kraju.
- Powiedziałbym, że zdecydowanie zdążyłeś dojść do siebie – zaśmiał się.
- Ale ty mnie irytujesz – powiedziałem poprawiając swoje zmierzwione włosy. - Nie przestaniesz prawda? - popatrzyłem na niego z bezradnością.
- To moje ulubione zajęcie – powiedział z pełną satysfakcją. - Swoją drogą się nie dziwię, gdyby nie Kala.. - gdy to powiedział momentalnie się we mnie zagotowało i chwyciłem go za kurtę
- Licz się ze słowami – wycedziłem przez zęby.
- Spokojnie Aleczku, sprawdzam cię – powiedział i poklepał mnie po plecach – Do jutra – zaśmiał się i wyszedł. - Cześć Wiki – usłyszałem tylko jak żegna się z nią. Sam nie wiem dlaczego tak zareagowałem, przecież znam Tomka od dziecka, wiem, że lubi się ze mną drażnić. Mimo wszystko jeśli chodzi o Wiktorię, jestem w stanie się posunąć bardzo daleko, nawet jeśli w grę wchodziłby mój najlepszy przyjaciel. „Kochaj się ze mną jakby nie było jutra, jakbyś mnie kochał" te słowa dudniły w mojej głowie. Nie potrafię tego powiedzieć, ale nigdy nie kochałem nikogo tak, jak jej.
- Zrobić ci herbaty? - zapytała, gdy wszedłem do naszej kuchni.
- Dziękuje – powiedziałem bacznie się jej przyglądając.
- Co? - zdziwiła się – Jest mi tak cholernie wstyd, że Tomek...
- Przestań – powiedziałem machając dłonią – Nic się nie stało.
- Jak to wygląda Alek? - zapytała, a ja spuściłem głowę. Wiedziałem o co jej chodzi, nie chciałem jej ranić, wiedziałem, że oczekuje ode mnie czegoś więcej, nie jestem głupi, od samego początku to wiedziałem.
- Nie będzie mnie parę dni – powiedziałem kartkując gazetę.
- Świetnie – powiedziała zła. - Jakże by inaczej – głos jej się załamał, ale zanim zdążyła wyjść do sąsiedniego pokoju złapałem ją za rękę.
- Wiki – powiedziałem,a ona spojrzała mi w oczy.
- Że też musiałam przywiązać się do takiego egoisty – powiedziała i wyszła.