Następnego dnia dowiedziałam się, że Alek nie ustąpił. Wybraliśmy się na zaplanowaną akcję w trójkę. Alkowi przypadła rola najlepszego przyjaciela Kostka. Kala odegrała bardzo dobrą robotę. To ona ucharakteryzowała mnie od stóp do głów, w takim stopniu bym wyglądała jak na arystokratkę przystało.
- Wyglądasz jak.. - zaczął Alek kręcąc nosem
- Pociągająco? - zapytałam zalotnie kierując się w jego stronę
- Inaczej bym to ujął – powiedział skwaszony i objął mnie w biodrze
- Przepraszam Skarbie, ale jestem zamężna – powiedziałam i stanęłam przy boku Kostka
- Gdybym wiedział, że Alek nie strzeli mi w głowę oświadczyłbym się jeszcze dziś – powiedział Kostek w drodze do auta.
Na przyjęciu od razu się odnalazłam, byłam aktorką, więc gdy udało mi się wejść w rolę nic nie mogło mi przeszkodzić. Już po paru minutach miałam wrażenie, że oficer był mną zauroczony. Był to wysoki młodszy Niemiec o charakterystycznych błękitnych oczach i jasnych włosach, ciężko było mi jednak wyobrazić sobie to okrucieństwo w jego przypadku, gdyż na pierwszy rzut oka nie stanowił zagrożenia. Jednak to tylko pozory, a próba wyłudzenia informacji nie była bynajmniej błaha
- Taka żona to skarb – powiedział oficer kierując słowa w kierunku Kostka
- Ohh pan nie wie jaki – powiedział zachwycony chłopak i kontynuował rozmowę z oficerem. Na chwilę udało mi się przejąć pałeczkę i to ja najwięcej się dowiedziałam. Po paru minutach do rozmowy dołączył Aleksander i Kostek zapoznał go z oficerem
- Wszyscy zaczęli tańczyć kochanie – powiedział kostek i wyciągnął do mnie rękę – Uczynisz mi ten zaszczyt? - powiedział, a ja się uśmiechnęłam
- Z największą przyjemnością – powiedziałam i udałam się wraz z Konstantym na parkiet
- Świetnie Ci idzie, ten Niemiec jest tobą onieśmielony, dowiedziałaś się wszystkiego co potrzebne – powiedział pełen podziwu – jak to możliwe, że udało ci się to tak szybko?
- Zrobisz coś w podziękowaniu dla mnie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie , spoglądając w kierunku dwóch mężczyzn wpatrujących się w nas
- Co tylko zechcesz Wiktorio – powiedział pogodnie
- Pocałuj mnie – spojrzałam w jego brązowe oczy
- Tego nie mogę zrobić, Alek to mój przełożony – powiedział i chciał się wycofać, ale stanęłam bliżej
- Konstanty, Niech poczuję, że nie jestem jego własnością
- Gdyby tak bardzo nie oznaczał swojego terenu, zrobiłbym to bez zastanowienia, ale Wiktoria – jęknął spoglądając na mnie
- Będziemy bardziej auten...- nie skończyłam bo poczułam jak delikatnie mnie pocałował. Gdy skończył w pomieszczeniu pojawił się bardzo dziwny zapach
- Gaz – odezwał się ktoś z sali, a ja poczułam jak ogarnia mnie zmęczenie, a nogi robią się mi jak z waty
- Wiktoria – usłyszałam głos Kostka – Wiktoria nie zasypiaj musimy wyjść – ostatnie słowa słyszałam jak przez mgłę i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam znajdowałam się w samochodzie.
- Co się stało? - zapytałam i zauważyłam, że Alek prowadzi, a Kostek siedzi na miejscu pasażera
- Ktoś rozpylił gaz usypiający, byłaś najbliżej – powiedział Kostek – posyłając mi smutne spojrzenie
- Ale, ale co z oficerem?- zaczęłam nagle
- Pożegnał się i kazał o ciebie zadbać, zrobiliśmy swoje Wiktoria, wiemy wystarczająco - wytłumaczył, Alek się zatrzymał – Na mnie już pora, dobranoc Wiktorio – powiedział Kostek, a ja kiwnęłam głową. Kątem oka zauważyłam, że Alek też wysiadł. Z jego twarzy nie można było wyczytać jakichkolwiek emocji.
- Będziesz wiedział za co – powiedział i uderzył chłopaka, a ja nagle oprzytomniałam i wysiadłam z auta przerażona.
- Zwariowałeś? – zapytałam zła i próbowałam podnieść się Kostkowi
- Nic się nie stało – podniósł się i otrzepał garnitur – Wszystko dobrze Wiktoria, naprawdę
- Wracaj do samochodu – powiedział oschle Alek i usiadł za kierownicą. - Porozmawiamy jutro – zwrócił się do chłopaka i zamknął drzwi.
- Przepraszam Konstanty – powiedziałam smutnie i wsiadłam do samochodu. Przez całą drogę milczałam, Alek zostawił auto przed ich budynkiem i do domu wróciliśmy na nogach
- Jesteś draniem – powiedziałam gdy wróciliśmy do domu i tak samo uderzyłam jego jak on Kostka
A Ty manipulantką – odparł oschle i podszedł do mnie – Zdejmij w końcu tą kurtyzanową sukienkę – powiedział rozdzierając sukienkę na ramieniu, a ja uderzyłam go znów z taką siłą, że złapał się za policzek i spojrzał na mnie jeszcze bardziej zły
- Nigdy bym za ciebie nie wyszła – powiedziałam ze łzami w oczach
- To dobrze bo nigdy bym cie o to nie poprosił, jesteś niedojrzałym dzieckiem – powiedział gdy szłam do swojego pokoju. Gdy to powiedział zdążyłam jeszcze zdjąć buta i w niego rzucić.
Całą noc przepłakałam i nie zmrużyłam oka prawie wcale. Zabolała mnie jego odpowiedź, pomimo iż byłam świadoma, że to moja wina i moje własne czyny tak go rozzłościły. Po raz pierwszy w życiu widziałam go tak bardzo zdenerwowanego, a jego twarz nigdy wcześniej nie przybrała tak obojętnego i chłodnego wyrazu.