1. Gdy ludzkość chyli się ku upadkowi.

1.3K 57 21
                                    

Wioska Kanyss była jedyną w swoim rodzaju. Nie tylko dlatego, że była ostatnią istniejącą osadą poza murem Rose, ale przede wszystkim z powodu zamieszkujących ją mieszkańców. Bowiem część z nich była posiadaczami nadprzyrodzonych zdolności, magii, dzięki której byli w stanie przeżyć poza bezpiecznymi murami, otoczeni zewsząd przez tytanów, którzy potrafili spędzać całe dnie wałęsając się wokół Kanyss, po upadku muru Maria.

Czarownice i czarownicy. A dokładniej, plemię ludzi, spośród których można wyodrębnić dziewiątkę obdarzoną magicznymi mocami. Mieszkańcy wioski nie znali swojego przeznaczenia. Nie wiedzieli, dlaczego wśród nich rodzą się dzieci zdolne do niezwykłych czynów. Ta wiedza zaginęła wraz z założycielem Kanyss, ponad sto lat temu. Na początku Obdarzeni zajmowali się obroną wioski przed dzikimi zwierzętami.

Do czasu upadku pierwszego muru.

I kolejnych ataków tytanów, którzy po stuletnim odpoczynku rozpoczęli zmasowane natarcie na ostatni bastion ludzkości.

***

—  Haruka, został ostatni!

— Przecież widzę, idioto! — Wysoka, ciemnowłosa dziewczyna fuknęła z oburzeniem, gdy tuż obok niej przebiegł wilk.

Jej dłonie zamigotały, gdy splotła ze sobą palce. Dzikie zwierzę zatrzymało się gwałtownie, wyszczerzyło kły i z zatrważającą prędkością rzuciło się ku dziewczynie. Ta jednak z wyjątkowym spokojem uniosła złączone ręce i wydała iście bojowy okrzyk, opuszczając je na zwierzę, jakby mając pewność, że to wystarczy, aby je pokonać. Każdy niewtajemniczony obserwator w takiej chwili popukałby się w czoło i wniósł do Kościoła Murów spory datek na modlitwę o tę obłąkaną duszyczkę... A potem uciekałby, ile sił w nogach, po urażeniu takiego potwora, jakim była dziewczyna. Bowiem jej złączone dłonie zrosły się ze sobą i obrosły czymś, co nadało im wygląd wielkiego młota bojowego. Cóż, nie tylko wygląd, bo patrząc na martwego wilka u stóp niewiasty, nie można odmówić tej... broni, skuteczności.

— Brawo! Zawsze w ciebie wierzyłem, słońce!

— W takim razie zejdź już z tego cholernego drzewa! — wrzasnęła, zmieniając broń z powrotem w ręce.

Kilka sekund później obok dziewczyny pojawił się chłopak o jasnych, krótkich loczkach i ciemnych jak noc oczach. Z szerokim uśmiechem potargał włosy koleżance i roześmiał, widząc jej oburzenie.

— Do jasnej cholery, Hadrian, czy ty nie potrafisz chociaż na chwilę zachować powagi? — syknęła dziewczyna, uderzając go pięścią w tors. — Łaskawie zgodziłeś się pilnować wschodniego wejścia do wioski, to czemuś nie zrobił tego dobrze?! Gdybym się nie pojawiła sprawdzić jak sobie radzisz, już wąchałbyś kwiatki od spodu, ty skretyniały narcyzie!

Jasnowłosy złapał się teatralnie za serce i udał, że przeciera łzy. Kto jak kto, ale Hadrian Hideyoshi słynął ze swojego wybitnie nieodpowiedzialnego, sarkastycznego zachowania i nie uważał, by ktokolwiek, a już szczególnie Haruka, mógł go upominać. Już miał ją olśnić jakąś swoją wybitnie inteligentną anegdotką, gdy dziewczyna machnęła ręką i wskazała na coś w oddali.

— Widzisz to, co ja?

Jasnowłosy wyłapał jej przestraszony głos, ale uznał to jedynie za kolejny etap ich gry, w którą grali nieprzerwanie od wielu lat, a której nie miał zamiaru przegrać. Tak więc zerknął tylko wzdłuż muru Rose, przy którym mieszkali, i wzruszył ramionami.

— Mur. Tak, tak, Haruka, widzimy go codziennie. Rozumiem, że to trochę mono...

— Nie chodzi mi, kurwa, o mur! — przerwała brutalnie dziewczyna i nagle zaczęła biec w kierunku wioski. Hadrian, nie chcąc się narażać rozzłoszczonej maginii, pognał za nią, mając nadzieję, że to nie jest część ich słynnych potyczek.

Czarownica kontra Tytani || Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz