12. Ryzyko.

435 38 22
                                    

- Wy nic nie rozumiecie! - zawołałam z irytacją.

Siedzieliśmy przy tym cholernym stole już drugą godziną i tyle samo czasu próbowałam namówić Levia i jego Zwiadowców na poszukiwania pozostałych Obdarzonych. Chyba nie muszę dodawać, że z marnym skutkiem?

- Byliby nieocenioną pomocą! - oznajmił Hadrian.

- W dodatku są znacznie silniejsi od nas - dodała Haruka, opierając się nonszalancko o oparcie krzesła.

- Nic mnie to nie obchodzi. - Zawarczałam pod nosem na Kieszonkowego-Kapitana i schowałam twarz w dłoniach z frustracją. - To wy poszliście na ugodę z nami, a nie oni. W dodatku nie było mowy o jakichś poszukiwaniach. A nawet gdyby, to nie ja, tylko Erwin może o tym decydować.

Uniosłam głowę z nadzieją. Czyżby kapitanek Ackermannek właśnie podsunął mi pomysł?

- W takim razie wyślij do niego list! - zawołałam, a widząc jego karcące spojrzenie, natychmiast dodałam - Kapitanie.

Ackermann prychnął cicho i wlepił we mnie zimny wzrok. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami i nawet czułam, że mogłabym wygrać, naprawdę, aż usłyszałam ciche chrząknięcie Kuruno. I wtedy przypomniałam sobie wszystko, co mój przyjaciel mi ostatnio insynuował i poczułam, jak zdradliwy rumieniec wpływa na moja twarz. Kapitan też to zauważył, bo uniósł lekko brwi. Nie wierzę, co za wstyd!

- Wracając... - odchrząknęłam, odwracając wzrok od tych przeszywających na wskroś kobaltowych tęczówek.

- Żadnego wracając - uciął ostro kapitan, po czym wstał od stołu. - Rozmowę uznaję za zakończoną. Jest już późno, idźcie spać. - I wyszedł, a za nim powoli i niepewnie pozostali Zwiadowcy.

W pokoju zostałam tylko ja i moi przyjaciele, więc pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Niechciane łzy bezradności i frustracji wypłynęły z moich oczy, na co tylko zamknęłam powieki i zacisnęłam palce na włosach, ciągnąc za nie.

- Co za dupek! Co za buc! - syczałam, krztusząc się własnymi łzami. Wreszcie upewniłam się w przekonaniu, że mój brat żyje, a cholerny karzełek nawet nie pozwolił mi go odszukać!

- Larissa... ważne jest to, że on żyje. - Hadrian chwycił moje dłonie i odciągnął od bogom ducha winnych włosów.

- Właśnie, Desiderio sam nas znajdzie! - dodała Lyanna, doskakując do mnie i przejmując moje włosy. Zaczęła mi zaplatać warkocze, jakby chcąc mnie uspokoić, ale ja wiedziałam, że w ten sposób chce sobie samej zapewnić chwilowe ukojenie.

Czyjeś chłodne palce zacisnęły się na moich. Od razu rozpoznałam, że to Kuruno. Gładził uspokajająco wnętrze mojej dłoni, a mi nie pozostało nic innego, jak oparcie się o niego i pozwolenie na kontynuowanie przyjemnego gestu.

- A ty co, Haruka? Zamilkłaś - zauważył Hadrian, a ja podświadomie widziałam na jego ustach psotny uśmieszek.

- Tak się tylko zastanawiam - mruknęła dziewczyna, opadając na krzesło po mojej lewej stronie i spoglądając na mnie badawczo.

- Nad czym? Czuję, że chcesz się tym podzielić - parsknął Kuruno, nachylając się nade mnie i pstrykając palcem w czoło Haruki. Dziewczyna obruszyła się, zmarszczyła gniewnie brwi, ale nagle jej twarz znowu wyrażała zamyślenie.

- Co się stało, że Desi nagle dał znak? Myślę, że może...

- Że powrócił do wioski i widząc, że nikogo nie ma, postanowił się z nami skontaktować? - dokończył Hadrian, a ja wyprostowałam się gwałtownie. Haruka pokiwała niepewnie głową, a Kuruno, jakby czując nadciągającą burzę z mojej strony, złapał mnie za ramię i ścisnął mocno.

Czarownica kontra Tytani || Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz