Loki sprawiał wrażenie obojętnego i nie zwracającego uwagi na to, co się dzieje dookoła, ale tak naprawdę obserwował kątem oka rozmowę tutejszego przywódcy ze swoim bratem. Stał za daleko, żeby słyszeć co mówią, ale dobrze wiedział co było przedmiotem ich rozmowy. Dostrzegł napięcie na twarzy Czarnej Pantery, zauważył spojrzenia, które Thor kierował w jego stronę. Było jasne, że rozmawiali o nim. Co nie było wcale wielkim zaskoczeniem, odkąd przybyli na Midgard, do tej ukrytej przed resztą świata wioski, ciągle był obiektem szemranych rozmów i ukradkowych, pełnych obawy spojrzeń. Chociaż nikt nie ośmielił się podejść do niego i powiedzieć wprost co o nim myśli, Loki dobrze wiedział, że każdy z nich czeka tylko, aż powinie mu się noga. Nikt mu nie ufał, chociaż to on ruszył im wtedy na odsiecz i gdyby nie on prawdopodobnie wszyscy co do jednego zginęliby razem z tym pieprzonym Asgardem.
Z zamyślenia wyrwał go głos brata.
- Wszystko w porządku?
Thor. Ten Thor, wielki bóg piorunów, a teraz także król Asgardu. Tylko on zawsze w niego wierzył. Za każdym razem, po każdym wybryku i każdej porażce, on nadal widział w nim swojego brata. Loki kiedyś go nienawidził, tak samo jak swojego przyszywanego ojca, ale teraz musiał przyznać, że Thor to jedyna osoba we wszechświecie na której mu nawet trochę zależy.
- W jak najlepszym.
- Słuchaj, wiem, że ostatnio było ciężko, ale...- zaczął Thor.
- Masz na myśli śmierć ojca? Czy siostrę, która chciała nas zabić? A może fakt, że nasz świat został doszczętnie zniszczony?- Loki nie mógł powstrzymać się od sarkazmu.
Thor wziął głęboki wdech.
- Chciałem powiedzieć, że chociaż było ciężko, i nadal jest, to chyba powoli zaczyna się układać. Asgard przestał istnieć, to prawda, ale to nie miejsce jest najważniejsze, tylko ludzie. A ich udało nam się ocalić. Mamy też wsparcie Midgardczyków, dali nam dom...
- Mówisz o tej wiosce w środku puszczy, zapomnianej przez ludzi?
- Mówię o szansie na lepsze życie dla nas i naszych rodaków!- widać było, że Thor starał się być opanowany, jednak nic go tak nie wyprowadzało z równowagi jak Loki.
- Ciągle powtarzasz "my", "nam", "naszych"... Nie wiem czy zauważyłeś, ale wszyscy biorą mnie tu za zdrajcę. To nie są nasi rodacy, tylko twoi. Myślisz, że nie wiem o czym rozmawiałeś z tym całym królem Wakandy? Jego ludzie mają o mnie dokładnie takie samo zdanie. Nie to, żebym się dziwił, zastanawiam się tylko co ja tu jeszcze robię. Bracie, nie ma tu dla mnie miejsca.
Loki skończył mówić z uśmiechem na twarzy. Nie miało dla niego znaczenia, co myślą o nim inni, a zwłaszcza mali, słabi Midgardczycy, czuł się jednak źle przebywając wśród nich, nie potrafił wyobrazić sobie tu życia. Być zmuszonym do zniżania się do ich poziomu. Jedynym powodem dla którego jeszcze tu przebywał, był Thor, ale nawet to zaczynało mu już powoli nie wystarczać.
- Nie mów tak, ludzie są zagubieni, boją się. Ale jestem pewien, że z czasem ci zaufają i zapomną o starych błędach. - Thor naprawdę sprawiał wrażenie, jakby wierzył w to co mówi.
- Nie wiem tylko czy ja zapomnę.
Powiedziawszy to, Loki odwrócił się i powoli ruszył w kierunku lasu. Chciał pobyć sam, skraj lasu to było jego ulubione miejsce tutaj, a może nawet jedyne, gdzie mógł chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkim. Postanowił spędzić tam resztę dnia i poczekać aż zapadnie ciemność, a na niebie ukażą się gwiazdy.
CZYTASZ
God of lost hopes
FanficCo się dzieje w umyśle boga, któremu świat wywrócił się do góry nogami? Czy poradzi on sobie z nową sytuacją? Czy znajdzie się ktoś, kto go zrozumie, zaakceptuje i na nowo przywróci nadzieję? *** Akcja opowiadania rozgrywa się po filmie "Thor: Ragn...