21. Tytan, a Obdarzony.

641 50 79
                                    

Ocknęłam się, słysząc szum w uszach. Jęknęłam cicho i obróciłam się na drugi bok, ale irytujący dźwięk nie ustał. Kto od rana tak hałasuje? Otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu. A przynajmniej próbowałam, bo nagle uderzyłam w coś głową.

— O rany — wyjęczałam, łapiąc się za czoło i odchrząknęłam. Mój głos brzmiał tragicznie.

Rozejrzałam się, ale... nic nie zobaczyłam. Czyżby dalej była noc? Nie... zaczęłam przesuwać dłońmi wokół siebie, zewsząd czując ściany. Ogarnęła mnie panika, zaczęłam szybciej oddychać, starając się znaleźć drogę wyjścia. Przecież musiała tu gdzieś być! Jak niby znalazłabym się w pomieszczeniu bez wyjś...

Och, nie. Wspomnienia z wydarzeń w katedrze uderzyły we mnie jak grom. Przypomniałam sobie, jak użyłam mocy, żeby powstrzymać zawalający się sufit. Czyżbym została przysypana? Nie, to niemożliwe. Powierzchnia wokół mnie była dość miękka i gładka. To na pewno nie kamienie.

Obróciłam się, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję i usłyszałam pękniecie. Zamarłam na moment, ale niepokojący odgłos się nie powtórzył, więc ostrożnie zerknęłam w dół. Fragment powierzchni pode mną wydawał się... świecić? Może był cienki i przechodziło przez niego światło?

Przygryzłam wargę i przyłożyłam dłoń do dziwnej powierzchni. Próbowałam przywołać moc, ale ze zgrozą sobie uświadomiłam, że nie mam żadnej. Jak to możliwe? Nigdy nie doprowadziłam się do stanu, w którym nie miałam w sobie ani kropli mocy! A teraz... czułam się dziwnie pusta i bezbronna. Do czasu aż moc się nie zregeneruje, byłam zwykłym człowiekiem. Bez siły, bez umiejętności, bez jakichkolwiek szans na przeżycie samodzielnie w tym świecie.

Uderzyłam pięścią o podłoże w geście frustracji i syknęłam, czując ból i słysząc trzaśnięcie. Ale nic w mojej ręce nie wydało tego odgłosu. Odskoczyłam na tyle, na ile mogłam sobie pozwolić, będąc uwięzioną w tej małej klatce. Spojrzałam z przestrachem w dół i... czy to światło?

Zbliżyłam twarz do nowo powstałej szczeliny. W pierwszej chwili nie wiedziałam, na co patrzyłam. Dopiero, gdy w ograniczonym polu mojego widzenia pojawiła się czyjaś sylwetka, zrozumiałam, że byłam w powietrzu. W powietrzu. Wysoko w górze, w jakiejś klatce. I o ile normalnie nie bałam się wysokości, o tyle teraz ogarnął mnie paniczny strach na myśl, że podłoże pode mną mogłoby się rozpaść, a ja spadłabym bez mocy z takiej wysokości. Przełknęłam ślinę i potarłam ramiona. Na jednym poczułam dziwną ciecz. O nie, jeszcze rana zaczęła krwawić! Musiałam się pospieszyć! Spróbowałam krzyknąć, żeby zwrócić na siebie uwagę Conny'ego, którego prawie łysą czaszkę rozpoznałabym wszędzie, ale z mojego gardła wydostało się tylko ciche rzężenie. Odchrząknęłam, czując nieprzyjemną suchość i drapanie w gardle.

— Conny!

O nie. Najwyraźniej moje struny głosowe były w naprawdę beznadziejnym stanie, bo nieważne, ile próbowałam, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego głośnego dźwięku. Ale przecież nie mogłam tak skończyć. Nie tak i nie tutaj. Nie zamknięta w jakiejś dziwnej przestrzeni, bez mocy i możliwości wołania o pomoc. Co to byłby za śmieszny koniec? Jednak chociaż postacie w dole kręciły się jak mrówki, nikt nie spojrzał na mnie. Ale w sumie, co by to dało? I tak by mnie nikt nie zobaczył z takiej odległości.

— Ale mam przejebane — załkałam cicho i zakaszlałam, gdy poczułam drapanie w gardle.

Jeszcze przez chwilę przyglądałam się Zwiadowcom, zastanawiając się, jak uciec i jednocześnie, jak to się stało, że inni żyją. Czyżby... Przysunęłam się bliżej szczeliny pod innym kątem i teraz dostrzegłam coś, co wyglądało jak wielka stopa pokryta białą substancją. A więc Erenowi się udało? Czy to znaczyło, że ja też byłam w takim krysztale? Niedobrze zrobiło mi się na myśl, że mogłam skończyć jak Kobiecy Tytan Annie – zamknięta wewnątrz tego dziwnego minerału bez widocznych szans na wydostanie się.

Czarownica kontra Tytani || Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz