15

84 8 0
                                    

Jackson na razie postanowił zachować w tajemnicy swoje spotkanie. Nawet Youngjae nie powiedział, że kogoś spotkał ani nie wypytywał na razie o pacjentów. Miał nadzieję, że Sungjin zjawi się w czwartek, dlatego ustalił, że dopóki nie dostanie wszystkich informacji, nie będzie robił przyjaciołom nadziei.

Kiedy wrócił rano do domu, Mark wciąż spał. Cicho zamknął za sobą drzwi aby przypadkiem go nie zbudzić. Powoli przebrał się, zasłoniwszy wcześniej zasłony żeby wstające słońce go nie przestraszyło. Kiedy odwrócił się za siebie, skrzyżował spojrzenie z Markiem, który podpierał się na łokciu.

- Nie chciałem cię obudzić - przeprosił półgłosem, sugerując, żeby wrócił do snu.

- Nie spałem kiedy przyszedłeś - wyznał Mark.

Jackson nie odpowiedział na to, aż na chwilę zapadła niezręczna dla niego cisza. Mark wlepił w niego nieobecne spojrzenie, myślami będąc gdzie indziej.

- Znowu całą noc włóczyłeś się po mieście - skarcił go lekko. Jackson oparł się o parapet i zerknął na niego ukradkiem. - Youngjae ma tyle pracy, ja staram się mu pomóc jak mogę, ale jeśli ściągniesz na nas kłopoty, nie damy sobie rady. Nie po to z nim zamieszkaliśmy żeby teraz każdą noc ryzykować.

- Co może się stać, Mark? - rzucił beztrosko, po czym ostrożnie zajął miejsce obok niego. - Mam teraz inne zmartwienie. Cały czas się mijamy. Jesteś obok, ale ja tęsknię za tobą.

Mark nie wyraził żadnej reakcji. Cały czas wlepiał gdzieś spojrzenie, zupełnie jakby myślami nie było go w tym pokoju. Jacksona w końcu to zirytowało, dlatego delikatnie złapał go za żuchwę. W tej chwili bał się tak, jakby Mark mógł mu zrobić krzywdę.

- Obiecałeś mi porozmawiać o nas - przypomniał Jackson. - A ja nie chcę czekać dłużej. Żaden moment nie może być lepszy.

- Wiesz przecież, że mamy teraz na głowie inne sprawy - odrzekł Mark. W jego głosie w końcu pojawił się cień czułości, jakby chciał wytłumaczyć Jacksonowi, że to nie jego wina. - Dlatego nic nie będzie na razie zwyczajne.

- Nigdy nawet nie byliśmy na prawdziwej randce - mruknął Jackson niezadowolony. - W Ameryce to była zabawa, wiem o tym, ale kiedy musieliśmy uciekać do Korei obiecaliśmy, że to będzie na poważnie. Przynajmniej ja obiecałem. Jeśli będziemy się tak cały czas mijać, przestaniemy siebie poznawać.

- Skąd wiesz tyle o związkach? - zapytał wprost Mark. Żaden z nich nie miał dużego doświadczenia.

- Po prostu mówię o tym, co mogłem zrobić żeby moje poprzednie związki się nie rozpadły - odpowiedział zwięźle. - Uczę się na błędach.

- Kiedy to wszystko się skończy, zrobimy kolejny krok - obiecał Mark, a jego ton był jeszcze odrobinę cieplejszy niż na początku.

Jackson nie potrafił zrobić nic innego jak położyć się obok niego, wiedząc, że za kilka godzin wstanie żeby pomóc Youngjae. Gdy obudził się wieczorem, jego już nie było.

Przez kolejne dwie noce wrócił do treningów z BamBamem. W czwartek wieczorem chłopak już ubierał się przed sparingiem, bardziej pewny siebie niż zwykle.

- Dzisiaj to ja dam tobie wycisk - obiecał, patrząc na Jacksona z góry. Zatarł ręce, już wyobrażając to sobie. - Chcę zobaczyć to, o czym mówiłeś. Wszystko.

- Mark i Youngjae już śpią? - zapytał niezainteresowany. Dochodziła jedenasta, a zwykle o tej godzinie obaj jeszcze przeglądali co udało im się zrobić w ciągu dnia.

- I tak nie przyjdą ci z pomocą - prychnął rezolutnie.

Jackson trącił go lekko w ramię aby wrócił na ziemię.

𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓼𝓾𝓷 » GOT7 MARKSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz