10. Dino Reeves

602 42 7
                                    

Kilka godzin temu dowiedzieliśmy się, że ktoś znalazł naszą kryjówkę. Spakowaliśmy się w kilkanaście minut i wyruszyliśmy w kierunku Trostu, aby spotkać się z generałem Smithem. Na miejscu go jednak nie zastaliśmy, bo, jak się okazało, jeszcze tego samego ranka pilnie wyjechał do stolicy. Tak więc skończyliśmy na środku zabiedzonego miasteczka, bez pieniędzy, jedzenia, dachu nad głową, w dodatku w przepoconych płaszczach podróżnych, aby nie wrzucać się w oczy.

- Ciekawe, co u Erena i Historii - szepnęła Lyanna. Ta dwójka została w jakiejś mało znanej kryjówce Zwiadowców, aby nie narażać ich na niebezpieczeństwo. Jak dla mnie, to właśnie teraz byli najbardziej zagrożeni. Szczególnie, że dla niepoznaki to Jean i Armin przebrali się za nich. Jak cokolwiek mogło pójść nie tak?

- Ci mieszkańcy - zaczęłam cicho, zbliżając się do kapitana, by lepiej słyszał - nie darzą nas zaufaniem. - Ackermann skinął głową, nawet nie odwracając się w moją stronę, na co miałam ochotę wywrócić oczami. I chyba to zrobiłam. Dwa razy. - Mam bardzo złe przeczucia, kapitanie - syknęłam, dając nacisk na ostatnie słowo, aby wreszcie zwrócił uwagę na to, co mówię i może jakoś zareagował.

- Ja też.

No super, że jesteśmy tacy zgodni, ale wypadałoby coś z tym zrobić! Nie miałam ani zamiaru, ani ochoty stać się pożywką dla ubogiego, agresywnego tłumu, który tylko szuka ofiary. I chyba pomyślałam o tym w niewłaściwą godzinę, bo momentalnie wokół nas zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi. A to wróżyło kłopoty większe od śmierci wielebnego Nicka, o której niedawno doniosła nam Hange.

- Ej... ty jesteś Levi! - wystarczyło to jedno hasło, by tłum otoczył nas ciasnym wianuszkiem.

- Kapitan Levi, najsilniejszy żołnierz ludzkości!

- O kurde, ale jesteś niski! - Parsknęłam cicho na tę uwagę.

- Możecie się odsunąć? Stoicie nam na drodze - powiedział sucho Levi, obdarzając każdego ostrym spojrzeniem.

- Chwila, chwila! Najpierw nas wysłuchasz, panie kapitan! - Oho, zaczyna się.

- Choć może nie jesteśmy godni takiego zaszczytu...

- Tak się składa, że przez was, wojskowych, i wasze genialne plany ewakuacji nasze interesy cholernie ostatnio ucierpiały!

Zabiedzony tłum zaczął wygłaszać tyradę dotyczącą własnego nieszczęścia. Współczułam im, owszem, ale nie rozumiałam tego, że za winnych uznawali Zwiadowców.

- Wiesz, dlaczego do tego doszło? Dlaczego tytani co i rusz nas atakują? Bo ja wiem. To wszystko przez to, że wy, Zwiadowcy, za mało się staracie. - Wciągnęłam głośno powietrze i pokręciłam lekko głową, aby się uspokoić. Jeśli w ostatnim czasie nauczyłam się czegokolwiek o Zwiadowcach, to właśnie tego, że w swoje działania wkładają całe serca.

- Czego tu w ogóle szukasz? W dodatku w towarzystwie panienek... nieźle ci się powodzi, co? - Mężczyzna zbliżył się do mnie niebezpiecznie, łapiąc za luźny kosmyk moich włosów. Odskoczyłam w nagłej panice na ten gest i po krótkim namyśle, zbliżyłam do kapitana, mając nadzieję na ewentualną pomoc.

- Jeśli została w tobie choć odrobina ludzkich uczuć, panie żołnierz, sypnij nam groszem, zanim stąd pójdziesz.

- Oddaj nam to, co przez lata na was wydaliśmy, darmozjady! - Tłum zaczął dziko skandować, a ja poczułam silny niepokój. Ludzie, którzy nie mają nic do stracenia, nie cofną się przed niczym.

- Uważajcie! - zawołał Levi, a ja podskoczyłam ze zdziwienia.

- Niby na co? Co, panie najsilniejszy?! - Mężczyzna złapał kapitana na płaszcz i przyciągnął do siebie z furią w oczach.

Czarownica kontra Tytani || Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz