02

264 17 4
                                    

Jackson odetchnął głęboko gdy tylko się obudził. Brakowało mu w życiu takich odskoczni.

Nie wiedział, która była godzina, ale wnioskując po szarej mgle prześwitującej przez niezasunięte żaluzje, mógł być wczesny ranek. Przyzwyczaił się już do tego, że nie czuł zmęczenia nawet po ciężkiej nocy. Nie pamiętał kiedy wrócił do domu i nawet nie był sobie w stanie przypomnieć szczegółów powrotu. Zdrętwiałą ręką sięgnął po butelkę wody koło łóżka i uśmiechnął się do siebie spoglądając w stronę okna.

Stary materac uginał się lekko pod ciężarem dwóch ciał, ale Jackson i tak miał wrażenie, że to najwygodniejsze miejsce na ziemi. Zawiesił wzrok na śpiącym obliczu Marka, który jak gdyby nigdy nic chował twarz w pościeli. Jasne włosy przysłaniały jego oczy, mimo to nadal dało się przyjrzeć każdemu jego szczegółowi kiedy tak niczego nieświadomy oddychał miarowo. Poprzedniego wieczoru niestety Wang nie miał okazji do dokładnego zapoznania się z twarzą chłopaka - dlatego teraz, gdy miał do niej całkowity dostęp, czerpał z tego dziwną przyjemność. I z podziwem musiał przyznać, że Tuan był naprawdę przystojny.

Pozwalając chłopakowi pospać jeszcze chwilę, jak najciszej wstał, szukając po drodze swoich rozrzuconych w chaosie ubrań. Zajęło mu to o wiele więcej czasu nic myślał; dodatkowo utrwalił się w przekonaniu, że poprzedniej nocy urwał mu się film, ponieważ nijak nie potrafił wyjaśnić, jakim cudem jego kurtka znalazła się na podłodze w łazience, a pasek od spodni na stole kuchennym.

Nadal sprawa Marka ciekawiła go. Po raz pierwszy od lat zdecydował się na przygodę na jedną noc, ale to tylko dlatego, że coś kazało mu zaufać Tuanowi. Wiedział, że nie zrobi mu nic złego. Wydawał się być tak niewinny, jak to tylko było możliwe - a jednak gdyby faktycznie tak było, nie zgodziłby się przyjść i na pewno nie spałby teraz w jego łóżku. Może faktycznie pomylił się co do niego?

Para z czajnika elektrycznego osiadła na oknie, całkowicie ograniczając widoczność z obu stron. Machinalnie Jackson zalał kawę, wiedząc, że nic tak nie przywróci mu jasności umysłu jak kofeina. Dawno zrezygnował z elektrolitów, wiedząc, że tak samo na nogi postawi go gorąca, czarna kawa.

Słysząc poruszenie w sypialni, w końcu wrócił do pokoju. Jak się spodziewał, Mark już nie spał, choć wyglądał, jakby potrzebował dobrych paru godzin odpoczynku.

- Dzień dobry - powitał go, błyszcząc zębami w uśmiechu i upijając kolejny łyk kawy. Chłopak przetarł zmęczone oczy, po czym zablokował trzymany w dłoni telefon. - Masz ochotę wybrać się gdzieś na śniadanie?

- To raczej pora obiadowa - mruknął Tuan zachrypniętym głosem. Rozejrzał się dookoła łóżka, a gdy Jackson zrozumiał, że szuka wody, rzucił mu butelkę spod łóżka. - Wieczorem muszę być w idealnej formie. No wiesz, praca.

Wang przysiadł na skraju łóżka, obserwując jak chaos w głowie Marka nie pozwala mu zadecydować, czy lepiej od razu wstać, czy jeszcze przez chwilę spróbować dojść do siebie. Nie zdołał powstrzymać półuśmiechu, który był efektem rozdzierającego go rozczulenia i politowania za razem. Znał wielu ludzi, którzy umieli pić, ale udaną noc przeżywali jeszcze przez dwa dni. Widok zdezorientowanego Marka był dla niego uroczy, zwłaszcza, że nie takiego zachowania spodziewał się po jego wczorajszej postawie. Był dokładnie tak kruchy, na jakiego wyglądał.

- Jaka to praca? Zawodowo krytykujesz puby?

- I tak, i nie - odrzekł enigmatycznie.

- Jesteś wampirem?

Jackson zadał to pytanie tak szybko i z tak nieprzeniknionym wyrazem, że Mark musiał na chwilę zawahać się. Przerwa w odpowiedzi była zupełnie naturalna; każdy, kto zostałby zaskoczony, miałby do niej prawo. Zamiast tego tylko odłożył do połowy opróżnioną butelkę na szafkę.

- I jak mam ci odpowiedzieć? Jeśli powiem, że nie, nie uwierzysz. Jeśli powiem, że tak, wyśmiejesz mnie.

Jackson żachnął się, spoglądając przez ramię na towarzysza.

- Naprawdę wyglądam ci na kogoś, kto wyśmiałby chuderlawego wampirka? - spytał, przy czym jednocześnie przejechał po wystających obojczykach Marka. Kogoś o takiej figurze jako ostatniego dałoby się oskarżyć o bycie wampirem. - Ale bardzo zawiódłbym się, gdybyś potwierdził. Miałem nadzieję, że przyszedłeś tutaj po coś więcej niż zdobycie ludzkiego mięsa do złożenia z ofiary szatanowi.

- Nie, nie jestem wampirem - odpowiedział w końcu, rozglądając się za swoją koszulką, którą w ferworze wczorajszej nocy musiał gdzieś zgubić. - Ale wiem coś na ich temat.

- Jesteś tajemniczy, Mark.

Mark uśmiechnął się pod nosem, wstając w końcu by się ubrać, ale w ostatnim momencie Jackson złapał go za ramię, by drugą dłonią odwrócić jego głowę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, sam odwzajemnił uśmiech.

- Podoba mi się to - dodał półgłosem.

Napięcie, które między nimi zaczęło się tworzyć, momentalnie zostało przerwane gdy Mark wstał i skierował się po resztę swoich rzeczy. Jackson westchnął i opadł na nadal ciepłe od ich ciał łóżko. Coraz bardziej pociągało go coś w nim i obawiał się, że wkrótce nie zdoła tego powstrzymać.

- Dziękuję za przenocowanie - odezwał się Tuan, opierając się o framugę w drzwiach by się pożegnać.

- Nie, to ja dziękuję za wspaniałą noc. - Spoglądając na niego, momentalnie figlarny uśmiech został zastąpiony przez ściągnięte brwi. - Dupa cię nie boli?

Mark prychnął, choć ciężko było to odróżnić od odgłosu zakrztuszenia się. Kiedy zamierzał się odwrócić i odejść, Jackson momentalnie powstał aby jeszcze chwilę zatrzymać go w mieszkaniu.

- Zamierzasz tak odejść i nie dać mi swojego numeru telefonu? - spytał z niedowierzaniem, na co Tuan skrzyżował ramiona na piersi. Jackson tylko przewrócił oczami i znów przywołał na usta swój figlarny uśmiech. - Może wyglądam na kogoś takiego, ale taki nie jestem. Coś mi mówi, że jeszcze nie raz na siebie wpadniemy.

- W porządku - odparł Mark wzruszając ramionami. - Daj mi swój telefon.

Chyba nigdy z takim entuzjazmem Jackson nie wyjął zbędnego mu telefonu. Nie miał wielu przyjaciół, wiec każda okazja do poznania kogoś była dla niego na wagę złota. Poza tym - i był przekonany, że może to powtarzać w nieskończoność - Mark zaczynał mu się podobać. Nie tylko jego piękne ciało i zbliżona osobowość, ale także ten nieuchwytny cień tajemnicy, który sprawiał, że Jackson miał ochotę dowiedzieć się o nim wszystkiego. Mark nie był otwartą książką i to również zmuszało Jacksona do sięgnięcia po odpowiedzi, których szukał.

To utrudnienie podobało mu się jeszcze bardziej.

𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓼𝓾𝓷 » GOT7 MARKSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz