Gdy wróciłam do środka, po odprowadzeniu Kaliny, znów zadawałam sobie pytanie co by się stało gdyby dziewczyna nie przyszła, jednak Alek nie wyglądał na kogoś, kto specjalnie długo rozpamiętuje i zachowywał się tak jak zawsze, jakby nic się nie wydarzyło, jakby nie ukradł mi tym pocałunkiem ostatniego, dobrze funkcjonującego kawałka serca. Wrócił do swoich poprzednich czynności, a gdy było już prawie ciemno jakby nigdy nic się położył
- Alek? - usiadłam na jego łóżku – Wiesz, nie powinniśmy, zapomniałam się na moment, to bardzo nie w porządku w stosunku do Przemka..- wypowiadałam słowa, mimo iż w głębi duszy myślałam zupełnie na odwrót.
- Powiesz mu? - spojrzał na mnie badawczo, zupełnie przechodząc w samo sedno.- Wolałabym nie i oczekuję tego samego od Ciebie, w końcu to nie ja zaczęłam – broniłam się przed tym jak dziecko po bójce.
- I dobrze – zawahał się przez moment – w końcu mieszkamy sami, po jakimś czasie i tak jedno z nas w końcu by spróbowało zbliżenia – powiedział nerwowo przewracając się na bok.
- Jesteś.. jesteś... – zaczęłam, ale nie potrafiłam znaleźć słowa, które w pełni by go opisywało. Momentalnie wstałam i poszłam się przebrać, a potem położyłam się w milczeniu w swoim pokoju.
Tej nocy znów dygotałam z zimna, ale stwierdziłam, że już tego nie zrobię po dzisiejszym incydencie, nie zrobiłabym tego choćbym miała zamarznąć na śmierć. Po chwili usłyszałam, jak Alek się podnosi i idzie w kierunku mojego pokoju, po czym kładzie na mnie swój koc.- Po co to robisz? - podniosłam się zła.
- Nie chce, żeby było Ci zimno – zaczął opiekuńczo
- Przestań – powiedziałam i zepchnęłam koc z łóżka, a następnie przyłożyłam głowę do poduszki i usnęłam.
Następnego dnia nie odezwałam się do niego ani słowem. Ciągle miałam w głowie to zdanie, które wczorajszego wieczoru od niego usłyszałam, a które nie dawało mi spokoju. Zrozumiałam to tak, że nieważne jacy byśmy byli, ale to prawa natury i prędzej czy później nasza seksualność weźmie górę.
- Kala, musisz poszukać mi mieszkania – powiedziałam gdy dotarłam do szpitala.
- Ale dlaczego? Co się stało? - spojrzała na mnie z obawą.
- Nie mogę dłużej mieszkać z Alkiem – powiedziałam
- Pokłóciliście się?
- Nie, po prostu znajdź mi jakieś mieszkanie, proszę, to nie w porządku, że spotykam się z Przemkiem, a żyje z Alkiem – powiedziałam- Strasznie się z tym czuje
- Czyli jednak – spojrzała na mnie badawczo – moje wczorajsze przypuszczenia okazały się prawdą?
- Mniej więcej, nie tyle co się działo przed twoim przyjściem, a raczej co się miało stać, ale potem wyjaśniłam mu, że to było głupie, że zapomniałam się na moment, a on się zgodził, a po chwili to co później usłyszałam od niego przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Powiedział, że jesteśmy zdani tylko na siebie i prędzej czy później z wyboru czy nie jedno z nas by tego spróbowało – powiedziałam, a głos mi zadrżał. Bolało mnie to tak bardzo, że nawet gdy opowiadałam to wszystko Kalinie, nie potrafiłam nad sobą zapanować
- Nie osłabiaj mnie, Alek Ci tak powiedział?- westchnęła – przecież to najbardziej beznadziejna wymówka, jaką mógł wymyślić, wystarczy na niego spojrzeć kiedy jesteś w pobliżu ma świetliki w oczach, gdy tylko na Ciebie patrzy
- Proszę Cię o jedno Kala, o nic więcej nie poproszę. Potrzebuje mieszkania, zanim sprawy zajdą za daleko i jedno drugiego znienawidzi, albo co gorsza...