25

42 5 0
                                    

Krótkie przedstawienie szybko doprowadziło do podziału obowiązków. Youngjae chciał przeprowadzić właściwy wywiad z Wonpilem, teraz kiedy już delikatnie wprowadzili go w zarys sytuacji, dlatego aby zaparzyć sobie cały dzbanek kawy na długą noc. Jackson i Mark nie chcieli spędzać tam więcej czasu niż było to potrzebne, więc ledwie po przybyciu na miejsce gdy już Youngjae zajął się ich ranami, wrócili z powrotem do klubu Sungjina.

Salon, tak jak reszta budynku, pogrążony był w mroku. Youngjae przyzwyczajał się powoli do ciężkiego sprzętu, nie mogąc wciąż zrozumieć idealnie zaprogramowanego zegara biologicznego Wonpila; wstawał równo ze zmierzchem i kładł się przed świtem, a nie tak jak podopieczni, często mieszając sobie godziny i pory doby.

Dołączył do zajmującego się czymś BamBama i czekał aż chłopak zwróci na niego uwagę. Zajęło to chwilę, ale w końcu zdenerwowało go, że Youngjae nie odzywa się i nie zamierza mu przerywać.

- Chcesz o czymś porozmawiać? - zapytał głośniej niż było potrzebne. Youngjae nerwowo zaśmiał się.

- Wszystko nieuchronnie zmierza do końca. Niedługo będziemy musieli przygotować się do wojny. Nie dam sobie rady sam z tyloma rannymi.

- Chcesz żebym ci pomógł? - zapytał szczerze zaskoczony. Uważał, że był ostatnią zdolną do tego osobą i podziwiał Youngjae za to, że jeszcze nie dostrzegł jego talentu do niszczenia rzeczy i krzywdzenia ludzi. - Chyba przydałoby się jakieś przeszkolenie medyczne, poza tym... Brzydzę się ludźmi.

- Wiem, że zmiana trybu życia dużo zmieniła... - zaczął Youngjae ze zrozumieniem.

- Nie, nie chodzi o to. Wcześniej też się brzydziłem. Zostałeś lekarzem, więc teraz cierp sobie sam.

Wyglądało na to, że to tyle z pomocy BamBama. Youngjae opadł bezradnie na oparcie, a gdy cofnął głowę, kątem oka zarejestrował ruch przy schodach. Niemal podskoczył kiedy dostrzegł siedzącego w połowie Wonpila, który zmaterializował się tam niczym cień.

- Boże, przestraszyłeś mnie - mruknął, łapiąc się za serce. Gdy tylko ochłonął, polecił chłopakowi aby zgasił światło, jednak Wonpil machnął na to lekko dłonią.

- Nie, jest w porządku. Tak jest dobrze.

Youngjae nie wiedział co więcej powinien dodać. Wciąż zastanawiały go umiejętności silnego wampira, ale w tej chwili priorytetem było przygotować się na najbliższe wydarzenia. Nie mógł zrobić nic innego jak odświeżyć gabinet i czekać na instrukcje od Jacksona.

W tym samym czasie klub Sungjina zamienił się w główną bazę. Namówili go aby zamknął działaność na kilka dni, tłumacząc się wymianą instalacji elektrycznej na nową, co powinno na jakiś czas uśpić czujność klientów i nie wzbudzić podejrzeń. Poza starciem nie mogli bardziej ryzykować, a klienci Sungjina byli potrzebni z wielu względów.

Zebrali się w jego prywatnym gabinecie, obitym skórą, w przyjemnym dla wampira półmroku. Na środku rozłożyli wydrukowany plan miasta z zaznaczonymi miejscami, w których mieli swoich sojuszników.

- Jest coś ważnego, Sungjin - wtrącił Mark, zerkając wilkiem na Yugyeoma. - Chcemy porozmawiać na osobności.

Sungjin spojrzał najpierw na nich, a później na młodego chłopaka i zaśmiał się krótko. Machnął na to ręką, a następnie ponownie skrzyżował ramiona przechadzając się po pomieszczeniu.

- Ach, w porządku, to przecież mój pomocnik - wyjaśnił lekko. - Wie wszystko to, co wiem ja. No, prawie.

- Nie, Sungjin, to powinno zostać między nami - poparł go Jackson. - Nie ryzykujmy niczego więcej.

𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓼𝓾𝓷 » GOT7 MARKSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz