11. Okrucieństwo i nadzieja.

552 37 39
                                    

- Co ja tu właściwie robię? - spytałam cicho, gdy kapitan zakładał długie rękawice.

- Chcemy go przesłuchać i wypadałoby, gdyby któryś z Obdarzonych brał w tym udział. W końcu według tej śmiesznej ugody, nic nie może dziać się bez waszej wiedzy.

- Nie lepiej by było, gdyby to Kuruno kazał mu wszystko wyśpiewać? Niezbyt dobrze reaguję na krew...

Ackermann spojrzał na mnie z pobłażaniem i pokręcił głową. Zerknął przelotnie na przywiązanego do krzesła mężczyznę, który wrzeszczał okrutnie, gdy Hange starała się mu wyrwać paznokcie.

- Musi dostać nauczkę. Tak samo potraktował Nicka i wielu innych niewinnych ludzi. W dodatku Hange jest zdeterminowana, by go torturować.

- No dobrze - westchnęłam i potarłam twarz dłonią. - Ale dlaczego ja? Nie podoba mi się perspektywa oglądania... tego - syknęłam i wskazałam na Hange mocującą się z cążkami do wyrywania paznokci. Chyba zwymiotuję.

- A kogo miałem wziąć? - prychnął cicho. - Dzieciaka może?

- Lyanna na pewno dobrze by sobie poradziła - żachnęłam się.

- Miałem na myśli Hadriana.

Parsknęłam cicho, ale momentalnie ucichłam, gdy usłyszałam kolejny wrzask.

- Słuchaj, wybrałem ciebie, bo taką miałem ochotę, więc przestań grymasić i przytrzymaj go w miejscu, gdy ja będę bił.

Skrzywiłam się i z trudem powstrzymałam odruch wymiotny. Czy kapitan i pułkownik naprawdę byli takimi potworami, by nawet się nie zawahać przed czymś takim? W dodatku Ackermann wydawał się czerpać wyjątkową przyjemność z dręczenia mnie i obserwowania, jak prawie mdleję i wymiotuję jednocześnie, gdy Hange wyrywała kolejne paznokcie.

- Nie! Zaczekaj! Powiedz chociaż, o co wam chodzi! - wrzasnął mężczyzna i szarpnął się, więc chcąc nie chcąc podeszłam do niego i przytrzymałam krzesło.

- Zamknij się! - krzyknęła Hange, poprawiając okulary. - To nasze pierwsze tortury w życiu, więc daj się skupić!

- To może łaskawie mnie o coś spytacie?! Chyba po to się torturuje ludzi, nie?! Trzeba być pojebanym, żeby wyrywać komuś paznokcie, nie zadawszy ani jednego pytania!!!

Zamknęłam oczy, starając się skupić na czymś innym. Jak znalazłam się w tym miejscu? Cholera, wszystko działo się szybko. Za szybko. Zawarcie układu z Dino Reevesem i jego kompanią handlową, zasadzka na pierwszą stołeczną kompanię żandarmerii i w końcu ta głupia piwnica i przesłuchiwanie porwanych. Gdybym tylko nie wyszła z pokoju po herbatę, ten cholerny Kieszonkowy-Kapitan by mnie nie złapał za fraki i nie przywlókł tutaj.

Z zamyślenia wyrwało mnie lekkie szarpnięcie, gdy zarzuciło mocno mężczyzną na krześle. Aż otworzyłam szerzej oczy na widok wściekłego Ackermanna, który chwilę wcześniej oddał uderzenie. Zadał cios jeszcze dwa razy. A im dłużej patrzyłam na jego twarz pełną furii i jednocześnie obojętności na ból drugiego człowieka, tym bardziej się go bałam. Ale tym razem było inaczej. To przerażenie nie uleciało tak szybko, jak zawsze. Zrozumiałam, że mimowolnie zaczęłam naprawdę czuć strach w stosunku do tego mężczyzny. Był dziką, nieujarzmioną bestią w ludzkiej skórze, która została wytresowana na idealnego zabójcę, tak tytanów, jak i ludzi.

Ackermann po raz kolejny szykował się do ciosu, jednak coś go powstrzymało. Jego spojrzenie tylko na krótką chwilę omiotło moją twarz, ale najwyraźniej wystarczyło, aby się uspokoił. Czyżbym wyglądała teraz tak żałośnie, jak się czułam? Zapewne będzie mi to wypominał jeszcze długi czas. I nawet nie miałabym nic przeciwko temu, byleby tylko stąd wyjść. Zaraz, teraz, już.

Czarownica kontra Tytani || Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz