27

25 3 0
                                    

Jackson stracił przytomność, a tak przynajmniej mu się wydawało, gdy nagle obudził się w zaciemnionym pomieszczeniu. Powoli podniósł głowę jak zwierzę wybudzające się z uśpienia, a spazmatyczne ruchy targały jego karkiem jakby mechanicznie blokował się na kole zębatym. Czuł, że wzrok ma przekrwiony, a oczy spuchnięte. Gdyby nie wampirze zmysły, nie widziałby nic dookoła. Spróbował delikatnie szarpnąć rękami aby je wyswobodzić, ale był przywiązany do ciężkiego fotela w nietypowy sposób; siedział na podłodze oparty plecami, miał skrępowane razem nogi, a ramiona przywiązane do drewnianej podstawy. Zewsząd czuł zapach krwi; nie tylko swojej, ale przede wszystkim ludzkiej. Przed sobą miał widok na ciężką, czarną kotarę, a dookoła zwyczajne przedmioty codziennego użytku i meble, poza tym, że wszystko sprawiało wrażenie zachodnio-klasycznych. Poczuł się zupełnie tak jakby to miejsce było częścią klubu Sungjina.

- Yugyeom - szepnął tak bezdźwięcznie, że jedynie złożył usta i wypuścił z nich powietrze. Podłoga za nim wydała odgłos jakby ktoś zaczął po niej chodzić. Bardzo powoli, każdy krok stawiając tak, jakby przechadzał się po muzeum. Jackson znów spróbował szarpnąć więzami.

- Czyżby wampirek się obudził? - zadrwił ktoś za nim. Jackson znał ten głos i koreański akcent zbyt dobrze. Poczuł jak złość w nim wzbiera. Gdyby żył, adrenalina uderzyłaby mu do głowy.

Zaczął szarpać się jak ryba wyjęta z wody, ale ten sam mężczyzna złapał go mocno za szczękę. Miał na palcach srebrne sygnety, a Jackson czuł jak wyżerają mu rany pod brodą, na węzłach chłonnych i największym mięśniu szyi. Zebrał ślinę aby splunąć mu w twarz. Jaebeom z obrzydzeniem wytarł się rękawem.

- Jak ja cię nienawidzę - jęknął Jaebeom.

Jackson gotował się, pragnął rzucić się na niego i potraktować tak, jak to robiły wampiry w setkach opowieści. Sprawdzić jak szybko jest w stanie rozerwać mu krtań, jakie to uczucie zanurzyć pazury w jego oczach, poczuć smak ludzkiej krwi prosto z tętnicy. Sprawdzić, czy faktycznie ssanie pomaga zapobiec pryskaniu, jak słyszał od niektórych bardziej doświadczonych.

- Zapłacisz za wszystko to, co zrobiłeś moim łowcom - dodał Jaebeom, sięgając po skórzany zwój. Jackson obserwował jego ruchy, w głowie układając plan, myśląc jak będzie w stanie rozwiązać się i uciec. Jego przyjaciele z pewnością wiedzieli już, że mają kłopoty, a łowcy Jaebeoma mogli ich już szukać. Co jeśli skrzywdzą kogoś z nich? Niewinnego Youngjae? Poświęconego mu Sungjina? Wonpila? Marka?...

Rozwinął zawiniętą skórę, a w środku jak zaplecze fryzjera rozbłysły srebrne narzędzia z polerowanymi, drewnianymi uchwytami. Jackson przełknął ślinę. Przeżył w życiu gorsze rzeczy. Dziwnym uczuciem było czuć strach jako wampir; krew nie mogła płynąć mu szybciej, serce mu nie biło, oddech nie przyspieszał, a jednak miał wrażenie, że denerwuje się i drży i sam nie wiedział jak to powstrzymać. Taka pierwotna reakcja utrzymywana nawet w organizmie nieżyjącego. Czy zatem to wszystko było tylko w jego głowie? Może wmawiał sobie, że musi się bać, a przecież tak nie było. Jaebeom nie dostanie tej satysfakcji.

- Jak dostałeś się do Korei? - zapytał Jaebeom tak jakby liczył na przyjacielską rozmowę. Jackson pochylił głowę. - Ilu was jest? Dobrze wiem, że kryjesz takie same świry jak ty. Uciekłeś z Tuanem, prawda?

Jackson poczuł jak coś w nim zadrżało na nazwisko Marka, ale nie dał po sobie nic poznać. Zniżył głowę jeszcze bardziej aby Jaebeom nie mógł nic wyczytać z jego twarzy. Wyjął sobie filcową szmatkę, taką do czyszczenia srebra i zaczął polerować szeroki nóż.

- Lepiej mów, wampirku. Jeśli ty nam nie powiesz, to oni na pewno. Nie myśl, że oszczędzę cię dla tych paru informacji. Nie będziesz mi później potrzebny.

𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓼𝓾𝓷 » GOT7 MARKSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz